Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
W ciemnym lesie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 19:09, 13 Maj 2009    Temat postu: W ciemnym lesie

Poniedziałek. Kolejny szkolny dzień. Marina wracała do domu. Była wściekła. Ostatnio nic jej się nie udawało! Nie było dnia, w którym nie dostałaby złej oceny. Na dodatek pokłóciła się z Leną. Nie warto było nawet wspominać! Z resztą - co to za różnica? I tak jest bogatsza - ma wyobraźnię. Och, gdyby nie marzyła, dawno pogrążyłaby się w depresji! Kiedy dochodziła do domu zauważyła małego kota. Był widocznie przestraszony i zabłąkany.
- Hej, mały - wyszeptała mimowolnie - chodź tu!
Marina miała sentyment do kotów. Potrafiła przesiedzieć całe popołudnie wpatrując się w te niezwykłe zwierzęta, nawet nie tykając lekcji. Niestety jej rodzice nie zgadzali się na żadne "czterołapy". Dziewczyna dziwiła się dlaczego - przecież i tak rzadko wpadali do domu. Czasem tylko na chwilę. Ale nie dotykało jej to tak bardzo - mogła marzyć ile tylko chciała. Jakby na złość, przeszkadzał jej młodszy brat, Antek. Ciągle wpadał do pokoju, wrzeszcząc i namawiając do zabawy w piratów, chowanego, czy poszukiwaczy skarbów. Wtedy musiała wychodzić do swojej kryjówki, o której tylko ona wiedziała - starego domku na drzewie w pobliskim lasku, w części, do której nikt nigdy nie chodził, zapomnianej, ponoć przeklętej. Jednak Marina nie była zabobonna i nie bała się przedzierać przez różnego rodzaju gestwiny - dla świętego spokoju gotowa była pójść nawet na cmentarz, niż znosić wrzaski sześcioletniego Antka.
- Ćśś - szepnęła dziewczyna biorąc kota na ręce - nic się nie bój, maluszku, zaraz dam ci mleka.
Marina wiedziała, że rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby zobaczyli ją w domu z kotem, ale co miała zrobić? On już ją zniewolił i nie dawałby jej spokoju. Cichutko, weszła do domu, szybko zamykając się w pokoju. Wypuściła kotka na podłogę. Spojrzała na niego i powiedziała:
- Od dzisiaj będziesz się nazywał Leopard.
Nagle usłyszała cichy chichot. Zaskoczona spojrzała w tamtą stronę.
- Antek! - krzyknęła dziewczyna - Ile razy mam ci powtarzać, że NIE MOŻESZ siedzieć w moim pokoju?! Co zmajstrowałeś?
Chłopiec zrobił niewinną minę.
- Marin, nie denerwuj się, byłem tu przypadkiem, przyszłem..
- Przyszedłem! - poprawiła go dziewczyna - Nie obchodzi mnie po co tu przyszedłeś, nigdy nie powinno cię tu być. A jeśli powiesz rodzicom coś o kocie, to wypruję z ciebie flaki! A teraz zmykaj!
- Dobra, dobra - odezwał się Antek - nie powiem, ale pod warunkiem, że będę mógł się z nim bawić.
Marina westchnęła.
- Niech będzie, ale jeśli się wygadasz, to nigdy się z nim nie pobawisz, bo mama każe go wyrzucić za drzwi.
Chłopczyk uśmiechnął się, rzucił krótkie "Nie ma sprawy" i pędem wybiegł z pokoju. Dziewczyna odetchnęła głęboko. Popatrzyła na Leoparda. Mały kociak rozkosznie bawił się kawałkiem dywanu.
"Jaki on słodziutki" - pomyślała Marina.
- Gdybyś był gepardem - zaczęła - mógłbyś bardzo szybko biegać, a ja pędziłabym na twoim grzbiecie. Gdybyś był lwem - mówiła dalej - byłbyś bardzo odważny. Poszedłbyś ze mną do szkoły i nikt nie dokuczałby mi. Wszyscy baliby się. A gdybyś...
Marina nie dokończyła, bo w tym momencie drzwi do pokoju otwarły się i ukazała się w nich wątła kobieta o niebieskich oczach i ciemnych włosach.
Dziewczyna zerwała się z krzesła i natychmiastowym ruchem wsunęła Leoparda pod łóżko, sama upadając na kolana i mocno je tłucząc.
- Jesteś już, kochanie - odezwała się kobieta - odrobiłaś lekcje?
- N-niee! - wystękała Marina.
- No to co robisz? Bierz się za zadanie. Zaraz będzie obiad.
- Tak, mamo.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się, dziewczyna podniosła się z klęczek oglądając swoje kolana.
- Auu! - jęknęła widząc sporą ranę - dużo mnie kosztowałeś! - zwróciła się do Leoparda delikatnie wyciągając go spod łóżka. W odpowiedzi na to, kotek popatrzył na nią krótko i umył sobie pyszczek.
- Dobry pomysł - stwierdziła - muszę przemyć tą ranę, bo inaczej może wdać się zakażenie - zaśmiała się powtarzając słowa swojej pani od biologii. Spojrzała na kota i szepnęła:
- Zostań tu i nie wychodź nigdzie, bo jeśli to zrobisz, to kaplica!
Leopard, jakby rozumiejąc jej słowa, ponownie wlazł pod łóżko.
Marina wymknęła się z pokoju i zamknęła się w łazience. Obmyła skaleczenie wodą z mydłem, po czym zdezynfekowała wodą utlenioną i zalepiła plastrem. "Z dwojga złego, lepiej na jednym kolanie niż na dwóch" - pomyślała sycząc z bólu.
Kiedy już umyła ręce, wróciła do pokoju i z ciężkim sercem zabrała się za zadanie.
Po jakiejś godzinie nad książkami poszła zjeść obiad. Jak zwykle szybko wmłóciła swoją porcję, po czym wzięła z kuchni miskę i nalała mleka dla Leoparda. Kiedy weszła do pokoju zobaczyła jak szczęśliwy kotek wybiega ku niej skacząc i miaucząc.
- Cicho, już cicho! Jeszcze rodzice cię usłyszą.
Dziewczyna postawiła miskę na podłodze, a Leopard szybko, jak spragniony słoń wypił jej zawartość, pozostawiającą białe kropelki na jego wąsach. Marina uśmiechnęła się. Nagle usłyszała kroki.
- Pod łóżko, ale już - syknęła, wpychając kotka do sprawdzonej kryjówki razem z miską. To znowu była jej mama.
- Nie siedź na ziemi - powiedziała - jedziemy z Antkiem na zakupy. Może chciałabyś...
- Nie! - krzyknęła Marina, a widząc zdumienie mamy szybko się usprawiedliwiła - po prostu mam jeszcze coś do zrobienia.
- W porządku, będziesz gdzieś wychodzić?
- Chyba tak, weźcie klucze. - odrzekła dziewczyna.
- Nie siedź na ziemi - upomniała ją pani Malwowska z zatroskanym wyrazem twarzy.
Kiedy tylko rodzice i młodszy braciszek opuścili ciasne mieszkanko, Marina od razu zabrała Leoparda i poszła do swojego domku w Ciemnym Lasku. Tak nazwała to tajemnicze i ciche miejsce. Doskonale pamiętała drogę do swojego "świata" - od drzwi w lewo, furtka w ogrodzie, na prawo, potem przez dziurę w ogrodzeniu pod wielkimi krzakami i potem już prosto, prosto, prosto przez las, aż do starego buka, od niego skręcić w prawo, zgodnie ze znakiem wyrytym na jego korze, dalej już tylko "przeczołgać się" pod paroma większymi krzakami leśnymi i wychodzi widząc dąb, na którym jest zbudowany jej domek.
- Pięknie tu - rzekła sama do siebie - trzeba by zrobić małe porządki.
Wspięła się po sznurowej drabince i weszła do środka. Dawno tam nie była, przez te kłopoty w szkole! Rozejrzała się dookoła. Gdzieniegdzie leżały zaschnięte liście, zobaczyła również swoje farby i jakieś papiery, na których było coś zapisane. Teraz podeszła do jednej z szafek. Otwarła ją. Była w niej tylko pusta puszka po konserwach i jakieś ołówki, ale nie o to jej chodziło. Odsunęła wszystko i poluzowała tylną ściankę komody - ustąpiła. Tam zobaczyła dobrze jej znane pudełko - otworzyła je. Znajdował się tam szlifowany kamień, przypominający szafir, ale na pewno nim nie był. Oprócz niego w pudełku znajdowała się mapa lasku, sama przez nią wykonana, zasuszona czterolistna koniczynka i trochę pieniędzy - na drobne wydatki. Marina uśmiechnęła się. Gdyby nie to miejsce!
Leopard skakał jak oszalały. Najwyraźniej spodobało mu się tutaj. Dziewczyna będzie musiała pomyśleć nad urządzeniem mu tutaj mieszkania, tak na lato. Sądziła, że nie będzie miał nic przeciwko temu.




Co o tym sądzicie? To tylko początek - będę dalej pisała, jak tylko znajdę
trochę czasu.Smile Mam nadzieję, że wam się spodoba!


Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Czw 16:04, 14 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat
Gość





PostWysłany: Śro 19:54, 13 Maj 2009    Temat postu:

Ten tekst podoba mi się dużo bardziej od "Złotych Wrót". Marina wydaje mi się dość sympatyczna :) Tylko czemu ona ciągle nie chce bawić się z bratem? Przecież on jest słodziutki... Mało wiemy jednak o wyglądzie postaci, czy nawet kota (poza tym że jest mały). I jeszcze jedna uwaga - koty nie powinny pić za dużo mleka - u niektórych wywołuje biegunkę :) I koty się raczej karmi, niż daje im się pić. Ale teraz, w tym domku, będzie sam polował na ptaszki...
Pomysł jest dobry, mam nadzieje że dalej też będzie ciekawie. Napisz więcej o problemach Mariny w szkole, o jej rodzinie i ich wzajemnych relacjach, o tym skąd w ogóle jest ten domek na drzewie... Sama zbudowała?
I podoba mi się. Napisz coś więcej!


Ostatnio zmieniony przez Nat dnia Śro 19:55, 13 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 13:17, 14 Maj 2009    Temat postu:

Ja też uważam, że jest lepsze od "Złotych Wrót". Język bardziej literacki, choć można poznać, że nie pisze go ktoś dorosły, ale to w niczym nie przeszkadza. Mam tylko jedno zastrzeżenie: słowo "wmłóciła" (jeśli w ogóle takie istnieje, bo w słowniku go chyba nie ma) pisze się, zdaje mi się, przez "ó" z kreską (wymienia się na "młocka"), a nie przez zwykłe "u". I chyba do jedzenia nie bardzo pasuje. Lepiej by brzmiało "pochłonęła" albo "wrzuciła w siebie". To tylko tak na marginesie.
Czy to też będzie fantasy?


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 18:08, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 17:52, 25 Maj 2009    Temat postu:

Nie wiem, Justyno! To zależy tylko od mojej weny...


Domek był zbudowany dość dawno, przez rodziców jej przyjaciółki, która wyjechała na stałe do Australii. Marina odczuwała bolesną stratę - tak jakby Joanna umarła. Prawda, dziewczyny pisały do siebie często i dzwoniły, ale jednak to nie to samo, co rozmowa, spotkanie. Marina westchnęła. Jedyną ucieczką od kłopotów było to miejsce. Wbrew pozorom deski i sznurowa drabinka były dla niej całym życiem. Tutaj mogła marzyć, biegać, wspinać się po drzewach, czytać, rysować, a jak była bardzo zdesperowana - uczyć. Teraz musiała wziąć się do roboty - domek nie był jakimś cudownie zachowanym miejscem, nie była tu od zimy! Dziewczyna z trudem oderwała się od rozmyślań. Wstała i zaczęła omiatać podłogę "podręczną miotłą", którą tam przyniosła Joanna mimo protestów swojej mamy. Rumiana twarz Mariny rozjaśniła się, kiedy wspominała kłótnie przyjaciółki z rodzicami. I tak w końcu wszystko się układało.
Kiedy ostatni listek spadł na dół wzięła się za okna. Poszarzała farba zaczęła złazić płatami, a gwoździe wystawały poza ramy. Podniosła młotek i zaczęła ostrożnie przybijać odstające elementy.
"Siatkę też przydałoby się wymienić" - pomyślała patrząc na odarty skrawek przejrzystej kanwy, który miał chronić przed muchami, szerszeniami i innymi nieproszonymi gośćmi w postaci owadów - "Na szczęście mam tutaj zapasy". Podeszła do sporej szafki, wiszącej na północnej ścianie domku i wyjęła z niej wszystkie potrzebne rzeczy: farby, puszkę, pędzle, zwój kanwy, gwoździe i szpilki. Zaraz zaczęła wymieniać stare gwoździe, malować framugi na przyjemny, cielisty kolor, przypinać kanwę do okien i z powrotem montując zasłonki. Kiedy już wszystko było na swoim miejscu zeszła na dół i udała się z wiadrem do wąwozu. Musiała przejść spory kawałek drogi, ale po niedługim czasie wracała z zimną wodą. Postawiła ją na dole, a sama poszła po gąbkę i jakiś płyn, podarowany przez mamę Joanny w przypadku mycia podłogi. Tym razem bardzo się przydał! Marina szybko umyła każdy zakątek i zakamarek chatki. W końcu wystarczyło tylko pochować rzeczy, które leżały na małym stole, czyli wszystkie papiery, książki i sprzęty, które wyciągnęła, aby umyć izbę. Kiedy to zrobiła, stwierdziła, że "dom odżył". Tak było naprawdę. Wszędzie było czysto, czuło się piękny zapach.
- No! To teraz mogę zacząć budować mieszkanko dla Leoparda! - powiedziała do siebie Marina i uśmiechnęła się radośnie. Kotek gwałtownie podniósł się z kąta, w którym dotychczas siedział nie przeszkadzając w porządkach. Jednak najpierw dziewczyna musiała zrobić coś jeszcze. Znowu otworzyła małą komodę - tę, w której chowała swoje skarby. Tym razem odsunęła tylną ściankę z górnej półki (w dolnej ściance było pudełko) i wyjęła z niej gruby zeszyt - dziennik. Dawniej zapisywała w nim szalone pomysły Joanny i swoje komentarze, ale teraz... teraz wszystko się zmieniło i Marina prowadziła dziennik, który był tak jakby "tajnym pamiętnikiem", dokumentem ze wspomnieniami, do których można wrócić, zatopić w nich swoje smutki i zapomnieć o rzeczywistości. Dziewczyna już od bardzo dawna w nim nie pisała. Otworzyła go. Na okładce było napisane: Dziennik Joanny i Mariny. Przewróciła kilka kartek, wzięła ulubiony długopis i zapisała:

24 kwietnia, pierwszy wpis tej wiosny
Poniedziałek (niestety)
Dzisiaj pogoda ładna, nie widać wrogów. Przyszłam tu pierwszy raz tego roku. Las kwitnie. Wszędzie widzę kwiaty jarzębiny i kasztanów. Wcześniej nie znajdywałam w ogóle czasu, ponieważ miałam okropne kłopoty w szkole! Moja wychowawczyni stwierdziła, że nie przykładam się do prac domowych i nie potrafię większości praktycznych rzeczy, więc muszę zostawać po lekcjach w szkole i to jeszcze parę godzin! Nie wiem jak ja to przeżyłam. W końcu musiałam zacząć uważać na lekcjach i odrabiać zadania.. Inaczej ten babsztyl by mnie zamordował! Przecież muszę mieć trochę czasu na marzenia! To najważniejszy element mojego życia. To, co ona zrobiła jest takie, jakby wyciągnęła rybę z wody, odłączyła chorego od respiratora! Według mnie postąpiła nieprzyzwoicie. W każdym razie nic się nie zmieniło: nadal jestem "niedostępną marzycielką" i tęsknię za Joanną! Ile jeszcze będę to znosić?...


Marina poczuła, że nie może już dalej pisać, więc zamknęła zeszyt i wsadziła go za ściankę, starannie zastawiając ją puszkami i książkami. To samo z dolną częścią szafki. Dodatkowo zamknęła ją na klucz, który nosiła zawsze na czarnym rzemyku, na szyi. Podniosła się z podłogi i stwierdziła, że już czas wyciągnąć parę desek ze "składziku" i wbudować je we wnętrze izby, tak, żeby Leopard był bezpieczny. W każdej chwili mógłby sobie zejść na dół, potem i tak wdrapałby się na drzewo.
Kiedy Marina skończyła budowę kociej budki powiedziała do Leoparda:
- No! Oto twoje nowe mieszkanko. Teraz będę cię odwiedzać codziennie. Codziennie po szkole.
Kot jakby rozumiejąc to, co mówiła wszedł do swojej chatki i od razu zasnął.
"Jutro przyniosę mu coś do jedzenia" - pomyślała Marina - "Teraz czas wracać do domu".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 15:54, 16 Cze 2009    Temat postu:

Zwykła ulica.. Słońce chyli się ku zachodowi, na szosie nie widać nikogo. Prawie nikogo. Drogą jednak ktoś biegł. Pędził tak szybko, że za nim wznosiły się tumany kurzu. To trzynastoletnia dziewczyna o jasnobrązowych włosach, rumianej buzi i szarych oczach. To Marina. Wracała do domu po wyprawie do ciemnego lasku. Zdecydowała się na powrót ulicą, gdyż wolała nie denerwować swojej mamy mokrym od rosy ubraniem i liśćmi we włosach. W końcu przeszła furtkę, weszła do ogródka i otwiarła drzwi wejściowe. Na progu mama od razu zapytała:
- Gdzieś ty była? Cała jesteś zdyszana, czemu biegłaś?
Marina usiadła na krześle i wyrzuciła z siebie pojedyncze wyrazy:
- Na...polu... Muszę...odpocząć... Spieszyłam...się.
Jednak mama dziewczyny nie była zadowolona tą odpowiedzią.
- Spójrz na siebie! - rzekła po chwili - Cała jesteś spocona i zdyszana. Gdzie się tak spieszyłaś?
Marina spoglądnęła na swoją mamę ze zdziwieniem. Zwykle nie interesowała się tak jej sprawami. Poczuła się zmieszana i onieśmielona.
- Do domu - powiedziała po chwili.
Na tym skończyła się ta krótka rozmowa. Po tych słowach Marina wstała i poszła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Co się stało? Dlaczego mama nagle była taka podejrzliwa? Myśli nie dawały dziewczynie spokoju. Nie wie jeszcze, że takie zachowanie oznacza zwyczajną troskę. Jej rodzice zawsze się tak zachowywali, ale od wyjazdu Joanny Marina zamknęła się w sobie i przestała zwracać uwagę na otaczające ją środowisko, na ognisko domowe, brata. Zamiast żyć normalnie jeszcze bardziej pogrążyła się w marzenia i zapomniała o świecie, zapadając w długi sen, z którego obudziły ją porządki w domku na drzewie. Marina spojrzała na książki leżące na podłodze.
"Fantastyka i tylko fantastyka" - przeszło jej przez głowę. Lekki uśmieszek wstąpił na twarz nastolatki. Jednak zaraz przyćmiła go myśl, że jutro znowu szkoła.
"Od razu po lekcjach idę do lasku" - zdecydowała ostro, po czym usiadła na łóżku i zaczęła myśleć o tym, czy zrobiła już wszystko, co trzeba było, czy może jeszcze ulepszyć parę rzeczy, albo zbudować budkę dla Leoparda na zewnątrz, a nie w środku. Z tego głębokiego zamyślenia wyrwał ją szczęk otwieranych drzwi. To był Antek.
- Cześć! - odezwał się głośno - Co robiłaś i gdzie jest kot?
Marina spojrzała na niego jakby go chciała zabić. Istotnie, tak było.
- Zamknij się! - syknęła - Co ja ci mówiłam o kocie? Będzie u nas, jeśli nie będziemy o nim mówić. A tem bardziej krzyczeć! Nie pobawisz się z nim teraz. Leopard poszedł daleko stąd i nigdy nie wróci.
Chłopiec trochę się zawstydził, ale kiedy dziewczyna powiedziała "i nigdy nie wróci" poczuł sprzeczne uczucia i wybuchnął:
- Co?! Jak to nigdy?! Co mu zrobiłaś? Gdzie on jest?! Ja chcę go z powrotem!!!
Marina zrobiła gwałtowny ruch dłonią, nakazujący bratu, aby był cicho, ale było już za późno. W drzwiach pokoju stanął tata.
- Co tu się dzieje? - zapytał mocnym głosem.
Dziewczyna struchlała. Jeśli ojciec dowie się o kocie, ona może mieć szlaban na parę tygodni.
- Nic.. - zaczęła cicho, ale Antek przerwał jej krzycząc:
- Tato! Powiedz jej coś! Ona wyrzuciła z domu kota! Mieliśmy kota, a ona go wyrzuciła! - zakończył żałośnie.
Marina poczuła jak włosy jeżą się jej na głowie. Przeszyła brata lodowatym spojrzeniem, po czym wyrecytowała mechanicznie i beznamiętnie:
- Mama nie chciała kota, więc go stąd wyrzuciłam.
Ojciec spojrzał na nią ostro.
- W naszym domu był jakiś kot? - zapytał.
Antek zapalił się na nowo i zaczął znowu krzyczeć, że był, a "ona" go wypędziła, ale tata przerwał mu i kazał pójść do innego pokoju. Po odejściu niezadowolonego chłopca tata znowu spojrzał na córkę i powtórzył pytanie.
- Był - rzekła zgodnie z prawdą Marina - Ale go wyrzuciłam, bo wiem, że nie chcecie tutaj zwierząt.
Ojciec westchnął.
- Marina.. - rzekł bezradnie - Nie chcemy ich dla twojego dobra. Wiem, że gdyby tutaj był ten kot, ty nie uczyłabyś się zupełnie i to nie wyszłoby ci na dobre!
"A jak jest teraz?" - chciała powiedzieć dziewczyna, ale powstrzymała się. Nie powinna martwić rodziców, ale to wszystko przez Antka! To jego wina. Gdyby nie on, tata nie dowiedziałby się o Leopardzie i byłoby wszystko w porządku, ale teraz... Marina w ciszy czekała na słowa, które padną po chwili spokoju. Milczenie. Tata odszedł zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna zdziwiła się. Oczekiwała szlabanu, kary, a tymczasem!... Po paru minutach usiadła i pogrążyła się w przemyśleniach. Coś dziwnego działo się ostatnimi czasy w domu. Teraz trzeba o tym pomyśleć przez całą noc, a rano iść do szkoły i czekać na powrót do lasku. Taak, teraz tylko to się liczy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Wto 13:44, 23 Cze 2009    Temat postu:

Piękne.
Mam nadzieję, że to nie jest koniec tej interesującej opowieści . Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island