Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Opowiadanie
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vivien
Administrator
Administrator


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 1433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 14:32, 14 Sie 2006    Temat postu: Opowiadanie

Na początek jedno z moich słabszych opowiadań. Wyleżało się biedactwo... proszę o komentarze.


Stąd nie ma ucieczki


Ciemnogranatowe niebo przeszyły złote światła reflektorów. Rozległo się wycie syren.
- Trochę za późno - mruknęła i usmiechnęła się złośliwie.
Miała pół godziny przewagi. Zdąży przebiec przez ten cholerny las. A potem... Ha! Potem będzie wolna. Marzyła o tym od dawna. Od długich pięciu lat. Pięciu lat poniżenia i upokorzeń. Wzdrygnęła się na myśl o tym. Ale teraz to się skończyło. Zdołała się wreszcie wydostać i miała ochotę krzyczeć z radości.


- Panie naczelniku! - Rozległo się głośne pukanie do drzwi. - Panie naczelniku, proszę otworzyć, to bardzo pilne!
- Co się dzieje? - W drzwiach pojawił się zaspany mężczyzna. Miał około pięćdziesięciu lat. Był całkowicie łysy, ale za to posiadał wspaniałe, krzaczaste wąsy. - Dlaczego więźniowie nie śpią? - Dopiero teraz usłyszał dobiegający z dołu hałas.
- Ja właśnie w tej sprawie - odpowiedział człowiek, który go obudził. - Mamy uciekiniera.
- Uciekiniera? - zdziwił się naczelnik. Nagle oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia. - Kto? - zapytał.
- Numer K-22835.
- Ach - mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem - nie myślałem, że spróbuje kolejny raz...
- Kolejny? - przeraził się strażnik. - Próbowała już wcześniej?
- Tak, dwa razy... - naczelnik spuścił głowę. Po chwili zapytał - Jaką wybrała drogę? Którędy uciekła?
- Skierowała się w stronę lasu - odpowiedział młodszy mężczyzna.
- Och, jednak mnie nie posłuchała - właściciel wspaniałych wąsów zamyślił się głęboko.
- Proszę pana... - strażnik wyrwał przełożonego z zadumy.
- Oo, tak. Panie Grinn - naczelnik zwrócił się do niego władczym tonem – proszę, wraz z innymi strażnikami, uspokoić więźniów. Najbardziej krnąbrnych pozamykać w izolatkach.
- Ale, panie Morgan – odezwał się zbity z tropu Grinn – co z pościgiem. Jeśli teraz go zarządzimy, to jeszcze zdążymy i …
- Ależ nie ma takiej potrzeby – odpowiedział ze smutkiem naczelnik.
- Ale… - zaczął Grinn.
- Nie ma takiej potrzeby – powtórzył Morgan. – Jest pan tutaj od niedawna i nie zna pan jeszcze wszystkich naszych zwyczajów. Proszę wykonać moje polecenie, a potem udać się na spoczynek. Dobranoc – powiedział i zatrzasnął drzwi przed nosem osłupiałego strażnika.


Las był coraz gęstszy. Drzewa rosły coraz bliżej siebie. „Dziwne” – pomyślała. Jak obserwowała go zza ogrodzenia, przypominał zwykły park. Trochę zarośnięty, ale park. Z trzeciego piętra, ze świetlicy, było nawet widać łąkę po drugiej jego stronie. Nie mógł mieć więcej niż pół kilometra szerokości. A teraz biegła już prawie przez godzinę i ani widać jego końca! Robiło się duszno i ciężko było jej oddychać. Czuła jak pot spływa po jej plecach. Mokre włosy opadały jej na czoło.
- Co się dzieje, do cholery?! – krzyknęła, kiedy potknęła się o wystający korzeń i wylądowała na suchej ściółce. Ze złością uderzyła dłonią w najbliższy pień drzewa. Odpowiedział jej głuchy plusk, ale nie zwróciła na to uwagi, bo nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Syreny – nie było słychać syren. Spojrzała w stronę, gdzie, jak jej się wydawało, powinno znajdować się więzienie. Nic. Cisza. Żadnych krzyków, nawoływań – odgłosów towarzyszących pościgowi. Przecież ten stary dureń powinien się domyślić, że spróbuje jeszcze raz. Co się dzieje? Czyżby chciał, żeby udało jej się uciec?
Położyła się na plecach i próbowała wyrównać oddech. Krew pulsowała jej w skroniach, a w głowie okropnie huczało. Próbowała o niczym nie myśleć, ale wspomnienia same do niej wróciły.
Dwa lata temu złapali ją, zanim dobiegła do ogrodzenia. Dziesięć miesięcy temu wyciągali ją już z wody. Pokręciła głową. Tak, to była kompletna klapa. Zmarnowała masę czasu na zejście po skalnej ścianie i kluczenie między wystającymi i ostrymi kamieniami. Straż czekała już na nią na brzegu morza.

„ – Carie” – przypomniała sobie słowa Morgana – stąd się nie da uciec…”

- Phi – prychnęła. – Idiota. A niby co właśnie zrobiłam?! – krzyknęła do niewidzialnego Morgana. – Już prawie jestem wolna! A ty nawet mnie nie ścigasz! Palant!!
Roześmiała się i poczuła ulgę. Powinni ją lepiej pilnować. Dostaną po premii, za to, że pozwolili jej uciec. Już widziała tytuły w gazetach: „Piła uciekła!”, „Seryjna morderczyni na wolności!”
Do tej pory z tego więzienia zdołało uciec tylko trzech więźniów i Morgan informował o tym przy każdej okazji. Ale tej trójki nigdy nie złapano. Jakoś o tym już nie mówił. Co więcej, wszyscy oni wybrali drogę przez las.

Wstała i zaczęła znów biec. Nie było to jednak takie łatwe. Zmęczenie zrobiło już swoje, a na dodatek gałęzie smagały ją po twarzy, a za nogi chwytały jakieś pędy. Musiała także uważać na wystające korzenie. Kolejnego upadku nie mogła zaliczyć.
Nagle coś wplątało jej się we włosy.
Sięgnęła w górę, chcąc to coś wyciągnąć i dotknęła czegoś miękkiego i śliskiego.
- Co, do licha? – mruknęła i spojrzała w górę.
Oczom jej ukazał się makabryczny widok.
Nad nią wisiał martwy człowiek. A raczej wyrastał z drzewa, gdyż jego nogi po kolana tkwiły w pniu. Gruby konar przechodził przez środek jego brzucha. Ręce zwisały bezwładnie i to jedna z dłoni wplątała jej się we włosy. Z twarzy zmarłego zwisały strzępy skóry. Puste oczodoły patrzyły gdzieś w przestrzeń. Niemy krzyk zamarł na wyschniętych ustach.
Carie zdała sobie spraw, że patrzy na więźnia. Jednego z tych, którzy uciekli przed nią. Poznała numer na koszulce: M-82375.
Stała tak przez chwilę, wpatrując się w nieruchomą twarz trupa.
Nie była głupia. Wiedziała już, dlaczego jej nie szukają. Wiedziała już też, dlaczego nigdy nie złapano poprzednich uciekinierów.
Oni nigdy się nie wydostali z tego lasu…


Zanim otrzymała cios w twarz, zdążyła jeszcze przypomnieć sobie twarz i słowa Morgana:
„Stąd nie da się uciec. Ani przez wodę, ani, tym bardziej, przez las.”


W pokoiku na piętrze, układający się do snu Grinn, usłyszał przerażony kobiecy krzyk.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Harpoon
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gar-deroba, Staraszafa

PostWysłany: Pon 16:08, 14 Sie 2006    Temat postu:

moim (skromnym) zdaniem opowiadanie jest bardzo dobre. Zwłaszcza fajnie ukazany jest ten spokój kierownika więzienia, kiedy wszyscy wokół panikują. No i ten motyw z drzewem - świetny Smile
A co do głównej bohaterki - dobrze jej tak Very Happy A trzeba było czekać na warunkowe Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Szafa pełna wampyrów

PostWysłany: Pon 16:16, 14 Sie 2006    Temat postu:

Moim (nieskromnym ;P.gif" border="0" /> ) zdaniem też.
Zgrabnie napisane, klimatyczne... Niepokojące. I ma w sobie 'to coś'
Gratuluję Viv. I czekam na kolejny utwór Twojego autorstwa ^^.gif" border="0" />
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivien
Administrator
Administrator


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 1433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 20:13, 14 Sie 2006    Temat postu:

Dzięki. Very Happy Szczerze mówiąc spodziewałam się gorszych komantarzy. Smile
Jak napisałam - to jedno z moich słabszych dzieł.
Ale dziękuję, cieszę się, że się Wam podoba.


Ostatnio zmieniony przez Vivien dnia Pon 20:18, 14 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neini
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: En'shine

PostWysłany: Czw 12:50, 17 Sie 2006    Temat postu:

Jak to jest "słabsze", to jak rewelacyjne są te "mocniejsze"! Very Happy Heh... Zaraz po przeczytaniu nasuwa mi się na myśl twórczość O. Henry'iego, np. Pamiętnik Żółtego Psa. Czytałaś? To on specjalizował się na nowelkach z zaskakującym zakończeniem. Czasem śmiesznym, czasem smutnym, przerażającym, albo wzruszającym. Znawcą to ja nie jestem, ale właśnie zachecam Cię do dalszego pisania, szczególnie takich opowiadań jak to, z niezwykłą pointą i niespodziewanym zakończeniem. A nuż cos z tego będzie? /nie śmiem w to wątpić Very Happy/

I czekamy na te lepsze! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ninaja
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Muil

PostWysłany: Pią 8:28, 18 Sie 2006    Temat postu:

Jak Neini, tak i ja twierdze, że powinnaś dodać to "lepsze", żeby nas zwalić z nóg, bo to jest świetne! Dodaj, nie daj się długo prosić, uwielbiam opowiadania!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivien
Administrator
Administrator


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 1433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 13:52, 21 Sie 2006    Temat postu:

Kolejne moje dziełko. Czy lepsze, trudno mi określić. Czekam na Wasze opinie Smile


Nienawidzę siebie


Padał deszcz. Było mokro i zimno. A przecież za tydzień święta. Powinien spaść już śnieg. A tak… Zresztą, może to i lepiej? Przecież ona nigdy nie obchodziła Świąt Bożego Narodzenia. Brak śniegu nie powinien jej martwić. Miała o wiele większe problemy.
Rebeka westchnęła i z jej ust wydobył się mały obłoczek pary. Nie było jej jednak zimno. Tak naprawdę to nic nie czuła. Patrzyła z rezygnacją przed siebie. Grube krople uderzały o dach samochodu, rozpryskiwały się na szybach i wąskimi strumyczkami spływały w dół. Zerknęła na zegarek; dochodziła 22. Już od czterech godzin była w drodze, plecy jej zdrętwiały i była strasznie głodna. Czuła nieziemski głód i musiała go zaspokoić.
Nagle coś zgrzytnęło i wycieraczki zatrzymały się na środku przedniej szyby.
- No, nie. Znowu? – westchnęła i szarpnęła za rączkę. – Mogłam wziąć ten drugi samochód. Ten to straszny gruchot. Daleko nim nie zajadę – mruczała. – No, wreszcie – powiedziała z ulgą, kiedy wycieraczki znów zaczęły śmigać po szybie.
Czuła straszny głód…


- Cholera, ale ziąb – przeklął David. – I do tego ten deszcz.
Stał na podjeździe małej stacji benzynowej i chciał zatrzymać jakiś samochód. Nie lubił jeździć autostopem, ale teraz nie miał wyjścia. Musiał się jakoś wydostać z tego zadupia. W sumie, przez dwie godziny przejechało tędy tylko pięć samochodów, ale, jak na razie, żaden kierowca nie raczył się zatrzymać. David wcale się im nie dziwił. Po ostatnich wydarzeniach wszyscy wielkim łukiem omijali autostopowiczów i nieznajomych. Ale to znaczy, że będzie musiał spędzić tutaj noc. Splunął ze złością na ziemię.
Po chwili w oddali zamajaczyły samochodowe reflektory.
- Teraz, albo nigdy! – Zdesperowany David stanął na środku drogi i rozłożył ramiona.
Rozległ się pisk opon i z samochodu wyskoczyła ciemnowłosa kobieta.
- Człowieku, życie ci niemiłe?! – krzyknęła Rebeka. Nie mogła opanować gniewu. – Przecież mogłam cię przejechać!
- Na szczęście hamulce działają – wyszczerzył zęby David.
- To nie jest śmieszne. Co tutaj robisz?
- Czekam na ciebie. Podwieziesz mnie?
Rebeka omiotła wzrokiem nieznajomego. Bezczelny. Ale przystojny. I to bardzo. Aż żal…
- No, dobrze – powiedziała po chwili. – Wsiadaj.
Rozradowany David zajął miejsce pasażera. Udało mu się zatrzymać samochód! I to jeszcze z takim ładnym kierowcą. Spojrzał na Rebekę, która bezskutecznie próbowała włączyć ogrzewanie.
- Nie trzeba. Wystarczy, jeśli włączysz radio – uśmiechnął się mężczyzna.
- O ile będzie działać – westchnęła Rebeka.
Okazało się, że radio jednak działa i po chwili wnętrze pojazdu wypełnił głos piosenkarza, który zdzierał struny głosowe na rockowej wersji „Jingle Bells”.
- Od razu lepiej. – Davidowi uśmiech prawdopodobnie przymarzł do twarzy. – Jestem David, a tobie jak na imię?
- Rebeka.
- Ładnie. – Znów się uśmiechnął, a Rebeka nie mogła powstrzymać się od spojrzenia na oszałamiająco białe i równe zęby. Następnie wzrok jej powędrował ku jego niebieskim, jak włoskie niebo, oczom.
- Eee… to dokąd cię podwieźć? – spytała.
- Do Devon. Tam powinienem złapać jakiś autobus do domu. Jadę na święta. Mamuśka się ucieszy.
- No to w drogę. – Rebeka zapięła pas i powoli ruszyła.
- A więc, Rebeko – odezwał się po chwili David – co taka ładna dziewczyna, jak ty, robi na tym odludziu? I to na dodatek w środku nocy?
- Jadę odwiedzić ciotkę – odpowiedziała tonem, który wskazywał na chęć nieudzielania żadnych innych informacji na ten temat.
- No, bo – ciągnął dalej David – to trochę niebezpieczne podróżować samej w tych czasach. Chyba słyszałaś, co się tutaj niedawno stało?
- Tak, słyszałam – odpowiedziała kobieta i mocniej zacisnęła palce na kierownicy.
- To straszne. Ciekawe, czy złapią tego zwyrodnialca. Wczoraj w radiu mówili, że to wygląda na robotę szaleńca. Pięć ciał w ciągu dwóch miesięcy – pokręcił głową. - Trzy z nich zostały znalezione w kradzionych samochodach, które stały porzucone na skraju drogi. Jedno z ciał znaleziono tutaj, niedaleko. – Wskazał na drogę przed nimi. – Porozrywane i poszarpane, jak przez jakieś dzikie zwierzę. Podobno nie było w nim ani kropli krwi. Nie mogli nawet zidentyfikować denata, bo nie miał twarzy…
- Przestań! – krzyknęła Rebeka, a David dopiero teraz zauważył, że strasznie zbladła i zagryzła wargi.
- O Boże, przepraszam. Nie wiedziałem, że nie chcesz o tym rozmawiać.
- Nie! Nie chcę! Nienawidzę zbrodni! Nienawidzę trupów! Nienawidzę tego, kto to robi! Nienawidzę siebie! – krzyczała.
- Siebie? Ależ Rebeko, dlaczego?
- Bo nic nie mogę z tym zrobić – szepnęła kobieta.
- Przecież nie musisz nic robić. Jest policja… Oni go złapią – David próbował ją uspokoić. Spojrzał za okno i ucieszył się, bo mógł czymś odwrócić jej uwagę. – Spójrz, zobacz… śnieg.
Tak byli pochłonięci rozmową, że nie zauważyli, że zamiast deszczu padał już śnieg. Powoli, leniwie płatki opadały na ziemię. Jednak Rebece wcale to nie poprawiło nastroju, przeciwnie, jeszcze bardziej ją to przygnębiło. Czuła głód…

Zaległa cisza. Oboje milczeli. Rebeka coraz częściej zerkała na nieznajomego.
Nagle z mroku wyłonił się jakiś kształt.
- Co to? – spytał David, ale głos zamarł mu w krtani.
Przed nimi na poboczu stał srebrny Ford.
- Nie! – jęknęła Rebeka. – Proszę, nie tym razem…
Poczuła dreszcze przebiegające jej po plecach, skóra zaczęła ją swędzieć, oczy piekły, a oddech stawał się płytki.
- Musimy zobaczyć, kto tam jest. Może komuś stało się coś złego… ktoś zasłabł… - David nie mógł opanować drżenia głosu.
- Nie! Nigdzie nie pójdziemy. Nigdzie nie patrzymy.
- Ale musimy. Powinniśmy zawiadomić policję.
- Nie! Nic nie rozumiesz! – krzyczała Rebeka. – To jest mój samochód…
- Co? – zdziwił się David.
- Mój! Ten samochód, który tam stoi należy do mnie.
- Ale, dlaczego… - zaczął mężczyzna, ale nie dokończył.
Wpatrywał się w kierownicę, gdzie przed chwilą spoczywały zgrabne, smukłe dłonie, a teraz były owłosione łapy o długich pazurach.
Poczuł oddech na swojej twarzy i zobaczył rząd ostrych zębów…


Po chwili Rebeka siedziała już w swoim samochodzie. Po policzkach spływały jej łzy…
Zapaliła silnik…


Ostatnio zmieniony przez Vivien dnia Czw 16:46, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Szafa pełna wampyrów

PostWysłany: Pon 14:29, 21 Sie 2006    Temat postu:

Jejku, Viv! Czemu Ty się tak długo z talentem ukrywałaś??
Świetne. Zmroziło mnie... Smile Masz ładny, płynny styl i potrafisz sworzyć nastrój...
Szkoda tylko że takie krótkie. Smile
Czekam na więcej Razz
Nie ma to jak pożreć fajnego faceta ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wild Child
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 07 Sie 2006
Posty: 1234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z drogi do Nieba

PostWysłany: Pon 17:49, 21 Sie 2006    Temat postu:

Twoje opowiadanie, choć trochę nie w moim typie, zmroziło mi krew w żyłach. Piszesz naprawdę świetnie i nie marnuj Swojego talentu!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neini
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: En'shine

PostWysłany: Pon 18:19, 21 Sie 2006    Temat postu:

Och, to jest świetne! Trzyma w napięciu, a po przeczytaniu zostaje taki... wstrząs. Zawsze tak mam, kiedy przeczytam dobre opowiadanie. Wink Może to głupie, ale normalnie boję się odwrócić i spojrzeć w tył. Nie chciałabym zobaczyć tam żadnego potwora, oczywiście. I chcemy więcej! ;D

P.S.: Chyba juz nigdy nie będę autostopowiczką! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Śro 10:58, 23 Sie 2006    Temat postu:

O rany Viv, nie wiedziałem, że lubisz takie klimaty jak Atra. Czyżbyście miały tą samą babkę??
A opowiadania są świetne, zwłaszcza drugie. Czekam na dalsze...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Szafa pełna wampyrów

PostWysłany: Śro 11:04, 23 Sie 2006    Temat postu:

Hm... Nie znam innych potomków mojej babci... A miała piecioro dzieci... Hm...

Viv! Kuzynko! Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neini
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 748
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: En'shine

PostWysłany: Śro 14:49, 23 Sie 2006    Temat postu:

O kurcze! Na tym forum dzieją się dziwne rzeczy. Poznajemy swoją rodzinę. Very Happy Wink He, he.

P.S.: Opowiadania świetne! Heh...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivien
Administrator
Administrator


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 1433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 16:51, 25 Paź 2006    Temat postu:

Atro!! <chwyta Atrę w ramiona> Jak to fajnie mieć taką kuzynkę!!!!

Dziękuję za opinie Very Happy


Teraz coś w odcinkach Wink To jest początek większej całości. Miałam to dać wczoraj, ale poplątałam czas Wink i wyszedł koszmar Laughing <w sumie, to miał wyjść>.


pierwsza odsłona

Raz… dwa… trzy…
Czy to Ty?


Nie…
Niestety…

Czy kiedykolwiek będziesz ze mnie zadowolona, Siostrzyczko?
To nie moja wina, że nie żyjesz…!
Ale nie mogę się z tym pogodzić. Nigdy!

Nie…!
Nie wiem, co się ze mną dzieje…
Boję się siebie. Tego, co robię.
Ale to jest silniejsze ode mnie.
Nie mogę tego powstrzymać…
Nie potrafię…
Nie chcę…

Cztery… pięć… sześć…
Nie mogę tego znieść!


Nie mogę?
Nie potrafię…
Chcę…

Dlaczego nie odpowiadasz? Dlaczego odeszłaś? Dlaczego…?
Kocham Cię, Siostrzyczko!



*

Grudzień 1992

"Bożonarodzeniowa pocztówka" – tak można było określić wygląd miasta tego wieczoru. Od rana padał śnieg, więc ogrodzenia, ławki, domy i zaparkowane przy nich samochody zostały już dokładnie pokryte srebrzystym puchem. Drzewa przypominały wykonane z lukru cukiernicze arcydzieła. Sprawiały wrażenie kruchych i delikatnych; jeden nieostrożny ruch… i wielki dąb zamienia się w bezładną, lśniącą stertę patyków i gałęzi.
Było cicho i spokojnie.
Na drzwiach domów błyszczały ozdoby z ostrokrzewu. Prawie z każdego ogródka uśmiechała się do przechodnia okazała figura Świętego Mikołaja lub zielonego elfa. Niektóre skwery zostały wyposażone także w sztuczne renifery wielkości dorosłego kucyka, którym przewodził Rudolf ze świecącym czerwonym nosem. Wszystkie postaci były przykryte już delikatnym, śniegowym kożuchem.
Sklepowe witryny kusiły swoim wyglądem. Nie można było przejść obok nich obojętnie; tu stosy ciastek, pierników i lukrowanych pałeczek, tam mówiące lalki, mechaniczne zwierzaki, które potrafią szczekać, miauczeć i biegać, ale nie potrafią kochać. Z prawej atakowały choinkowe ozdoby, z lewej ogromne bele aksamitu, atłasu i wełny.
W ciągu dnia ulice i sklepy tętniły życiem, teraz panowały tu spokój i cisza. Czasem tylko przejechał samochód, a w oknie pojawiła się roześmiana dziecięca buzia. Twarzyczki te spoglądały na ogromną choinkę rozświetloną mnóstwem kolorowych lampek, która tego ranka stanęła na głównym placu. Na jej szczycie królowała, niebezpiecznie przechylona w lewo, wielka złota gwiazda.
Miasto czekało na przyjście świąt.

Meg biegła coraz wolniej. Nie miała już siły.
Płatki śniegu wpadały jej do oczu i nie wiedziała, gdzie się znajduje. Minęła jakiś garaż i upadła.
Nie miała siły wstać, traciła oddech.
Zanurzyła dłonie w białym puchu. Przyjemny chłód rozszedł się po jej ciele.
Słyszała jak z domu za jej plecami dobiega melodia „Silent Night”.
Spojrzała w lewo i łzy napłynęły jej do oczu.
- Nie… Proszę… - szepnęła.
W świetle latarni błysnęło ostrze długiego noża. Dziewczyna poczuła, jak dłoń napastnika chwyta ją za włosy.
Nie miała już siły. Nie krzyczała.
Płatki leniwie opadały na ziemię, zakrywając szkarłatne plamy na srebrzystej bieli.


Ostatnio zmieniony przez Vivien dnia Czw 16:48, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Szafa pełna wampyrów

PostWysłany: Śro 16:57, 25 Paź 2006    Temat postu:

Wciąga, wciąga, wciąga coraz głebiej... I nagle koniec! Ja chcę jeszcze! Razz

Przepiękny opis, klimat i nastój świąt... Aż tu nagle krew na śniegu. Fantastyczny kontrast. Niepokojące... Mrrry....
Czekam na ciąg dalszy. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island