Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
A teraz ja...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nostress
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 10:10, 06 Mar 2007    Temat postu:

Nie wiem czemu, ale skojarzyło mi się to trochę z Buffy xD
No rzeczywiście, ta cała.. wojna ze złem.. moc, którą ma tylko Gabriela, wojowniczość z potworami.. temat oklepany. I nie podoba mi się, że zgodziła się na to wszystko tak szybko, nawet nie wiedząc dokładnie, o co chodzi, tylko dlatego, że bała się wyjść na tchórza. Mogłaś ten wątek nieco bardziej rozbudować Wink
Za to podobają mi się określenia, dialogi są ciekawe, charakter głównej bohaterki - sarkastyczny nieco i 'niedowiarkowy' - jak najbardziej miodzio. I, jak już pisałam wcześniej, lubię tego rodzaju wyliczanki, opisy tych przeszłych wcieleń Wink Te fragmenty napisałaś naprawdę dobrze, gratulujęę ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 12:25, 06 Mar 2007    Temat postu:

Dzięki nostress za uwagi. Laughing Mogłabyś mi podać pomysły do rozbudowania wątku, o którym wspomniałaś?
Poza tym, jak już wspomniałam, ta cała walka ze złem jest przygrywką do dalszej akcji. Nie myśl, że dalej Gabriela będzie tylko walczyć z potworami i nic więcej. Ale musi się nauczyć walczyć, więc czeka ją mały trening. Tyle na razie mogę zdradzić.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:05, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nostress
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 12:45, 06 Mar 2007    Temat postu:

No to się cieszę. Wink A z tym wątkiem - mogłaś, np., bo to tylko jedna z możliwości, opisać uczucia Gabrieli, napisać o jej rozterkach, mogła wpierw się nie zgodzić, mając na uwadze dotychczasowe życie, mogła zadawać więcej pytań, bo wyszło tak trochę nienaturalnie - praktycznie nic nie wiedziała o swoim zadaniu, tylko uniwersalne 'będziesz walczyć ze złem', i od razu wyraziła zgodę. Mogłaś pokierować akcją w ten sposób, że Gabriela dopiero po jakimś zdarzeniu uświadamia sobie, że to jej powołanie, przeznaczenie, i że do końca życia będzie żałować, jeśli nie przyjmie swojego daru..
No cóż, możliwości jest mnóstwo, a ja wymieniłam tylko te, które w tym momencie przychodzą mi do głowy. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 10:36, 07 Mar 2007    Temat postu:

Masz rację. Co do jej rozmyślań, to właśnie teraz się pojawiają, a z wraz z rozwojem akcji bohaterka będzie sobie coraz bardziej uświadamiać, na co się właściwie zdecydowała....

Byłam trochę oszołomiona po tym, co przeżyłam, ale, mimo, że podobno miałam w sobie tę moc, czułam się tak samo jak przedtem. Zdawałam sobie jednak sprawę, że moje życie się zmieniło i nigdy już nie będzie takie jak przedtem. Nie martwiłam się jednak. Moje poprzednie życie było śmiertelnie nudne, może teraz zacznie się wreszcie coś dziać. Może wreszcie pojawią się jakieś fajne przygody... Gdybym tylko wiedziała, co to będą za przygody! Jakąż naiwną idiotką byłam wtedy!
Przez najbliższe dni nic jednak się nie działo. Żyłam równie spokojnie jak dotychczas. A ja, głupia, wyobrażałam sobie, że co dzień będę musiała stoczyć kilka ciężkich bitew i już widziałam siebie jako zwyciężczynię, z nogą wspartą na karku pokonanego potwora... Nie miałam pojęcia, że już wkrótce takie spokojne chwile będą rzadkością i że będę za nimi tęsknić, jak duszący się człowiek za powietrzem...
No i nadszedł pierwszy ważny dzień. Nic nie wskazywało, że będzie wyjątkowy, chyba, że za oznakę można uznać to, iż był wyjątkowo piękny jak na jesień. Cieplutko, niebo bezchmurne, grzechem byłoby siedzieć w domu, wiec poszłam do parku. Było tam pusto, aż mnie to zdziwiło, bo przy takiej pogodzie ludzi powinno być pełno. Chciałam jednak sobie trochę pomyśleć w spokoju o tym, co mnie niedawno spotkało, więc pustka ta była mi na rękę... Spacerowałam po alejkach, aż do chwili, gdy z zamyślenia wyrwał mnie jakiś okrzyk. Był to najwyraźniej okrzyk bólu. Gwałtownie wyrwana z rozmarzenia rozejrzałam sie dookoła i... zaraz, co tu się zmieniło? Byłam obok altanki, przy której stał posąg fauna. Teraz zamiast niego stało tam coś... Właśnie coś, czego nie można określić! Było ohydne. "Co, u licha - pomyślałam - zmienili zabytkowy pomnik na takie monstrum? Co to właściwie ma przedstawiać?"? W tej wlaśnie chwili "pomnik" poruszył się, a ja zobaczyłam, że przed nim na ścieżce leży mały, może 5, 6 - letni chłopczyk. To właśnie on krzyknął. Z przerażenia, a może z bólu, a może i z jednego, i z drugiego powodu? Potwór, którego wzięłam za pomnik, stał do mnie tyłem i przyciskał go obrzydliwą łapą do ziemi i syczał, prychał, warczał, nie wiem, jak określić jego głos, ale można było zrozumieć jego słowa:
- Gdzie jest wojowniczka?
Zamarłam z przerażenia. Scena byłą przerażająca, a ja właśnie się dowiedziałam, że jakaś potwora mnie szuka. Rozumiałam naturalnie, że ta "wojowniczka" to ja! Jednocześnie zdałam też sobie sprawę, że to coś z piekła rodem jest chyba niezbyt mądre, bo niby skąd to dziecko miałoby o mnie wiedzieć? Czy trąbiłam na wsze strony świata o tym, kim jestem?
No cóż, najwyraźniej nastał czas pierwszej walki, a przede wszystkim muszę uratować tego chłopczyka.
Jakoś przemogłam strach, cofnęłam się między drzewa i starałam się skupić. Jak to mówiła ta dziwna para? Że wystarczy bardzo zapragnąć, aby zmienić się w wojowniczkę... No to zapragnęłam... I nic się nie stało. Napięłam do granic możliwości wolę, ciało i zmysły i starałam się zmienić. Nic z tego! Nie udawało się! Co robić? Jeśli szybko się nie stanę gotowa do walki, ten mały biedak zginie! I ta właśnie myśl mi pomogła. Stanęłam w lekkim rozkroku, ręce wyciągnęłam w bok, a następnie uniosłam je do góry:
- Niech Moc wszechświata, żywiołów i dobra wspomogą mnie! - wykrzyknęłam, przypominając sobie słowa moich strażników. To było to! Zmieniałam się, zastanawiając nad tym, dlaczego tamtych dwoje powiedziało, że nie jest potrzebne żadne zaklęcie, podczas gdy właśnie było potrzebne! Zapomnieli, czy zmieniły się reguły od poprzedniej inkarnacji? Nie było jednak czasu na zastanawianie. Spojrzałam na siebie, zauważyłam swój trykot, poczułam również, że moje włosy znów są długie i falujące. Moc i siła napełniała moje ciało, ale prócz niej czułam też niezwykłą odwagę. Ona rownież musiała mieć źródło w tej mocy. A może to zwykła adrenalina? Albo świadomość, że mam siłę, dodała mi tej odwagi.
Pobiegłam szybko w stronę szlochającego chłopca. Biedaczek klęczał na ścieżce przed potworem. Dziwiło mnie, jak tam się znalazł sam. Co za rodzice puścili go samego, bez opiekuna? Nieopodal spotrzegłam jednak siatkę z jakmiś rzeczami i zrozumiałam, że posłali go pewnie do niedalekiego sklepu po zakupy. Przechodził przez park i miał pecha, bo wpadł na to...coś. Teraz klęczał przed potworem i jęczał:
- Proszę...proszę...nie zabijaj... ja nic nie wiem, naprawdę, naprawdę!
Jeszcze bardziej zrobiło mi się żal dziecka, stanęlam więc za plecami potwora i zawołałam:
- Szukałeś mnie?


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:09, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nostress
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 13:13, 07 Mar 2007    Temat postu:

Oho, akcja się rozkręca. ^^ No i fajnie, opisałaś teraz rzeczywiście trochę myśli Gabrieli, jej uczuć i rozterek, chociaż mimo wszystko.. ciągle brakuje mi tego czegoś.. *nie pytajcie czego, bo i tak nie potrafię sprecyzować*
Parę literówek, i błędów interpunkcyjnych - radziłabym zwracać na to uwagę, bo jednak trochę przeszkadza w czytaniu, wytrąca z poczucia klimatu.
No a co do samej opowieści - piszesz lekko, miejscami dość zabawnie, czyta się szybko i przyjemnie. Chociaż te potwory.. Wink
No nic, zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie, i jak dalej potoczy się historia. Czy zrobisz z tego tylko opowiadanie akcji, czy może wpleciesz jeszcze wątki psychologiczne, moralistyczne? Ciekawe pytania, zobaczymy. ;o
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neini
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: En'shine

PostWysłany: Śro 17:42, 07 Mar 2007    Temat postu:

Przyznam, że bardzo dobrze się czyta, ciekawie, barwnie piszesz, ale troszeczkę drażni mnie motyw z potworami, ratowaniem świata przez młodą dziewczynę i jej przemiany jak z Power Rangers Razz Wiem, że to dopiero początek do innych zdarzeń jak mówiłaś, więc mam nadzieję, że wymyślisz coś oryginalnego. Trzymam kciuki! Smile
Bardzo podobał mi się też moment, kiedy Gabriela odkrywa swoje dawne wcielenia.
Hmm, to chyba tyle. Więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci weny twórczej i powodzenia w dalszym tworzeniu. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 11:14, 12 Mar 2007    Temat postu:

Dzięki za miłe słowa! Uwagi wezmę sobie do serca.

Potwór obrócił powoli łeb i jego widok zmroził mnie. Powiedzieć, że jest paskudny, to o wiele za mało powiedziane! Nie wiem jednak, jak bardziej dosadnie go określić. Lecz nie zwracałam wielkiej uwagi na jego wygląd, tak byłam wściekła, że znęcał się nad małym, niewinnym chłopaczkiem.
- Zostaw w spokoju to dziecko! - zawołałam.- On o niczym nie wie!
Potwór wpatrywał się we mnie kompletnie zaskoczony, podobnie jak chłopiec, który szeroko otwartymi, zalanymi łzami oczyma, patrzył na mnie błagalnie, prosząc o pomoc. Ponieważ potwór puścił go, słysząc mój głos (najwyraźniej był za głupi, aby wykonywać dwie czynnosci naraz), poleciłam dziecku:
- Schowaj się gdzieś, albo uciekaj, mały. Tu może być gorąco... Nie bój się, ten dinozaur nie pójdzie za tobą, zatrzymam go.
Mały rzeczywiście uciekł alejką, a ja skupiłam uwagę na potworze. Staliśmy naprzeciw siebie, a ja nie wiedziałam, co robić dalej. Szczerze mówiąc, poczułam się strasznie głupio.
- Podobno mnie szukałeś? -odezwałam się. Powtarzałam się, ale nic innego mi nie przyszło do głowy. - Oto jestem! Czego ode mnie chcesz?
Wtedy znowu usłyszałam jego głos, jakby syczący, pluszczący czy mlaskający:
- Wojowniczka! Mam cię wreszcie! Tak długo cię szukałem! Wreszcie jesteś w mojej mocy!
Parsknęłam śmiechem. W czyjej, jak w czyjej, ale w jego mocy to się na pewno nie czułam. Śmałam się bez obawy, wiedząc, że mój śmiech go rozdrażni. Miałam nadzieję, że dzięki temu stanie się jeszcze bardziej niezdarny.
- Wkrótce się okaże, kto w czyjej jest mocy! - zawołalam. - Ja w twojej na pewno nie!
Potwór stanął na rozkraczonych nogach (powinnam chyba raczej powiedzieć: tylnych łapach) i ujrzałam jakiś ciemny strumień biegnący w moją stronę przez powietrze. Nie wiem jak, ani kiedy, ale udało mi się zrobić unik. Uskoczyłam, a kiedy się obróciłam w kierunku miejsca, gdzie poprzednio stałam, zobaczyłam, że jego pocisk zrobił w ziemi potężny lej... Gdyby mnie trafił... Zrobiło mi się niedobrze, zostałaby ze mnie mokra plama! Całe szczęście, że nie ma tu więcej ludzi, przynajmniej nie będzie przypadkowych ofiar! Więcej pomyśleć nie zdążyłam, bo kątem oka zauważyłam zdążajacą w moim kierunku jakąś lepką substancję. Tyle kosztowała mnie chwila nieuwagi! Dosłownie na mgnienie oka przestałam myśleć o walce i proszę! Na szczęście ta dziwna i jak się przekonałam, żrąca substancja tylko musnęła mój łokieć. Zabolało mnie potwornie, ale nie miałam czasu myśleć o ranie. Wiedziałam, że teraz nie mogę pozwolić na rozczulanie się nad sobą. Potem tym się zajmę! Ból jednak jeszcze spotęgował we mnie wściekłość i dobrze, bo nagle płynnym ruchem wyciągnęłam w przód ręce i wykrzyknęłam nie wiadomo skąd biorące się słowa:
- Kosmiczny pył!
W tej samej chwili z mojej dłoni posypał się złocisty pył, który gdy dotarł do tego... eee... dziwadła, oblepił go całego, obezwładnił go i sprawił, że upadł.
Wygrałam, czy nie? Niby go pokonałam, tyle, że ciągle żył, a na to chyba nie mogłam pozwolić. Zabić człowieka czy zwierzęcia bym nie mogła, ale to nie jest ani jedno, ani drugie... Zastanawiałam się właśnie, jak go uśmiercić, gdy nagle leżącego smoka zaczął otaczać jakby jakiś czarny wąż, który obwinął go całego i monstrum zniknęło. Co się stało, u licha?Tylko chwilę się nad tym zastanawiałam, gdyż znów zabolał mnie łokieć i to porządnie. Nieważne, co się stało z maszkarą, później się tym zajmę. Teraz chyba powinnam opatrzyć łokieć, bo nie mam ochoty wykrwawić się na śmierć! Gdy jednak popatrzyłam na rękę, ogarnęły mnie mdłości. Wyglądała okropnie! Skóra spalona do żywego mięsa, widać kość... nie sądziłam, że to tak poważne! Nie dam sobie rady sama! Powinnam pójść do szpitala, tylko jak, na miłość boską, to wytłumaczę?
W tej samej chwili pojawili się przed mną moi przewodnicy:
- Pierwsza walka za tobą - rzekła Emma. - Zwyciężyłaś. Ale to była jedynie przygrywka! Ten potwór był tylko jednym z mało znaczących sługusów Ciemnego Królestwa. Był tylko pionkiem.
- Co się z nim stało? - zapytałam.
- Unicestwili go. Przegrał, więc nie mógł się już do niczego przydać. Ale to było nic, czekają cię dużo powazniejsze walki.
- Nic? Ładne nic! Popatrz na mój łokieć!
Faustyn pokiwał głową:
- Pierwsza rana. Nie martw się, nic ci nie będzie...
- Taaak?! A jeśli wda się zakażenie? Bóg wie, jaką truciznę to coś mogło wstrzyknąć do mojej krwi! Powinnam iść do szpitala i to zakaźnego!
- A jak wytłumaczysz tę ranę? Napadł cię niedźwiedź?
No tak, to był problem. Na tyle znałam lekarzy, że wiedziałam, iż nie popuszczą! Pewnie stałabym się sensacją medyczną! Na samą myśl o tym zrobiło mi się zimno.
- To co mam zrobić? - jęknęłam.
- Jako wojowniczka masz szczególną odporność - rzekła Emma. - Wyliżesz się z tego. Jeśli nie posiadałabyś tej odporności, zginęłabyś w pierwszej lepszej walce, a na to nie możemy pozwolić.
- Pocieszające! - bąknęłąm. - Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedzieliście?
- Musiałaś dać sobie radę bez tej wiedzy. To był jeszcze jeden test. Jednak odporność ta nie chroni cię przed zranieniem. Mogą też cię zabić. Nie boisz się?
To może było dziwne, ale nie czułam strachu.
- Nie - odparłam. - Nie boję się. Naprawdę.
Oboje skinęli głowami i rozpłynęli się.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:16, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 10:13, 13 Mar 2007    Temat postu:

Następnych kilka dni upłynęło spokojnie. To Ciemne Królestwo pewnie lizało rany, a może obmyślało następne posunięcie? Ja w każdym razie miałam spokój. Byłam jednak czujna. Wiedziałam, że do walki mogę zostać wezwana w każdej chwili. I dobrze, że miałam tę świadomość, bo po kilku dniach, gdy wracałam do domu z miasta, doszło do kolejnej walki. Mój przeciwnik, który nie przypomnał absolutnie niczego, co do tej pory znałam, znalazł się przede mną... znikąd. Po prostu się pojawił. W pierwszej chwili się przeraziłam, ale to moje dziwaczne poczucie humoru... Przyjrzałam mu się i... parsknęłam śmiechem, bo to coś stanowiło połączenie kilku potworów z "Power Rangers", które nawiasem mówiąc, zawsze uważałam za obrzydliwe... Nie zastanawiałam się długo. Uniosłam ręce do góry i zawołałam:
- Niech Moc wszechświata, żywiołów i dobra wspomogą mnie! - i kilka sekund później byłam już wojowniczką.
- No! - rzekłam, zwracając się do potwora.- Coś mi się zdaje, że masz ochotę na zabawę! Dostarczę ci jej, tylko szybko zacznij, bo mi się śpieszy!
Przemawiałam buńczucznie, ale tak naprawdę, to łydki trochę mi się trzęsły... Nie czekałam jednak na jego atak. Wyciągnęłam rękę i krzyknęlam:
- Kosmiczny pył!
Z mojej dłoni wytrysnął zlocisty strumień, ale ten potwór był najwyraźniej mądrzejszy od tamtego... Uniknął mojego ciosu, usuwając się na bok, a zanim zdążyłam go ponownie zaatakować, skierował w moją stronę swój ohydny ogon i ryknął:
- Kolec śmierci!
Z jego ogona oderwał się jeden z kolców i pofrunął w moją stronę. Chwilę stałam niezdecydowana, ale wkrótce wiedza znów napłynęła do mojego mózgu i wyciągnąwszy przed siebie obie ręce, wykrzyknęłam następne zaklęcie:
- Tarcza światła!
W moich dłoniach była już piękna, prostokątna tarcza, która odbiła kolec z powrotem w stronę potwora. Nie spodziewał się tego i tym razem nie zdążył umknąć. Najwyraźniej nie był odporny na własną broń i mogła zranić również jego. Kolec wbił sie w... eee... okolice piersi potwora. Nie zaryzykuję powiedzenia : serce, bo nie jestem pewna, gdzie ten potwór miał serce, o ile w ogóle je miał. W każdym razie zwalił się bez żadnego dźwięku na ziemię i już się nie poruszył. Zabiłam go. Podeszłam do niego ostrożnie, niepewna, czy to nie jakaś sztuczka, ale od razu widać było, że nie żyje. Trąciłam go nogą."Fuj, ale paskudztwo - pomyślałam. - Czy oni w tym Ciemnym Królestwie nie mają za grosz poczucia estetyki?"
W tej samej chwili obok potwora pojawił się nagle przystojny młodzieniec. Miał jasne włosy i niebieskie oczy, był wysoki i smukły... "Ale facet!" - zachwyciłam się w duchu. Przez moment, bo ten przystojniak wyciągnął rękę i... zwłoki monstrum rozwiały się w powietrzu! Nie miałam już wątpliwości, kim on jest! Na pewno też należał do Królestwa Ciemności! Szkoda go dla nich, ale trudno! Przestałam się zachwycać i stanęłam w pozycji obronnej. A on spojrzał na mnie i rzekł głosem zimnym jak lód:
- Nie docenialiśmy cię. Najwraźniej jesteś silniejsza, niż myśleliśmy! Wygrałaś bitwę, ale nie wygralaś wojny, a ja powrócę, bądź pewna!
I zniknął, a ja pozostałam w zamyśleniu. Naprawdę, aż szkoda go dla sił zła! Ale jeśli wybrał taką drogę... No cóż, to w końcu jego życie... Zaraz, zaraz, a co ja właściwie o nim wiem? Wyglądał jak królewicz, to prawda, ale mógł być przecież jakmś potworem, duchem, demonem, czy ja wiem zresztą kim... "Zapomnij o nim!" nakazałam sobie w duchu. "Przystojny, fakt, ale nie należy oceniać ludzi po wyglądzie. Zresztą, czy on był człowiekiem? Poza tym pamiętaj, że jesteś wojowniczką, masz misję do wypełnienia i nie powinnaś się zakochiwać, a już na pewno nie we wrogu!" Bo że był wrogiem, nie miałam wątpliwości.
Jednocześnie ogarnęły mnie inne uczucia. Poczułam dumę. Jestem ważna. Muszę walczyć z potworami i zwyciężam, choć przecież nigdy nie uczyłam się żadnej walki, ani korzystania z magii, a przecież doskonale sobie radzę! Moja duma coraz bardziej zmieniała się w pychę. Mam bronić tego świata! Zostałam wybrana, ja, jedyna spośród wszystkich ludzi! Kto wie, jaki poziom (pewnie niebezpieczny) osiągnęłaby moja duma, gdyby przede mną nie pojawili się moi strażnicy. Na ich twarzach malowała się surowość, a nawet gniew. Emma podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz. Ocknęłam się i przyłożyłam rękę do policzka. Palił jak diabli!
- Dlaczego? Za co? - wyszeptałam.
- Zasłużyłaś! - odparła Emma.
- Przecież wygrałam...
- Ale zaczęłaś wbijać się dumę. A to gorsze niż porażka w walce. Postąpiłaś źle. Nie pamiętasz, że pycha to pierwszy z grzechów głównych?
Pamiętałam, ale... Ogarnął mnie wstyd. Pięknie postąpiłam, nie ma co! Słowa Emmy zabolały, ale miała rację!
- Przepraszam - powiedziałam. - Już nigdy więcej tego nie zrobię!
- Wierzę - odrzekł Faustyn. - A gdybyś znów poczuła na to ochotę, ucieknij się do poezji. Przeczytaj siebie wiersz Herberta" Przesłanie Pana Cogito" i odnieś to do siebie.
- Znam ten wiersz - odparłam. - Prawie cały na pamięć.
- Więc powtarzaj go sobie za każdym razem, kiedy zaczniesz wbijać się w dumę!
Obiecałam. "Tak - pomyślałam przy tym.- To dobry pomysł. Słowa wiersza:" Strzeż się jednak dumy niepotrzebnej, powtarzaj, zostałem powołany, czyż nie było lepszych" były napisane jakby specjalnie dla mnie! Muszę się pilnować!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:22, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 10:10, 14 Mar 2007    Temat postu:

Kilka dni później ktoś zapukał do drzwi mego mieszkania. Gdy otworzyłam, ku mojemu zdumieniu zobaczyłam małą, śliczną, złotowosą dziewuszkę, zalaną łzami. Zawsze ogromnie lubiłam dzieci, a ta mała, wyglądająca może na 5 lat w białej sukience, zapłakana, chwyciła mnie za serce od razu. Uklękłam obok niej i ujęłam ją za ramiona:
- Co się stało, maleńka? Czemu płaczesz? - spytałam.
- Mamusia... - wychlipało dziecko. - Mamusia mi zginęła!
- Zgubiłaś się? Nie wiesz, jak trafić do domu? - upewniłam się.
Mała kiwnęła głowa.
- Pomożesz mi? - popatrzyła na mnie błagalnie.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:24, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 11:18, 19 Mar 2007    Temat postu:

Musiałam jej pomóc. Postanowiłam, że zaprowadzę ją na posterunek policji i poczekam z nią, dopóki nie znajdzie się jej mama, czy tata, czy ktoś, kto się nią opiekuje... Ubrałam się więc, zamknęłam drzwi na klucz i ujęłam małą za rękę. Mała mocno ścisnęła moją dłoń a mi zrobiło się przyjemnie na myśl, że tak mi ufa. Jednocześnie jednak pomyśłałam, że nie powinna być taka ufna. Całe szczęście, że trafiła na mnie, a nie na jakiegoś pedofila!
Byliśmy już blisko posterunku policji, gdy nagle dziewvczynka wyrwała mi rękę. Spojrzałam na nią zdumiona i aż odskoczyłam. Na moich oczach śliczna dziewczyneczka zaczęła się przemieniać w obmierzłego stwora. A więc to była jeszcze jedna sztuczka "tych z drugiej strony". Naprawdę muszę uważać... Nie czekałam dłużej. Wyrzuciłam ręce w górę i wypowiedziałam zaklęcie. Zmieniłam się w wojowniczkę i rozpoczęłam walkę. Było ciężko, ale jakoś dałam sobie radę. Kosmiczny pył załatwił dziwadło. Czekałam dłuższą chwilę, z nadzieją, że znowu się pojawi ten przystojniak z Ciemnego Królestwa, ale potwór sam zamienił się w proch. "Muszę być ostrożniejsza" pomyślałam. "Skoro są zdolni do takich podłości, żeby się podszywać pod małe dzieci..."
Tego samego dnia, wieczorem, znów miałam spotkanie z moimi strażnikami. Tym razem pojawili się w moim pokoju. Pochwalili mnie, że nie straciłam zimnej krwi, kiedy dziewczynka zmieniła się w potwora i dodali:
- Królestwo Ciemności już cię zna i wie, jak jesteś silna. Między innymi dlatego teraz uciekli się do podstępu. Wiesz: jak nie można być lwem, to trzeba być lisem... Jesteśmy z ciebie dumni. Dzisiaj doskonale dałaś sobie radę.
- A teraz posłuchaj - dodał Faustyn. - Nadszedl czas, abyś dowiedziała się więcej. Jasnowłosy młodzieniec, którego spotkałaś, to jeden z dowódców. Strzeż się go, jest niebezpieczny. A spotkasz się z nim na pewno, bo to on wysyłał przeciwko tobie te potwory. Więc na pewno dojdzie do twojej walki z nim. Będziesz musiała go pokonać, jeśli będziesz chciała pójść dalej. A będziesz musiała pójść.
- Dlaczego? - zapytałam.
- To właśnie twoja główna misja - odpowiedziałą Emma. - Twoim głównym celem jest dostanie się do Królestwa Ciemności. Musisz się tam dostać, bo Pan Światła został tam uwięziony, a wraz z nim jego siostra- Dama Światła, dzieci Świetlistej Zorzy. Oni rządzą jasnością i to dzięki nim na świecie nie panuje wieczna noc. Teraz, gdy zostali uwięzieni, istnieje możliwość, że zapanuje wieczna ciemność. Aby temu zapobiec, trzeba ich uwolnić. To niełatwe zadanie, a ty jesteś jedyną osobą, krtóra ma dość siły, żeby to uczynić!
- Mam uwolnić te dzieci? - upewniłam się.
- Tak - odparł Faustyn.
- Świetnie - rzekłam zrezygnowanym tonem. - Tylko może mi powiecie z łaski swojej, jak?! - ostatnie słowa wykrzyczałam.
- Nie denerwuj się - uspojakał mnie Faustyn. - Nie wiemy jak, twoja w tym głowa.
- Za wiele mi nie pomagacie - mruknęłam.
- Jesteśmy twoimi strażnikami i przewodnikami, nie pomocnikami - obruszył się Faustyn.
- Czy ja dam tam sobie radę sama? A jeśli nie będę wiedziała, co zrobić?
- Dasz sobie radę - uspokajała mnie Emma. - Nie na darmo Kamień wybrał właśnie ciebie.
- No dobrze. A jak ja się dostanę do Ciemnego Królestwa? Bo tam te dzieci są więzione, prawda?
- Właśnie tak. A jak się tam dostać? Pomożemy ci. Jak zauważyłaś, wysłannicy Ciemnego Królestwa przybywają tutaj jeden po drugim. Odkryliśmy, gdzie mają swoje wrota prowadzące ich do naszego świata. Zaprowadzimy cię tam, ale dalej będziesz musiała pójść sama.
- Zaraz... już mam tam iść? Taka nieprzygotowana? Na pewna czeka mnie tam wiele walk, aby uwolnić te dzieci... nie dam sobie rady!
- Dasz! - upewniła mnie stanowczo Emma. - Przykro mi, ale nie ma czasu na dłuższy trening. Gdyby nie Dzieci Światła...
- A kto będzie bronił świata, jak ja udam się na tę wycieczkę? - spytałam.
Faustyn i Emma uśmiechnęli się:
- Podejrzewamy, że będzie to niepotrzebne - powiedzieli. - Na dole będą mieli z tobą tyle kłopotu, że nie będą mieli czasu ani ochoty zajmować się naszym światem.
- A poza tym - dodał Faustyn - świat ma też innych obrońców...
- Naprawdę? - zapytałam zdumiona. Pierwszy raz o tym słyszałam!
Oboje roześmiali się:
- Sądziłaś, że jesteś jedyna? - zapytała Emma. - To by było za proste. Wojowników, takich jak ty, jest wielu, a każdy ma trochę inne zadania, ale wszyscy mają chronić ten świat!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:28, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 9:33, 20 Mar 2007    Temat postu:

- Tak więc - dodał Faustyn - brak jednego nie zaważy na losach świata...
- Po prostu wspaniale - mruknęłam ponuro. - Umiecie dołować. A już wydawało mi się, że jestem taka ważna...
Oboje spoważnieli.
- Jesteś - zapewnili mnie. - Tylko ty jesteś w stanie uwolnić Dzieci Światłości.
- A jeśli nie dam rady? I zginę? - zapytałam. - No? Co wtedy będzie?
Oboje milczeli długą chwilę, w końcu odezwał się Faustyn:
- Wiedziałaś, że możesz zginąć, gdy przyjmowałaś godność wojowniczki, pamiętasz? Uprzedzaliśmy cię o tym....
- Nie sądziłam tylko, że to się stanie tak szybko - burknęłam.
- Nie myśl tak! - zaoponowała Emma. - Trzeba myśleć pozytywnie! Jeśli będziesz myśleć, że zostaniesz pokonana i zabita, to naprawdę tak się stanie! Musisz wierzyć w zwycięstwo i wierzyć w to, że ci się uda!
- Poza tym - dodał Faustyn - nie wierzę, żeby cię zabili. Mam wrażenie, że będą chcieli cię mieć żywą.
- Dlaczego? - spytałam.
Faustyn i Emma popatrzyli na siebie:
- Znają cię - zaczął Faustyn.
- Wiedzą, kim jesteś - ciągnęła Emma. - Wiedzą, jak wielką masz moc. Mamy prawo podejrzewać, że będą raczej chcieli cię wziąć do niewoli niż zabić.
- Ale dlaczego? - nie ustępowałam, bo nadal nie rozumiałam.
- Aby odebrać ci tę moc, naturalnie! - wzruszyła ramionami Emma.
- A to możliwe? - zdziwiłam się.
- Nie można odebrać ci samej mocy. Ona jest integralną częścią twojej życiowej energii. Ale można ci ją odebrać razem z energią.
- Innymi słowy... zabić mnie?- to nie pyło pytanie, tylko stwierdzenie.
- Tak.
- Coraz lepiej! - jęknęłam zgnębiona. - Tak czy siak zginę. Co za różnica, wcześniej czy później...
Zamyśliłam się. Co tu robić? Wiele się dowiedziałam nowego. Nie ma co mówić, bałam się iść do Królestwa Ciemności. Śmiertelnie się bałam. Nie chciałam tam iść, a już za nic nie sama! Ale musiałam, byłam przecież wojowniczką i do tego zostałam wybrana.
- Zgoda - rzekłam. - Pójdę, jeśli muszę. Ale jeśli zginę, co z moimi bliskimi? Rodziną, przyjaciółmi? Jak wytłumaczą sobie moje nagłe zniknięcie?
Faustyn i Emma znów wzruszyli ramionami.
- Wielu ludzi nagle znika i nikt nie wie, co się z nimi dzieje. Jeden więcej, jeden mniej...
Poczułam, jak ogrania mnie zimna wściekłość. Jak mogli! Co za znieczulica! Myślałam, że lubią mnie, a oni....
- Czy wyście kompletnie poszaleil? - wrzasnęłam, aż oboje podskoczyli. - Miałam was za dobrych ludzi! A wy chcecie moich najbliższych skazać na straszny los życia w niepewności? Toż taka niepewność, to najgorsze, co może być! Lepsza już wiadomość o śmierci! A wy mnie pouczacie o grzechu pychy! A sami nie grzeszycie obojętnością na los innych?!
Oboje popatrzyli na mnie, a potem na siebie z zaskoczeniem. No, tym razem to chyba dopiekłam im do żywego! Może nie powinnam, ale wyładowanie na nich mojego stresu pomogło mi i poczułam się lepiej. Bardziej spokojna i skoncentrowana.
- Przepraszamy - odezwała się w końcu Emma. - Źle postąpiliśmy. Cóż, możemy ci obiecać, że jeśli zginiesz, poinformujemy twoją rodzinę o tym, kim byłaś i co robiłaś.
- Cudownie! - mruknęłam. - A oni akurat w to uwierzą... A co ja im powiem, jeśli nie zginę, a tylko wrócę stamtąd poharatana jak nieszczęście?
Faustyn i Emma zapewne nie wiedzieli, co odpowiedzieć, bo udali, ze nie słyszą.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:43, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Wto 11:29, 20 Mar 2007    Temat postu:

Coraz lepiej Justyno, coraz lepiej. Smile
Faustyn i Emma nie wyglądają na takich dobrych i miłych, na jakich chcą wyglądać. Wygląda na to, że twoja bohaterka została wplątana w rozgrywkę dwóch potęg, dla których los ludzi na ziemi niewiele znaczy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 7:57, 26 Mar 2007    Temat postu:

Tak, Amosie, prawdziwa akcja dopiero się zaczyna...

- A czas? - zapytałam. - Jak ja wszystkim wytłumaczę, gdzie byłam i co robiłam tyle czasu? Przecież nie wiem, jak długo tam będę!
Wtedy odezwała się Emma:
- W Ciemnym Królestwie czas płynie inaczej. Bez względu na to, ile czasu tam spędzisz, tutaj czas będzie stał w miejscu. Nawet gdybyś przeżyła tam całe twoje życie i wróciła tu jak np. 100 - letnia staruszka, będziesz w tym samym wieku, co teraz. Oczywiście, wzbogacona o wiedzę i doświadczenia, jakie tam zdobędziesz - dodała.
- A te Dzieci Światła? Gdzie ja mam ich szukać?
- To już twoje zadanie. Myślisz, że wszystko ci powiemy? Wysil trochę mózgownicę - odpowiedział, nie bez złośliwości, Faustyn.
- Czyli: kochaj nas i żegnaj - mruknęłam. - Inaczej: idź i sobie radź.
Spojrzałam spode łba na Faustyna:
- Jesteś niezwykle czuły i troskliwy, nie ma co! - wycedziłam.
Faustyn tylko się roześmiał.
- Dobrze - rzekłam po chwili. - Niech wam będzie. Wskażcie mi wreszcie drogę do tego złego królestwa.
Faustyn i Emma ujęli mnie za ręce i w jednej chwili przenieśliśmy się do... jak to określić... to był jakiś plac budowy (pojęcia nie mam, gdzie on był), a pod płotem, okalającym ten plac, zionęła złą atmosferą czarna dziura. Poczułam się nieswojo.
- To wejście - rzekła Emma.
- Nie jest to przyjemne miejsce - mruknęłam, odruchowo się odsuwając.
- Nigdy nie mówiliśmy, że jest - odparła Emma.
Odetchnęłam głęboko i wyrzuciłam ręce w górę.
- Niech moce Kosmosu, żywiołów i dobra wspomogą mnie! - wykrzyknęłam i w kilka sekund stałam się wojowniczką.
- Idę - postanowiłam i zbliżyłam się do dziury. Z wielką niechęcią, muszę przyznać.
- Zaczekaj - powiedziała Emma i położyła mi ręce na ramionach.
- Pokładamy w tobie wielką nadzieję - rzekła.
- Więcej - dodał Faustyn - jesteś naszą jedyną nadzieją.
- Ostatnią nadzieją - uzupełniła Emma.
Poczułam się dziwnie. Wcale nie jest przyjemnie być czyjąś ostatnią nadzieją!
- Wiem - odparłam. - Postaram się was nie zawieść.
I skoczyłam. Muszę się przyznać, że zamknęłam oczy: nie miałam na tyle odwagi, aby spojrzeć, w co skaczę. Ale już w czasie skoku otworzyłam oczy. Nie mogłam ryzykować, że po drodze w coś się wplączę, albo coś mnie pochwyci. Spadałam długo, bardzo długo. Co najmniej 10 razy zdażyłam pożałować, że się jednak na to zdobyłam... W końcu spadłam na jakieś miękkie podłoże w kompletnej ciemności... "I co teraz?" - zadałam sobie pytanie. Ciemno, choć oko wykol, a okolica zupełnie nieznana... Niewesoło...
Podniosłam się i postanowiłam poczekać, aż oczy przyzwyczają mi się do ciemności. Może coś zobaczę... cokolwiek. I rzeczywiście. Po chwili zaczęłam coś widzieć. Niewiele, ale jednak... W każdym razie spotrzegłam, że jestem w czymś w rodzaju jakiejś groty, a przede mną jest ciemny tunel. Rozejrzałam się dookola. Niestety, najwyraźniej była to jedyna droga. I najbardziej nieprzyjemna, muszę dodać. Choć nieprzyjemna, to zbyt łagodne określenie. Okropna to już lepsze. Przerażająca - najwłaściwsze. No cóż, nie mam wyjścia. Muszę iść tym tunelem, bo siedzenie w tej grocie do niczego mnie nie doprowadzi. Muszę przecież znaleźć te dzieci...


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:32, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Pon 18:01, 26 Mar 2007    Temat postu:

No więc zaczęło się. Nasza bohaterka w Ciemnym Królestwie zmierza ku niewiadomemu, a te Dzieci Światła wcale nie muszą być małymi dziećmi, tylko dorosłymi osobami. I kto wie, czy rzeczywiście mają takie charaktery, temperamenty i osobowości, jakie zwykle przypisujemy komuś związanemu ze światłością...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 8:32, 27 Mar 2007    Temat postu:

Ruszyłam naprzód. "Boże, trochę światła" - prosiłam w duchu. - "Tu jest tak przeraźliwie ciemno... Nie boję się ciemności, ale jeśli teraz coś mnie dotknie, zwłaszcza coś zimnego, oślizłego i wilgotnego, to zacznę wrzeszczeć" - pomyśłałam z wisielczym humorem.
Poruszałam się powoli. Byłoby mi łatwiej, gdybym jedną ręką dotykała ściany, ale nie odważyłam się na to. Na samą myśl o tym, że mogłabym niechcący dotknąć jakiegoś mokrego paskudztwa, robiło mi się niedobrze.
Szłam długo. Bardzo długo. Chwilami wydawało mi się, że będę tak szła całe wieki i nigdy nigdzie nie dojdę. W końcu jednak coś przede mną zaszarzało. To nie było żadne światło, tylko taka trochę jaśniejsza ciemność. Ale po tak długim przebywaniu w mroku, moje oczy były zdolne zobaczyć wszystkie odcienie czerni.
Gdy doszłam do końca tunelu, stanęłam w zdumieniu. Przede mną była wielka, przestronna sala, a na samym jej środku siedziała śliczna, mała, może 5 - letnia dziewczynka i żałośnie płakała. Serce mi się ścisnęło na ten widok, ale nauczona poprzednim doświadczeniem, uciszyłam wewnętrzny głos, nakazujący mi podbiec do dziewczynki i pozostałam na miejscu. Lecz każdy szloch dziecka rozdzierał mi serce. Zastanawiałam się właśnie, czy nie opuścić mego badź co bądź schronienia, gdzie nikt nie mógł mnie zobaczyć, gdy nagle jakimś innym wejściem, z drugiej strony sali nadeszła kobieta o długich, rudych, falujących włosach i o pięknej, choć śmiertelnie bladej twarzy, w jasnobłękitnej, sięgającej ziemi sukni. Podeszła do dziewczynki i gwałtownie szarnęła ją za ramię. Dziecko krzyknęło z bólu, a ja przestraszyłam się, że wyrwała jej rękę ze stawu. A kobieta krzyknęła:
- Przestaniesz ty wyć, przeklęty bachorze?! Ani chwili spokoju! Jeśli natychmiast nie przestaniesz, wiesz, co cię czeka!
Musiało to być coś naprawdę okropnego, bo widziałam, jak dziewczynka z całych sił powstrzymuje łkanie. "Wstrętna wiedźma! - pomyśłałam o kobiecie. - "Myślałby kto, że dziewczynka wydziera się na cały świat... a ona tylko łka cichutko..."
Kobieta odeszła, a mnie przyszło na myśl, że ta dziewczynka chyba nie może być wrogiem, skoro tak ją tu traktują... Owszem, mogłoby to być na pokaz, specjalnie na mój użytek, ale przecież nikt nie wiedział, że tu jestem...
Oderwałam się od ściany i podeszłam blizej. Dziewczynka była niezwykle piękna jak na takie małe dziecko. Miała jasne, kręcone włosy, buzię małego aniołka, a ubrana była w piękną białą sukienkę z błękitną szarfą. Ten piękny strój stał w tak rażącej sprzeczności z jej psychicznym stanem, że zrobiło mi się jej strasznie żal. Podeszłam do niej, kucnęłam i lekko dotknęłam jej ramienia. Podskoczyła przerażona, odjęła od twarzy rączki i zobaczywszy mnie, o mało nie krzyknęła.
- Ciiii... - położyłam palec na ustach. - Nie bój się mnie. Nie zrobię ci nic złego. Nie lękaj się, nie mam wobec ciebie żadnych złych zamiarów. Powiedz mi, kochanie, jak się nazywasz?
Łagodne słowa trochę ją uspokoiły. Błękitne oczy spojrzały na mnie z rozjaśniającą je nadzieją.
- Honorata - odparła maleńka.
Miałam nadzieję... ale teraz nadzieja ta zgasła.
- Ale wszyscy nazywają mnie Damą Światła - dodała dziewczynka.
Nadzieja w mym sercu rozbłysła na nowo.
- Jesteś Damą Światła? Tą porwaną? - upewniałam się.
Dziewczynka skinęła głową.
- Tak. Przysłano cię, by mi pomóc? Proszę, zabierz mnie do mamy - bródka znów zaczęła jej drgać.
Przytuliłam ją mocno do siebie:
- Nie martw się, maleńka. Wrócisz do mamy. Ale muszę wpierw znaleźć twojego brata. Gdzie on jest, wiesz może?
- Nie - wyszeptała drżącym głosem dziewczynka. - Zabrano go. Oni go zabrali - dodała, z wielką nienawiścią, ale i strachem wymawiając słowo "oni."
No cóż, oto jeszcze jedna przeszkoda, którą muszę pokonać. Inaczej to by było za proste.
- Posłuchaj, kochanie - powiedziałam. - Muszę odnaleźć twojego braciszka. Na razie cię tu zostawię...
- Nie! - mała przywarła do mnie mocno. - Nie zostawiaj mnie!
- Nie bój się, wrócę do ciebie, obiecuję! - uspokoiłam ją, gładząc po lokach. - Ale muszę wpierw odszukać twojego brata. Uwolnię go i wrócimy po ciebie. Tylko nigdzie stąd nie odchodź! I nikomu nie mów, że mnie widziałaś, rozumiesz?
Mała skinęła główką.
- Na pewno wrócisz? - upewniła się jeszcze.
- Na pewno. Przecież zostałam przysłana, by was stąd zabrać - ciebie i brata. Nie zostawię cię.
Mała znowu skinęła głową.
- Nikomu nic nie powiem, obiecuję! - powiedziała i uniosła w górę dwa paluszki.
Uśmiechnęłam się i rozejrzałam, zastanawiając się, gdzie też dalej iść. Gdzie może być brat tej małej? Tyle tu wejść...
- Wiesz może, dokąd zabrano twojego brata? - zapytałam Damę Światła. Trochę śmieszny wydawał mi się ten tytuł. Pasował do dorosłej osoby, nie do dziecka. Choć mała rzeczywiście zachowywała się jak dama, temu nie mogę zaprzeczyć. Aż czuć było, że nie była zwykłym dzieckiem.
- Mówili, że do komnat królowej. A do nich idzie się tamtędy - powiedziała dziewczynka i wskazała rączką jedno z wejść.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz, aby dodać jej otuchy i szepnęłam:
- Czekaj tu. Zaraz wracam po ciebie.
I widząc, jak żarliwie skinęła głową, podeszłam do wejścia. Jeszcze raz się obróciłam i zobaczyłam, jak ściska oba kciuki, z mocno zamkniętymi oczami i coś szepcze. Zapewne trzyma kciuki po to, żeby udało mi się ocalić jej brata. Uśmiechnięta weszłam w korytarz. Słodkie dziecko!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 12:41, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island