Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Jedyna prawda

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 21:24, 01 Sty 2011    Temat postu: Jedyna prawda

Miniaturka na konkurs "Co by było gdyby...?", na moim forum. Dedykowane Niennie, konkursowej przeciwniczce i zwyciężczyni.
Fanfiction do "Zemsty Sithów".

Jedyna prawda

- Kłamiesz! Jesteś z nim! Przyprowadziłaś go tu, by mnie zabił!
- Nie!
Padme poczuła, że ręka zaciska jej się na szyi, blokując oddech. To Anakin, siłą woli, podduszał ją. Nie mogła oddychać, w głowie coraz bardziej jej się kręciło, jakby wraz z szyją, dusił cały jej organizm.
- Anakin... - zdołała tylko wysapać błagalnie. Po chwili, przy interwencji Obi - Wana, jej mąż zwolnił uścisk. Kobieta bez tchu padła na ziemię. Nie bała się o siebie, lecz o dziecko, którego się spodziewała. Ona, w swoim mniemaniu, mogła zginąć, byle tylko one przeżyły.
Po chwili Amidala zaczęła odzyskiwać świadomość, nie była jednak w stanie się podnieść, czuła jakby wielki kamień przygniatał ją do ziemi. Słyszała jednak słowa wypowiadane przez obu Jedi. Krzyki Anakina napawały ją strachem i smutkiem, nie dowierzała im jednak.
- To niemożliwe, on jest dobry! – Mówiła w duchu, wspominając wszystkie chwile spędzone ze Skywalkerem. – Zrobił to wszystko by mnie ochronić, a Palpatine to wykorzystał, udając jego przyjaciela. Muszę ich powstrzymać!
Gdy tylko nabrała trochę sił, podniosła się i otworzyła oczy. Mężczyzn jednak już tam nie było, o czym doskonale wiedziała wcześniej słysząc jak Vader z okrzykiem rzuca się na wrogiego, w jego mniemaniu, Mistrza Jedi.
Padme pobiegła przed siebie, kierując się odgłosami walki. Nie było jej łatwo, siły wciąż miała słabe, a skurcze, jakie odczuwała tylko się nasilały. Biegła jednak, wiedząc, że dzięki temu może uratować swoją rodzinę.
W końcu dotarła do bazy Separatystów. Otwierając drzwi poczuła ostre zawroty głowy i musiała na chwilę stanąć i oddychać głęboko aż nie przejdzie. Gdy doszła do siebie, w pomieszczeniach nikogo już nie było.
Dziewczyna szybko poszła na brzeg lawy, obserwując sytuację. W końcu dotarła do spadzistego zbocza prowadzącego aż w gorące, palące odmęty. Stanęła, opierając się o stojącą przed nią maszynę. Dzięki niej pozostała niezauważona.
W krótkim czasie walczący dopłynęli do brzegu. Obi – Wan ubiegł Anakina i szybko wskoczył na ląd.
- To koniec, Anakinie! Jestem na wyższej pozycji! – krzyknął do przeciwnika.
Ten rzucił mu wściekłe spojrzenie i odkrzyknął:
- Niedoceniasz mojej Mocy!
Padme już wiedziała, co wydarzy się teraz. Gdy Anakin zaczął szykować się do skoku, dziewczyna skoczyła na Obi – Wana, uniemożliwiając mu podcięcie mieczem ucznia, po czym, padła na ziemię w bólach.
- Annie! – krzyknęła, a po jej policzku potoczyła się łza.
Mistrz Kenobi, widząc jej poświęcenie, wyciągnął rękę do zsuwającego się dawnego padawana.
- Od początku wiedziałem, że nie powinienem tego robić. Gdybyś tylko nie był takim zagrożeniem… - powiedział, wciągając go na twardy grunt.
Gdy upewnił się, że nie ma ryzyka zsunięcia się, nadszarpnął kawałek swego stroju Jedi i opatrzył Amidali ranę, jaką otrzymała w wyniku szarpaniny przy mieczu.
- Padme, co się dzieje? Czy ty…? – nie dokończył. Nie był w stanie mówić, w końcu nie miał prawa się wtrącać.
- Tak, nadchodzi chwila porodu… - wysapała Padme. – Czy Anakin jest bezpieczny?
W tym czasie zdruzgotany Skywalker z twarzą w dłoniach uświadamiał sobie co uczynił.
- Padme, ja jestem nie ważny! Jak mogłem zrobić coś takiego?! Teraz widzę, do czego doprowadziłem. Wytrzymaj, zaniosę cię na statek i polecimy do szpitala. Omal, a złamałbym przysięgę złożoną tobie. Miałem cię ratować, a doprowadziłbym do twojej śmierci! – odpowiedział na jej pytanie, czując w sercu ogromne cierpienie.
Tymczasem Obi – Wan pobiegł po statek kosmiczny Amidali, by czym prędzej przetransportować ją do centrum medycznego. Za chwilę wylądował na zboczu i krzyknął do Anakina:
- Przynieś tutaj senator Amidalę, polecimy na Polis Massa, asteroidę medyczną!
Te słowa dały mu szanse na pokazanie, że zrozumiał, co próbował przekazać mu Kenobi.
- Tak, Mistrzu. Zrobię wszystko dla Padme, ciebie i zakonu, nie zwątpię w was więcej!
Mistrz Jedi lekko się uśmiechnął i wystartował, gdy tylko pasażerowie znaleźli się w środku.

Anakin ułożył Padme na leżance pokładowej. Była taka delikatna, wydawała mu się najkruchszą istotą w całej Galaktyce. Jej uśmiech znaczył dla niego więcej niż blask tysiąca gwiazd, a jeśli nie przebaczyłaby mu, życie stałoby się dla niego udręką, wręcz piekielną.
- Padme… - powiedział. – Proszę, wybacz mi, że w ciebie zwątpiłem! Wybacz, że tyle złego przeze mnie się stało!
Uśmiechnęła się słabo, słysząc jego słowa.
- Zrobiłeś to wszystko by mnie ratować, nie przeczuwałeś jak bardzo możesz się mylić. Wybrałeś łatwiejszą, ale złą drogę, przyjaciela żądnego twojej Mocy, a nie twego dobra. Jednak możesz jeszcze zawrócić. Jesteś jedyną nadzieją Republiki, moją jedyną nadzieją! Wybaczam ci wszystko, jeśli tylko naprawdę się zmienisz.
Uścisnął lekko jej dłoń.
- Zrobię wszystko co chcesz! – obiecał – I nie pozwolę by tobie i dziecku coś się stało!
W tej chwili Obi – Wan podszedł do niego, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Jesteśmy na miejscu, młodzieńcze. – powiedział smutno. – Bo nie wiem, czy mogę cię nazwać swoim uczniem.
Anakin spuścił głowę i odpowiedział:
- Mistrzu, popełniłem tyle błędów! Nie zaufałem ci, choć to ty nauczyłeś mnie tego wszystkiego i przyjąłeś jako swego padawana. Ciebie również proszę o wybaczenie. Tylko teraz… nic już nie rozumiem! Nie wiem komu ufać, a komu nie!
- Musisz sobie to wszystko przemyśleć, ale nie teraz. Wylądowaliśmy, musimy zanieść Padme na asteroidę medyczną!
Tym razem nie protestował. Mimo opanowanej miny, w jego wnętrzu szalała burza.
- Komu zaufać, a komu nie?! Palpatine zawsze był po mojej stronie, obiecał pomoc w uratowaniu Padme. Jednak jest po ciemnej stronie. Gdy byłem z Obi – Wanem, nie zabijałem niewinnych. Ale on chciał mnie zabić. Jednak podał mi dłoń, gdy się zsuwałem… - myślał.
Odgonił jednak od siebie wątpliwości, gdyż w owej chwili najważniejsza była dla niego Padme, która mimo bólu i skurczy, próbowała się uśmiechać. Dał znak Obi – Wanowi, by pomógł mu ją zanieść do środka.
Na korytarzu spotkali oni Yodę rozmawiającego z lekarzem – robotem.
- Proszę zanieść pacjentkę na salę. – powiedział robot.
Tymczasem Yoda zdziwił się niezmiernie i lekko wystraszył na widok Skywalkera, który uznawany był za mrocznego Jedi.
- Tak, wiem, powinienem już nie żyć. – powiedział Anakin. – Ale dostałem szansę, by zrozumieć swoje błędy i obiecuję, że nie poleje się tutaj niczyja krew. Teraz najważniejsza jest Senator Amidala.
Wielki Mistrz tylko skinął głową.
- Ciemności w tobie nie czuję. – odezwał się po chwili milczenia. – Ale nieufność, troskę i strach wyczuwam, co martwi mnie niezmiernie.
- Mistrzu… - powiedział, z wahaniem w głosie. – Ja… nie wiem już nic. Nie wiem kto mówi prawdę, kto jest dobry, a kto zły. I dlatego cierpię, raniąc innych.
Yoda spojrzał mu w oczy, by chłopak zyskał pewność, że nie kłamie.
- Widziałeś wiele razy walkę Jedi, sam byłeś po tej stronie. Nigdy nie kazaliśmy ci zabijać niewinnych, zależało nam na dobru. Nie chwaliliśmy zuchwałych decyzji. A Imperator je pochwalał, zyskując ciebie jako przyjaciela. I mimo, że kazał ci zabijać, uwierzyłeś mu.
Anakin przypomniał sobie jak Palpatine kazał mu zabić hrabię Dooku. I jak chciał, by porzucono tam Obi – Wana. Ale w pamięci zaświtał mu też Mace Windu, jego słowa, postawa.
- A… Mistrz Windu? – zapytał. – Chciał, bym zabił Palpatine!
- Robił to dla wyższego dobra, bał się zagrożenia jakie stanowi Imperator. I zginął, jak słyszałem, z jego ręki.
Skywalker spuścił głowę.
- Z mojej winy! – wykrztusił. – Ale myślałem, że zabije Kanclerza, był silniejszy niż on!
- Upadli, ciemni Jedi oszukują na wszelkie sposoby. Imperator do tego się posunął, byś zajął się staruszkiem biednym, który ma tymczasem moc większą i słaby nie jest.. Ale niż najlepszy Jedi nie większą!
- Ty nim jesteś, Mistrzu, tym najlepszym Jedi. – stwierdził chłopak.
Yoda zaprzeczył ruchem głowy.
- Zuchwalstwem z mej strony byłoby tak mówić. Zawiodłem, na wygnanie udam się. Lepsi ode mnie są.
Nie dokończyli rozmowy, gdyż przerwał im jeden z robotów medycznych.
- On mówi, że Padme prosi cię na salę. – przetłumaczył Yoda – Idź!
Skywalker natychmiast podążył w miejsce, gdzie leżała jego żona.
- Padme! – powiedział cichym, zduszonym głosem. – Jak się czujesz?
Jego ukochana była słaba i blada, ale rozpromieniła się na jego widok. Rozpoczął się poród, oboje to wiedzieli…

Po godzinie Amidala urodziła dwoje zdrowych dzieci, bliźniaki – Luka i Leię. Gdy tylko odzyskała część sił, powiedziała:
- Annie, zrobię wszystko byś całkowicie przejrzał na oczy, nawet jeśli to będzie oznaczało walkę z tobą.
W tym momencie zamknęła oczy i zasnęła. A on patrzył na nią i nie wiedział co robić. Widział też dwoje płaczących niemowląt. Przed oczami stanęła mu chwila, gdy dusił Padme. Tą, która mu wierzyła, ufała, bała się o niego, zrobiła wszystko by go uratować.
- Muszę rozmówić się z Imperatorem. – mruknął do siebie, patrząc na jej spokojną twarz. W nocy, gdy w szpitalu ucichło, wymknął się na zewnątrz i poleciał na Coruscant, by porozmawiać ze swoim nowym Mistrzem.
Palpatine jak zwykle siedział na fotelu, rozkoszując się przegraną Jedi. Kiedy zauważył Anakina, wymusił uśmiech.
- Witaj, Anakinie. – powiedział – Usiądź, proszę. Jak ci przebiegła misja?
Chłopak nie ruszył się jednak z miejsca.
- Musimy porozmawiać, Imperatorze. – odparł chłodno. – Wiem, że mnie oszukujesz.
- O czym ty mówisz, mój drogi? Przecież wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi!
Młody Skywalker spojrzał na niego gniewnie.
- Obiecałeś, że w ten sposób uratuję Padme, a tymczasem omal jej nie zabiłem! Pragniesz by ludzie cierpieli, a ci Jedi, o których mówisz z taką pogardą, są o wiele lepsi niż ty, bo nie przyczyniają się do śmierci!
Imperator wstał z fotela i zmarszczył brwi. Wiedział, że nie będzie mu łatwo przekonać chłopaka do swoich racji, ale musiał spróbować.
- Och, jak mogłeś pozwolić się tak oszukać? Widziałeś co zrobił mi Mace Windu i wciąż im wierzysz! – czuł jak rośnie w nim złość – Kiedy już zupełnie przejdziesz na moją stronę, żadna kobieta nie będzie ci potrzebna! Będziesz miał moc, która zastąpi ci wszystko!
Anakin spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Jak mogłem dać się oszukać tobie? – zadał sobie pytanie.
Imperator zbliżył się do swego ucznia, siląc się na uśmiech.
- Vader, przyjacielu, widziałeś ile Jedi uczynili, by cię oszukać, ile przed tobą ukryli. Ja jestem twoim przyjacielem! Czy pamiętasz bym cię kiedykolwiek oszukał? Amidala żyje, prawda? No, właśnie. Ja to wszystko wiedziałem…
Skywalker stał i nie wiedział co powiedzieć, czy zrobić. W końcu wybiegł z pomieszczenia, nie zważając na nic.

Poranne promienie rozświetliły małą izolatkę i obudziły pacjentkę. Padme otwarła oczy i zorientowała się, że jej męża nie ma w pobliżu. Spróbowała wstać, ale ból głowy przeszkodził jej w tym. Usłyszał to Obi – Wan, który natychmiast wezwał pielęgniarkę i sprawdził co się dzieje.
- Obudziłaś się. – na jego twarzy widniał smutny uśmiech. – Spałaś trzy dni, a wieczorem będziesz mogła stąd wyjść, kiedy twój organizm oczyści się z leków.
- Gdzie Annie? – jej głos był słaby i smutny. – Odszedł?
Mistrz Kenobi usiadł na krześle, głośno wzdychając.
- Nikt z nas nie wie, gdzie on jest. Yoda z nim rozmawiał i wydaje mu się, że ma jeszcze szanse powrotu na właściwą stronę, ale nie wie, czy chce z niej skorzystać. Dwa dni temu, nocą, wymknął się ze szpitala i nie wiemy gdzie jest…
Dziewczyna widziała na jego twarzy prawdziwy smutek.
- Odnajdę go, Obi – Wanie. Uświadomię, jak błąd popełnia i pomogę wrócić do Jedi, nawet gdybym miała z nim walczyć!
Na korytarzu, oparty o swoją laskę, stał Yoda. Słysząc słowa Padme, uśmiechnął się lekko.
- Nadzieję mamy, senatorze. – powiedział to stojącego obok senatora Organy. – Amidala silna jest, uratuje siebie i młodego Skywalkera. Tylko wiara w nią może nam pomóc.

Ten ranek nie zaczął się dla Anakina zbyt wesoło. Gdy tylko podniósł się z łóżka, jego oczom ukazał się obraz wiszący na ścianie, namalowany przez siostrę Padme. Tutaj każdy kąt przypominał mu o niej, miał coraz więcej wątpliwości.
Wiedziony impulsem wybiegł na zewnątrz i wsiadł do statku. Po chwili wylądował przez zniszczonym budynkiem Świątyni. Patrzył na ruiny i popiół, dopalające się zwłoki.
- To ja zniszczyłem to wszystko… - mruknął do siebie, wchodząc po ledwo ocalałych, marmurowych schodach. – Prawie nic się nie ostało.
Wszedł do środka, gdzie czuć było swąd dymu i udał się w niedawno odwiedzane miejsce – salę ćwiczeń kadetów. Widząc martwe, przebite mieczem, ciała, załamał się. Nagle zauważył skuloną postać za kanapą.
- Co tu robisz?! – krzyknął.
Postać wysunęła się. Był to chłopiec, mógł mieć jakieś pięć lat, jasnobrązowe, kręcone włosy okalały jego wystraszoną twarz. Wyglądał niewinnie, jak on sam, tyle lat temu.
- Mistrzu Skywalker, proszę, nie zabijaj mnie! – wydusił z siebie, automatycznie kuląc się.
Anakin spojrzał w jego wystraszone oczy i podszedł bliżej.
- Nie zabiję cię. – powiedział łagodnie. – To co zrobiłem, było błędem. Działałem zaślepiony ciemną stroną…
Te słowa sprawiły, że maluch ośmielił się trochę.
- Zawsze wiedziałem, że nie mogłeś tego zrobić specjalnie. – odparł – Jesteś dobry, wszyscy cię tutaj podziwiają. W Akademii krążą o tobie opowieści. Jesteś naszym bohaterem!
- Jak udało ci się przeżyć? – zapytał, słysząc te słowa i kładąc chłopcu rękę na ramieniu – Klony zabijały wszystkich…
- Ukryłem się tutaj, nie walcząc i nie mówiąc nic. Nie zauważyli mnie, myśleli, że to jakieś zwierzątko.
Anakin wiedział, że nie może go zostawić samego, na pastwę Sithów.
- Chodź ze mną. – zaproponował więc – Zabiorę cię do Mistrza Yody, z nim będziesz bezpieczny.
Poczuł jakby wielki ciężar spadł mu z serca, po raz pierwszy od miesięcy potrafił się uśmiechnąć.
Dziecko zaufało mu, podając rękę i razem wyszli.

Padme nie mogła wytrzymać do wieczora. Wciąż wierciła się i prosiła o wczesne wypuszczenie. W pewnej chwili wszyscy wyszli na korytarz i nie wiedziała co się dzieje. Słyszała wiele głosów, prowadzili zażartą dyskusję. Usiadła więc i chwilę później wstała. Po kilku krokach mogła już spojrzeć na swoje śpiące bliźniaki. Pogłaskała je po główkach i uchyliła drzwi na korytarz. Jej oczom ukazało się zbiorowisko ludzi, wszyscy skupieni byli wokół kogoś. Jego głos wydawał jej się bardzo znajomy. Podeszła bliżej i w końcu udało jej się go dojrzeć.
- Anakin! – nie zorientowała się, że mówi na głos – Wróciłeś!
Ukochany odwrócił się do niej ze strachem w oczach.
- Padme! Powinnaś odpoczywać!
Widziała, że się o nią martwi, nie poświęcił się jednak w całości złu.
- Co się dzieje? – zapytała rzeczowo.
Z tłumu wyszedł mistrz Yoda, uśmiechnięty tak szeroko, jak w ciągu ostatnich miesięcy mu się nie zdarzyło.
- Anakin uratował zagubionego padawana, który przeżył atak na Świątynię. – jedno zdanie wystarczyło, by dziewczyna zrozumiała. Yoda jednak kontynuował – Rozmawiał z Imperatorem i nie dał mu się zwieść. To prawdziwy Jedi. Teraz musi jednak zrozumieć, że i my nie jesteśmy doskonali, a Mace Windu dał się ponieść emocjom.
Anakin podszedł do ukochanej i uściskał ją, bezgłośnie wymawiając jedno słowo – przepraszam.

Od wydarzeń w szpitalu minął rok. Słońce znów zaglądało w okna, tym razem jednak nie szpitalne. Były to okna w domu na Naboo – ich domu. Padme wstała wczesnym rankiem, obudzona płaczem dzieci i nakarmiła je. Gdy przygotowywała śniadanie, usłyszała kroki.
- Witaj, Annie. – powiedziała, nie odwracając się.
- Witaj Padme. – usłyszała odpowiedź. – Wcześnie wstałaś…
Dziewczyna odwróciła się, kładąc talerz na stole i uśmiechnęła się.
- Leia obudziła się, bo była głodna, a jej płacz rozbudził też Luke’a. Teraz bawią się w pokoju, nakarmieni i zadowoleni. – po tych słowach pocałowała męża w policzek i kontynuowała przygotowywanie śniadania.
- Cieszę się, że się tutaj przeprowadziliśmy, bo nareszcie widzę uśmiech na twojej twarzy. – odpowiedział jej. – No, a dzieci są tu bezpieczne.
- Ja również się cieszę mój drogi, ale nie możemy zapomnieć o zagrożeniu. Palpatine wciąż na ciebie czyha, a nie możesz sam z nim walczyć. Wierzę jednak, że odkąd jesteśmy w Rebelii, a ja szkolę się na Jedi, będzie lepiej. Kto wie, może kiedyś uda mi się go pokonać… Ale na razie o tym nie myślmy, trzeba zjeść śniadanie, a później moglibyśmy wybrać się na spacer po plaży. Wiesz, dziwnie się czuję, gdy wszyscy uważają mnie za zmarłą…
- Wiesz, że tak trzeba. Inaczej Imperialiści już by cię dopadli, a tak to jesteś bezpieczna, a razem z tobą dzieci.
Zasiedli do stołu i spokojnie jedli śniadanie, do czasu gdy usłyszeli pukanie do drzwi.
- Kto to może być? – szepnęła Padme. – Myślałam, że nikt nie wie, że tu jesteśmy!
Anakin położył jej rękę na ramieniu i odparł, również szeptem:
- Wyjrzyj przez okno, może go zobaczysz.
Żona zgodziła się z nim jednym kiwnięciem głowy i spojrzała przez okno. Szybko jednak zasłoniła je zasłoną, a na jej twarzy widniało przerażenie.
- Annie, to… Armia Klonów! Są tutaj, razem z Kanclerzem! – wyszeptała, obejmując go. Stali tak, objęci, na środku kuchni, nie wiedząc co robić.
W pewnym momencie na zewnątrz zrobił się ogromny szum, a także donośny głos Imperatora
- Idźcie dalej, ja się tym zajmę! – mówił odprawiając całą Armię.
Po chwili pukanie stało się donośniejsze. Padme wiedziała co musi zrobić, choć bardzo się bała. Chwyciła miecz świetlny leżący na blacie i wyszła.
- Zaopiekuj się dziećmi. – powiedziała na pożegnanie, odwracając się do drzwi. Powoli je otworzyła, patrząc jak mężczyzna stojący na wycieraczce, blednie.
- Amidala? Przecież ty nie żyjesz! – krzyknął.
- Tak myślałeś, Palpatine? Nie nazwę cię już kanclerzem, bo nie jesteś tego godzien. Nie rozumiem, jak mogłam dać ci się tak oszukać?!
W jego oczach widać było niebezpieczne ogniki, zaczął się złościć. W jednej chwili skoczył ku niej, ale ona odskoczyła, wyjmując miecz świetlny. Widząc to, rozgniewał się jeszcze bardziej i zaatakował ją. Zaczęli prawdziwą walkę, w której wygrana była bardzo niepewna.
- Powiedz mi, gdzie jest Vader! – krzyknął Palpatine, próbując przebić Amidalę. Ona jednak nie odpowiedziała, ignorując jego złość.
Coraz bardziej zbliżali się do zbocza spadającego do morza. Padme bardzo dobrze znała to miejsce i czuła się w nim bezpiecznie, ale Imperator nie miał o nim pojęcia. Chwilę później jego noga natrafiła na miejsce, w którym skała się kruszyła i zawisł on nad przepaścią, a że nie potrafił się utrzymać, szybko się zsunął.
Tymczasem Padme stała bez ruchu i patrzyła, nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Czuła się winna jego śmieci, ale jednocześnie zrodziła się w niej wielka ulga, że złe czasy mają szansę się skończyć.
Nie zauważyła nawet nadejścia klonów.
- Gdzie jest szef? – zapytali.
- Nie obawiajcie się i nie szukajcie go – nie żyje. – odpowiedziała, nie poruszając się.
Armia zaczęła się sprzeczać, ale w końcu odeszli, a ona znów została sama. Chmury zasłoniły słońce i zrobiło się chłodniej, ale Padme nadal stała w jednym miejscu.
W pewnej chwili usłyszała ciche kroki i poczuła jak ktoś skubie rąbek jej sukienki. Odwróciła się więc i ujrzała Luke’a, a za nim jego ojca, Anakina. Wzięła chłopca na ręce i spojrzała mężowi w oczy.
- Palpatine nie żyje, spadł ze skały. – powiedziała.
- Nie ty byłaś winna jego śmierci, lecz on sam.
- Wiem.
- Więc dlaczego płaczesz?
- Czuję ulgę. Jesteśmy wolni, możemy odwiedzić rodzinę i żyć szczęśliwie.
Ich rozmowę znów przerwały małe kroczki. Tym razem była to Leia, która przybiegła za braciszkiem. Tata wziął ją na ręce, a także objął swoją żonę ramieniem.
Tak stali, patrząc w taflę morza, w której odbijało się słońce, wiedząc, że gdy wzejdzie ponownie, ich życie diametralnie się zmieni – będą mogli być normalną rodziną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Pon 18:19, 03 Sty 2011    Temat postu:

He, he, alternatywne zakończenie Zemsty Sithów. Ciekawe co na to pan Lucas...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 20:06, 03 Sty 2011    Temat postu:

Nie umiem ocenić, bo nie czytałam "Zemsty Sithów."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 15:02, 08 Sty 2011    Temat postu:

"Ell, "Zemsta Sithów" to film. :]"

Może. Sama widzisz że nie mam o tym pojęcia.
Laughing


Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Sob 15:04, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island