Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Bóg, wiara i my

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Siedem Wysp
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Pią 10:53, 10 Lut 2006    Temat postu: Bóg, wiara i my

W wielu wątkach naszego forum przewijała się kwestia chrześcijańskiego przesłania "Opowieści z Narnii". Były też wskazywane liczne alegorie czy odniesienia do Boga, Biblii, wiary i chrześcijaństwa w książce. Różne osoby wskazywały, że były poruszane przez to przesłanie "Opowieści...", i że to sobie bardzo w nich cenią...
Wobec tego chciałbym zapytać szanownych wybrańców, jaki Wy odbieracie takie przesłanie książki?? Czy Was to dotyka, czy może przeszkadza?? Jaki jest w ogóle Wasz stosunek do Boga?? Czy jest Kimś ważnym dla Was?? A może nie wierzycie w Kogoś takiego??


Ostatnio zmieniony przez Amos dnia Czw 10:34, 28 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Traquair
Moderator
Moderator


Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: ze Smoczej Stolicy

PostWysłany: Pią 22:07, 10 Lut 2006    Temat postu:

Jakby to powiedzieć... Ja zostałam wychowana bez religii i "Opowieści z Narnii" czytałam, nie zauważając (bo niby jakim cudem) żadnych chrześcijańskich powiązań. Dla mnie ta książka była sama w sobie magiczna. Dopiero później (choć się nie "nawróciłam") dojrzałam te wszystkie odniesienia do Biblii. Ale, jak mówię, dla mnie nie mają one większego znaczenia.

Powiem tak: dla mnie żadnego Boga nie ma, choć nie przeczę, że może istnieć dla innych. Ale nie myślcie, że jest to takie obnoszenie się tym i szpanowanie (np. "Ja jestem ateistką i dlatego nie chodzę na religię."). Mnie po prostu nikt Boga nie pokazał na początku. Ale na razie wcale nie odczuwam jego potrzeby (ani tym bardziej obecności)...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivien
Administrator
Administrator


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 1433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 11:42, 15 Lut 2006    Temat postu:

Przesłanie Opowieści....
Jak czytałam tę powieść pierwszy raz to, prawdę powiedziawszy, nie zwróciłam szczególnie uwagi na podobieństwo do Biblii. Ale nie ma się co dziwić, w końcu byłam jeszcze szczeniakiem...
Dopiero później, jak czytałam książkę kolejny raz, doszukałam się różnych odniesień do wiary. Tak naprawdę, to za każdym razem, gdy sięgam po Opowieści, odnajduję coś nowego, tak jakbym na pewne rzeczy była jeszcze zamknięta i niedojrzała. Może to tylko moje wrażenie, może nie czytam dokładnie, za szybko, nie mam pojęcia. Ale osobiście nie przeszkadza mi przesłanie tej powieści, raczej pomaga w zrozumieniu tego, w co wierzę.
Jeżeli chodzi o moją wiarę... hmm. Jestem wierzącą osobą, według mnie nawet bardzo (chociaż nie mi to oceniać).
Wierzę, że Bóg istnieje i wiara jest ważną częścią mojego życia.
W 2002 roku poszłam pierwszy raz (potem byłam jeszcze 2 razy) na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Podczas tych 10 dni moja wiara umocniła się i zapuściła korzenie (jeżeli mogę tak powiedzieć) w mojej duszy. Naprawdę czułam wtedy bliskość Boga, Maryi.
Oczywiście na początku miałam lekkie załamanie. Drugiego dnia wieczorem stwierdziłam, że już nie dam rady i następnego dnia wracam do domu. Chodziło przede wszystkim o ból fizyczny (na lewej stopie naliczyłam 17 bąbli) i wyczerpanie (w końcu to ponad 30 km dziennie). Ledwo chodziłam. Rano wstałam i... nie wiem, czy to moja podświadomość zadziałała czy to naprawdę jakiś cud, bo nie czułam żadnego bólu, nic mnie nie bolało, chociaż moje stopy wyglądały jeszce gorzej niż poprzedniego dnia.
Może to głupie, co napiszę, ale uważam, że Ktoś chciał żebym doszła i Ktoś chciał wysłuchać moich próśb i podziękowań.
Wiem także, że było to niesamowite przeżycie dla mojej duszy (mordęga dla ciała, odpoczynek dla ducha).
Trudno mi wyrazić słowami, to co się czuje wtedy, gdy widzi się już Jasnogórską Wieżę i leży krzyżem przed Obrazem - trzeba to przeżyć samemu....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zinette
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Saharenu

PostWysłany: Śro 17:34, 03 Maj 2006    Temat postu:

Oczywiście, nie ma w tym nic głupiego, ja też to przeżyłam Wink
Ale tego się nie da wytłumaczyć, trzeba to przeżyć.

Dla mnie była to pewna "korekta". Nazywam to tak, bo w szkole muzycznej każdy skrzypek przechodzi korektę, kiedy już rozumie skrzypce. Kiedy zaczyna rozumieć jak to wszystko jest ważne, prosta postawa, ręka na smyczku, czystość grania.
Tego potrzebowała moja dusza. Ja byłam (jestem) wychowywana w Chrześcijańskiej rodzinie. Jak byłam mała (a chociażby mniejsza, tak przed komunią) nie czułam żadnego problemu wiary. Był Bóg, był dobry i chociaż Go kochałam, to nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Było to dla mnie tak oczywiste jak to, że śpi się w piżamie i rano trzeba się przebrać w co innego Razz
Dopiero jakoś od czwartej klasy zaczęłam się oddalać... oddalać... Nie dla tego, że go nie kochałam. Po porstu nie umiałam być lepszą w mojej klasie, w tym towarzystwie, spowiedź była czymś obcym i strasznym, bo tego wszystkiego nie rozumiałam. Wtedy przeczytałam pierwszą część Narnii, podobała mi się, ale nie chciałam czytać dalej.
W gimnazjum dopiero wszsytko się zmieniło za sprawą pewnego księdza i kilku dziewczyn w takiej samej sytuacji duchowej jak ja. Od tamtej pory Bóg jest dla mnie prawdziwym Ojcem i nie wyobrażam sobie jak mogłoby być inaczej. Przeczytałam wtedy Narnię w całości i do teraz czytam raz po raz zapamiętując jakieś piękne myśli. Lewis i Tolkien nawrócili sie do chrześcijaństwa i chcieli przekazać to w swoich książkach. Od Tolkiena chyba nawet rodzina się odwróciła... Oni zamieścili tam tą wiarę, to przesłanie (moim zdaniem oczywiście), ale nie na siłę. Przede wszytkim, to są wspaniałe światy, Śródziemie, Narnia Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neini
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: En'shine

PostWysłany: Pią 18:56, 08 Wrz 2006    Temat postu:

Czytając Narnię, nie zwracała uwagi na podobieństwa do Biblii. Nie lubiłam żadnych tego typu porównań. Denerwowało mnie to. Dopiero niedawno, szczególnie po przeczytaniu "Ostatniej Bitwy" i uczęszczaniu na forum, zaczęłam traktować to jako zaletę, nie wadę.
Jestem wychowana w rodzinie wierzącej. Liczyła się i liczy wiara. Może te wieczorne modlitwy "Ojcze nasz..", chodzenie do kościoła sprawiły, że teraz próbuje sama pogłębiać swoją wiarę. A jest to bardzo ciekawe zajęcie. Wink Ja jestem ewangeliczką, czego nigdy nie ukrywałam i nie mam zamiaru zatajać. Dla mnie wiara jest czymś bardzo ważnym, czymś bez czego bym nie żyła, nie istniała. Po prostu wierzę, i to się dla mnie liczy. Kocham tego Kogoś i wiem, że kiedyś się spotkamy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wild Child
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 07 Sie 2006
Posty: 1234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z drogi do Nieba

PostWysłany: Nie 13:05, 10 Wrz 2006    Temat postu:

Hmm...Wierzyłam w Boga praktycznie od zawsze. Jeszcze pamiętam te momenty, w których tata uczył mnie modlitw, gdy byłam małym dzieckiem. Tylko ze ta wiara była raz silniejsza, raz słabsza. Prawdziwa wiara zaczęła się jednak w piątej klasie podstawówki. Odmieniły mnie wówczas rekolekcje wielkopostne, jakie odbywały się w szkole, rozmowy z Wróżką (moja była wychowawczyni)... Jeszcze wcześniej odkryłam obecność Boga i Matki Bożej w moim życiu, a stało się to po pewnych modlitwach, które właściwie nie były klęczeniem i odmawianiem "zdrowaśków", tylko zwyczajną rozmową. Wtedy właśnie zaczęłam szukać tego sensu. Głębię tego szukania odkryłam stosunkowo niedawno, w Wielki Czwartek przed tegorocznymi Świętami Wielkanocnymi. Wtedy odkryłam swoje prawdziwe pragnienia, sens tego, dlaczego wierzę, stopniowo nawiązywałam lepsze relacje z Bogiem.
Narnia była dla mnie kolejnym umocnieniem tej wiary. Kolejnym krokiem , jaki pokonałam w drodze na ten wielki Szczyt. Po przeczytaniu "Ostatniej Bitwy" znacznie bardziej uwierzyłam w to, że kiedyś tam dojdę. Że kiedyś odnajdę Dom Ojca. Chcę tego coraz bardziej, chcę być przy Bogu, ale wiem, że jeszcze mam jakiś cel do wypełnienia tu, na ziemi. Jeszcze nie znam tego celu, ale myślę, że będzie mi on potrzebny później...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Czw 11:15, 28 Wrz 2006    Temat postu:

Wiele, wiele lat temu zobaczyłem w telewizji fragment serialu "Opowieści z Narnii". Spodobał mi się on, a nawet zafascynował mnie, choć niewiele z niego zrozumiałem. I od tamtej pory pragnąłem zobaczyć i przeczytać więcej. Z serialem się nie udało, a do książki nie mogłem jakoś dotrzeć.
Mijał czas. Dzięki "Władcy Pierścieni" i "Hobbitowi" zainteresowałem się J. R. R. Tolkienem. Czytając o twórcy Śródziemia dowiedziałem się o Inklingach i jego przyjaźni z C. S. Lewisem oraz nawróceniu tego ostatniego. W międzyczasie sam się nawróciłem, czyli zaufałem Bogu i oddałem Mu swe życie (pochodzę z rodziny katolickiej, więc od dziecka wiedziałem o Bogu, ale był On dla mnie kimś dalekim i obcym, jednak On chciał być mi bliskim, więc przez mego przyjaciela doprowadził mnie do ludzi, dzięki którym Go poznałem).
Będąc już głęboko wierzącym człowiekiem przeczytałem "Trylogię międzyplanetarną" Lewisa (swoją drogą kapitalna książka zachęcam wszystkich do jej przeczytania), ale do "Opowieści..." było jeszcze daleko. Dopiero informacje o ekranizacji "Lwa, czarownicy i starej szafy" sprawiły, że w końcu po "Opowieści..." sięgnąłem.
Tak, czytałem je koncentrując się przede wszystkim na ich chrześcijańskim przesłaniu. I nie zawiodłem się, bo jest ono mocne i wyraźne. Ale przedstawione we wspaniały sposób, bez dydaktycznego bełkotu i moralizowania, dzięki czemu dociera do serc dzieci i urzeka dorosłych.
Mnie też Narnia bardzo urzekła, stała się ona obrazem raju, w którym chcę bardzo zamieszkać. I przez to całe "Opowieści..." zachęciły mnie do dalszego poznawania Boga i służenia mu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Harpoon
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gar-deroba, Staraszafa

PostWysłany: Sob 18:56, 18 Lis 2006    Temat postu:

No to może ja coś powiem...

No więc zacznijmy, jak wszyscy od przesłania w Narnii.
A więc odniesienia do chrześcijaństwa znalazłem dość szybko, chociaż na siłę się ich nie doszukuję. Nie mają też dla mnie żadnego większego znaczenia w odniesieniu do całości.

A jeśli chodzi o kwestię samej wiary, to sprawa się trochę komplikuje.
Na początku powiem, że nie będę tu pisał, w jakiej rodzinie się wychowałem, bo moim zdaniem nawet jeśli ma, to nie powinno mieć żadnego wpływu na wiarę. Nie napiszę też o żadnym specjalnym wydarzeniu, które coś we mnie odmieniło, bo nic takiego nie miało miejsca. Nie było też żadnego nawrócenia, pogłębienia, osłabienia wiary czy innych tego typu rzeczy.
Trudno też jest mi stwierdzić, czy zaliczam się do ludzi wierzących, czy nie. Co nie znaczy od razu, że nie wiem, czy wierzę w Boga, albo że należę do tzw. grupy osób wierzących, ale nie praktykujących...
Chodzi o to, że jak to u mnie bywa, lubię sobie wszystko przemyśleć. I doszedłem do, mniej lub bardziej zgodnych ze sobą wniosków.
No, ale po kolei.
Jak już powiedziałem, wierzę w istnienie kogoś takiego jak Bóg. I zdaję sobie sprawę, że w pełni go nie rozumiem (bo przecież jestem tylko człowiekiem) i pewnie nigdy nie zrozumiem. Dlatego też nawet w całości nie próbuję.
Wiem też, że wiara w Boga a "posłuszeństwo" kościołowi idą w parze. Z resztą w ogóle, jeśli chodzi o kościół, to mam pewne wątpliwości, co do jego słuszności. Pierwsza rzecz, która mnie drażni to to, że kościół jest pełnoprawną instytucją... Tego moim zdaniem nie powinno być. Inna sprawa - spowiedź. Z tego, co wiem, początkowo była ona płatna, co samo w sobie jest już tragiczne. Idea spowiedzi wiąże się też z jeszcze jedną (moim zdaniem największą) wadą kościoła. Chodzi o to, że, przynajmniej kiedyś, tacy księża mieli niemal pełną wiedzę o tym, co robią i co myślą ludzie. A to dawało im wielką władzę. Bo powiedzmy sobie szczerze... od czasów Konstantyna władza kościoła w Europie błyskawicznie rosła. Bezsprzecznie rządził on myślami, a więc o czynami ówczesnych ludzi. A kiedy pojawiał się ktoś, kto mógł temu zagrozić, został usuwany, np. przez utworzoną później "świętą inkwizycję". I gdzie tu w tym wszystkim Bóg? No, ale teraz obrońcy kościoła powiedzieliby (i słusznie): ale tego już nie ma. Nie. Nie ma. Jednak władza, w pewnym sensie pozostała. I jak można pozbyć się żądzy władzy, tak o wiele trudniej jest się jej wyrzec. I dalej można dostrzec mieszanie się kościoła w sprawy świata. No, ale skończmy już z tą nagonką, bo wcale nie jestem wrogiem kościoła, ma on jednak swoje wady.
A wracając do kwestii samej wiary, jak już wspomniałem powinna być ona (moim zdaniem) sprawą indywidualną każdego człowieka. Mówiąc inaczej, każdy powinien mieć na ten temat swoją własną wizję. Czy jeszcze inaczej, każdy powinien wierzyć na swój własny sposób. Bo skoro każdy z nas ma inny charakter, inne doświadczenia i wyobrażenia, to czemu wszyscy mamy identycznie wierzyć?
Inna sprawa, która mnie zastanawia, to co z wyznawcami innych religii. Co z osobami, które żyły oddane swoim religiom, niekoniecznie gorszym w zasadach od chrześcijaństwa. Czy po śmierci spotkają Boga, który powie im coś w stylu: "słuchaj, dobrze żyłeś, ale według złych zasad. Twój bóg nie istnieje, jestem tylko ja."? I co w takim razie? Jak taki człowiek to odbierze? Ucieszy się, że przez całe życie wierzył w coś, co nie istnieje?
A co, jeśli wszystkie religie to tylko kwestia ludzkiej interpretacji? Kto wiem, może znając mentalność różnych ludów kiedyś Bóg objawił się każdym w taki sposób, aby go najlepiej zrozumieli... Jeśli tak, to te wszystkie wojny o wiarę wydają się nie tyle absurdalne, co nawet w pewnym sensie śmieszne. Prowadzić wielkie wojny o tą samą osobę.
Pozostaje też kwestia tego, co po śmierci. I jak to jest wyznawcami różnych religii. I czy rzeczywiście istnieje coś takiego jak niebo i piekło, a nie jest to tylko wymyślony środek perswazji dla ludzi. Ja myślę, że po prostu każdy pójdzie tam, gdzie wierzy. Jeśli ktoś wierzy, że jeśli będzie dobrze żył, trafi do czegoś takiego, jak niebo, i będzie dobrze żył - trafi tam. I będzie to te niebo, w które wierzył. Jeśli natomiast ktoś wierzy, że po śmierci po prostu zniknie, jakby nigdy go nie było - tak też się stanie.
Tylko co w takim razie z osobami, które postępują według złych zasad? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Nie wierzę jednak, że istnieje coś takiego jak piekło, gdzie za złe życie trafiają ludzie bez szansy powrotu i poprawienia się. Ale to jest jedna z rzeczy, których dowiemy się (a może i nie) później.
No, to by było na tyle, jeśli chodzi o moje na ten temat przemyślenia.
Mam nadzieję, że Was (tych, którym zechce się to w całości przeczytać) nie zanudziłem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neini
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: En'shine

PostWysłany: Wto 21:39, 21 Lis 2006    Temat postu:

Cytat:
. Kto wie, może znając mentalność różnych ludów kiedyś Bóg objawił się każdym w taki sposób, aby go najlepiej zrozumieli...

A więc istnieje możliwość, że ten Bóg w którego wierzą chrześcijanie, może być zarazem Allahem wyznawców islamu? Dla mnie to raczej jest niemożliwością: po co Bóg, który dla nas jest miłością i pokojem miałby sie objawiać muzułmanom jako brutalny sędzia, dla którego przelewa się krew?
Czy chodziło Ci raczej o to, że Bóg przedstawia się każdemu, tak jak chce go widzieć? Człowiek wierzy w to co uważa za słuszne, a Bóg specjalnie stworzył swoje różne postaci?

Jeśli przyjmiemy zasadę, że Bóg jest jeden, jedyny tylko przedstwiony w różnych postaciach, to każdy człowiek wierzący w obojętnie "coś" doznałby życia wiecznego. Przecież Bóg jest wszystkim. Tylko nie rozumiem, jak to możliwe, że ludzie którym Bóg nakazał zabijać w jego imieniu, mają być sądzeni jak tak jak ludzie, którym tego zakazał. Raczej jest to niemożliwe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Harpoon
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gar-deroba, Staraszafa

PostWysłany: Śro 18:57, 22 Lis 2006    Temat postu:

Przepraszam bardzo, a chrześcijanie nie zabijali w imię Boga. Nie mówili, że to z jego woli?
Z Islamem jest teraz tak samo, jak kiedyś z chrześcijaństwem.
Z resztą... weź Koran i znajdź tam jakiś fragment o "zabijaniu niewiernych".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 13:18, 27 Lut 2007    Temat postu:

Mnie odniesienia do Biblii w Narnii w ogóle nie przeszkadzają. Nie są nachalne, nie trącą moralizmem... Można powiedzieć, że Narnia to taka Ewangelia dla dzieci, wtopiona w świat magiczny, bo w obecnych czasach taki bardziej przemawia do dzieci.

Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 18:03, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nani
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Lis 2007
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Nawiedzonego Dworu

PostWysłany: Sob 12:52, 24 Maj 2008    Temat postu:

W książkach o Narnii nie zauważyłam żadnych odniesień do chrześcijaństwa.
Po prostu czytam z ciekawośći.
Ja jestem wiary prawosławnej. Wierze w Boga, chodzę do cerkwii 3 razy w tygodniu, modlę się rano i wieczorem, chodze do spowiedzi i do komunii. Czasem denerwuję mnie jak ktoś obraża Boga. bardzo lubię chodzić do cerkwii na religię. Jest inna niż w szkole. Nie ma ocen ani odpytywania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 16:06, 02 Cze 2009    Temat postu:

Jestem katoliczką, chodzę na Msze Święte i naprawdę wierzę w Boga. Jest on dobrym Ojcem każdego z nas. Uważam, że nawet ci, którzy nie wierzą powinni uwierzyć. Powinni go poznać póki czas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 20:02, 07 Paź 2010    Temat postu:

Uważam tak samo jak Nienna. Jestem praktykującą katoliczką, dodatkowo należę do Oazy i chodzę do takiej szkoły. Naprawdę wierzę w Boga i nie potrafię zrozumieć jak ludzie odrzucają wiarę, wcale nie poznawszy jej albo z powodu lenistwa. Bo ja wiele razy doświadczyłam Bożej pomocy, wiedziałam, że wysłuchał moich próśb.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Siedem Wysp Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island