Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Morska wyprawa królewicza.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 15:21, 11 Lip 2010    Temat postu:

„Zaślubię cię.” Ellenai zabrakło tchu. Pomyślała, że się przesłyszała. Gdy znaczenie słów Tarkaana do niej dotarło, cofnęła się o krok. Wpatrywała się w niego w oszołomieniu.
- Cóż na to powiesz? - spytał Tarkaan.
Co na ma powiedzieć? „Tak, poślubię cię!”
- Co chcesz, abym powiedziała, panie?- spytała.
Tarkaan znów uniósł brwi.
- Może: „Dziękuję ci, panie”? - zapytał.
Tym razem to „księżniczka” uniosła brwi. Co takiego? Ma mu dziękować za to, że… A niech go jego Tasz pochłonie!
- oświadczyła.
Ellenai była już tak wystraszona, że nie pamiętała o tym, iż niewolnicy muszą być bezwzględnie posłuszni i że „nie” właściwie nie istnieje w ich słowniku. Zwłaszcza w stosunku do Tarkaanów i Tarkiin.
Czy teraz Tarkaan się na nią pogniewa?
Nie. Tylko lekko się uśmiechnął.
- A czemuż to nie? - spytał cichym głosem. Cichym, ale czaiło się w nim coś strasznego. Zapowiedź groźby.
- Nie zrobię, bo... - przerwała na chwilę i zaraz potem wypaliła bezczelnie:
- Bo „dziękuję” mówi ktoś, kto jest wdzięczny. Ja nie czuję wdzięczności za twoją propozycję, panie. I nie przyjmuję jej!
Tarkaan pochylił się lekko ku niej:
- To nie była propozycja - wycedził.
- Ale ja się nie zgadzam! Mam do tego prawo! - wykrzyknęła Ellenai.
Tarkaan pokręcił głową:
- Nie masz żadnych praw - odparł.
Podniósł się:
- Jutro cię poślubię - oznajmił.
- Powiedziałam, że się nie zgadzam! - zawołała Ellenai.
Tarkaan spojrzał na nią
- Postaram się, żebyś zmieniła zdanie - odparł tym swoim groźnie cichym tonem i wyszedł z namiotu.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Nie 15:21, 11 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Pon 1:11, 12 Lip 2010    Temat postu:

Niestety Riso nie wiedziała, w którą stronę odjechał porywacz, ale tego można było się nadzwyczaj łatwo dowiedzieć. Półelfka zaczęła wyciągać sztylety i wycierać je o trawę, zostawiając na soczystej zieleni smugi szkarłatnej krwi Kalormeńczyków. Jeden z noży leżał u głowy oszołomionego przez nią mężczyzny. Kątem oka zobaczyła, że Atim już wybiera się na poszukiwania.
- Nie tak szybko, człowieku w gorącej wodzie kąpany - powiedziała do niego, jednocześnie podchodząc do kalormeńskiego konia, który jako jedyny nie uciekł. Znalazła przy siodle, to co chciała. A mianowicie sznur i to dość długi. Wzięła go i wróciła z powrotem do mężczyzny. - Ten tu, żyje, i może - tu uśmiechnęła się lekko - nam udzielić cennych informacji. - Atim zawrócił. Risate związała Kalormeńczyka węzłami, które miała w małym palcu. Potem sięgnęła do niewielkiej torby i wyciągnęła z niej mały flakonik. Odetkała korek i podstawiła buteleczkę pod nos zakładnika, poruszając ją z lewej do prawej i z powrotem. I nagle mężczyzna ocknął się i zaczął kasłać, chcąc zatkać sobie nos, lecz, co za psikus! ręce miał związane. Spojrzał oszołomiony na kobietę, która kucała przy nim, opierając łokcie o kolona, pozwalając rękom wisieć luźno. Z jej twarzy nie można wyczytać było nic, kamienna maska, której oczodoły wypełnione były lodem.
- Tak się składa - zaczęła Riso, nim jeszcze ich zakładnik zdołał wykrztusić cokolwiek poza nieartykułowanymi dźwiękami. - Że ty wiesz, gdzie jest ktoś kogo szukamy. Mianowicie młoda, piękna dziewczyna, wysoka blondynka. Na pewno sobie przypominasz - dorzuciła z ironicznym uśmiechem. - I dlatego teraz grzecznie powiesz, w którą stronę mamy się kierować, i ile kilometrów wynosi droga do celu.
- Ha! W imię czego mam udzielać Ci informacji o tym gdzie znajduje się mój pan ! - "Mhm, czyli facet działał dla kogoś. Tarkaan szukający sobie urodziwych kobiet na niewolnice. Wiecznie ta sama historyjka. Tfu! A poza tym, ten tu, nie grzeszył inteligencją czy choćby sprytem."
- W imię tego, że nie tylko my jej szukamy. Otóż komuś na niej bardzo zależy, a wierz mi, facet nie będzie się z tobą cackał, to kawał bydlaka, który wszelkimi tobie znanymi i nieznanymi sposobami wyciśnie z ciebie szczegółowe informacje, a pod koniec, kiedy już wszystko wyśpiewasz, będziesz błagał o śmierć. Chyba, że grzecznie zaczniesz mówić, wtedy przemilczę fakt twojego zamieszania w tę całą sprawę. - Oczywiście łgała. Bajka grubymi nićmi szyta. Choć tkwiło w tym ziarnko prawdy. W oczach mężczyzny przerażenie rosło z każdym słowem wypowiedzianym przez Risate. Jego źrenice rozszerzały się, a spojówka zaszła błyszcząca taflą. " Mało inteligentny tchórz, który odgrywa cwaniaka w stadzie. Tfu!."Riso, delikatnie mówiąc, nienawidziła takich delikwentów. Jego usta zaczęły drżeć i w końcu się odezwał.
- Dobrze, dobrze, tylko nie róbcie mi krzywdy ! Zmierzajcie w stronę południowego-zachodu, nie zmieniając kierunku. To będzie jakieś cztery czy pięć kilometrów. Zobaczycie wiele namiotów, ale kierujcie się do tego największego, tam znajdziecie mojego Pana, tylko oszczędź mi życie ! - Risate poklepała Kalormeńczyka po policzku uśmiechając się promiennie , jednak nie ukazując przy tym zębów. Oczy jej zwęziły się w małe szparki, a wokół pojawiły się zmarszczki.
Wstała i spojrzała na Atima poważniejąc, choć w rzeczywistości cały czas było poważna. Więc można powiedzieć, że tylko pozbyła się uśmiechu z twarzy.
- Zakładam, że umiesz jeździć konno - stwierdziła Riso i podeszła do konia łapiąc ja jego wodze.


Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Śro 14:16, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 8:09, 12 Lip 2010    Temat postu:

Ellenai w oszołomieniu opadła na jedną z poduszek. Ten Tarkaan chce ją poślubić! A co najgorsze, może to zrobić! On ma rację, nie ma żadnych praw, jest jego niewolnicą i on, jako jej pan, ma prawo zrobić z nią wszystko! Może jednak powinna mu podziękować. Z dwojga złego…Dobrze, że nie wpadło mu do głowy, aby uczynić z niej swoją nałożnicę… Już lepsza żona…
Lecz gdy „księżniczka” pomyślała, że do końca życia musiałaby na co dzień żyć z nim, mieszkać razem, widzieć jego twarz przy śniadaniu, obiedzie i kolacji a w nocy spać z nim w tym samym łóżku i… nie tylko spać… Och! Już lepsza śmierć! I pewnie na dodatek już nigdy nie mogłaby wrócić do Narnii!… No jasne, że nie wróci! Przecież jest niewolnicą i jakoś się nie zanosi na to, żeby po ślubie Tarkaan miał ją wyzwolić! Gdyby miała taką nadzieję, zgodziłaby się na ten głupi ślub! Ale wiedziała, że tak nie będzie!
Dziewczyna siedziała w namiocie i coraz bardziej się bała. Tarkaan powiedział: „Postaram się, byś zmieniła zdanie” i wyszedł. Co on chce zrobić, aby zmieniła zdanie?
Jeszcze tego samego dnia obóz zwinął się i opuścili dotychczasowe miejsce. Gdy odjeżdżali, Ellenai obejrzała się za siebie (ona, oczywiście, nie jechała, musiała iść jako niewolnica). Piasek zanim wyglądał na nienaruszony, jakby nikt tu nie obozował od tygodni.
Podróż do nowego miejsca obozowania trwała cały dzień. Ellenai domyśliła się, że jej nowy pan jest jakimś pustynnym szejkiem z koczowniczego rodu Kalormeńczyków, który nigdy długo nie pozostaje w jednym miejscu, ale cały czas wędruje. Pomyślała, że to będzie poważne utrudnienie dla towarzyszy podróży, którzy na pewno jej szukają. Jeśli ona będzie ciągle w ruchu, nigdy jej nie odnajdą. Nie miała też szans na ucieczkę. Namiot Tarkaana był ze wszystkich stron z zewnątrz strzeżony przez kilku rosłych i świetnie wyszkolonych osiłków, którzy wpuszczali do niego tylko Tarkaana i tego, kogo on polecił, żeby wpuszczali.
Rankiem następnego dnia po przybyciu na nowe miejsce poły namiotu uchyliły się i wszedł Tarkaan z jakimś innym Kalormeńczykiem o twarzy bezwzględnego oprycha. Za nim wszedł jeszcze jeden mężczyzna trzymający w pasie młodą, jasnowłosą dziewczynę ze związanymi rękami.. Też niewolnica? W tej chwili dziewczyna uniosła głowę i Ellenai zobaczyła jej twarz. Zaczerpnęła głęboko oddechu i:
- Nienna! - wykrzyknęła, zanim zdążyła pomyśleć.
W oczach „pana” odbiło się zadowolenie.
- A więc miałem rację! – zawołał.- Znacie się! To dobrze! To bardzo dobrze. Ona pomoże ci się przygotować do ślubu. Za godzinę będziesz już moją żoną!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Pon 16:15, 12 Lip 2010    Temat postu:

- Oczywiście, że umiem jeździć konno. - wycedził Atim. I... - dodał, podchodząc do krzaków obok. Pociągnął za sznur, który tkwił w korze jednego z drzew, przygwożdżony strzałą, a zza zarośli wydreptał niechętnie jeden z kalormeńskich wierzchowców. nie będziemy się musieli cisnąć na jednym koniu - zakończył.
Chłopak i półelfka wskoczyli na rumaki i podążyli w kierunku wyznaczonym przez wojaka. Przedzierali się przez gąszcz, zupełnie, jakby nikt nigdy nim nie podróżował. Po dwóch, czy trzech godzinach oślepił ich blask słońca (w lesie panował półmrok) - znajdowali się na granicy dżungli i pustyni. Jednak po obozowisku nie było śladu.
Atim zeskoczył z konia i od razu coś zauważył. Schylił się i wyjął z piasku mierzące 5 centymetrów drewienko, lekko nadpalone.
- Byli tu... - mruknął.
Po dłuższej chwili dodał:
- Najgorsze, co mogło dziewczynę spotkać - pustynni Tarkaanowie. Nie wiadomo, gdzie ich znaleźć, codziennie są gdzie indziej, na pustyni czują się jak w domu...
Powrót do góry
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 21:06, 13 Lip 2010    Temat postu:

Kalormeńczyk odsunął ciężkie płótno, zasłaniające wejście do wielkiego namiotu i wprowadził Niennę do środka. Wewnątrz panował straszny zaduch i lekki półmrok i - nie dość, że dziewczyna z początku nie mogła nic dostrzec wyraźnie, to jeszcze rozkaszlała się od kadzidełkowego dymu. Owszem, zapach drzewa sandałowego był przyjemny, ale nie w AŻ TAKICH ilościach...
"Tu stanowczo przesadził!" - pomyślała.
Kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do półmroku i podniosła głowę, dostrzegła Ellenai, która natychmiast wykrzyknęła, zaskoczona:
- Nienna!
Tarkaan popatrzył na nie obie, po czym, dostrzegając uśmiech na zmęczonej twarzy Nienny, powiedział:
- A więc miałem rację! Znacie się! To dobrze! To bardzo dobrze. Ona pomoże ci się przygotować do ślubu. Za godzinę będziesz już moją żoną!
Z początku, jasnowłosa dziewczyna była nieco zdezorientowana.
"Żoną?" - myślała spłoszona. - "Jaką, u licha żoną?!"
Wkrótce stwierdziła jednak, że może się przesłyszała, bo, mimo wszystko, miała za sobą długą drogę i jeszcze została mocno uderzona w głowę. Na ten jeden moment powróciła do niej nadzieja na ucieczkę, wraz z nikłym cieniem radości, ze spotkania niedawno poznanej "księżniczki".
"Przynajmniej dzielimy ten straszny los razem!" - przeszło jej przez myśl. - "Samemu zawsze jest trudniej znosić wszelkie przeciwności..."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Śro 14:47, 14 Lip 2010    Temat postu:

Risate uniosła lekko brwi na tak wypowiedziane stwierdzenie Atima, dotyczaće jego umiejętności jazdy konno. Doszła do wniosku, że był strasznie drażliwy. Wzruszyła więc tylko ramionami i wspięła się na siodło. I ruszyła w kierunku południowo zachodnim wraz z Atimem. Po spokojnej podróży przez Kalormeński las znaleźli się na skraju pustyni. Słońce prażyło z góry, więc Risate zmrużyła oczy. Zsiadła z wierzchowca i wylewając wodę na rękę z bukłaka napoiła go. Na słowa chłopaka odwróciła się i zamykając oczy głęboko wciągnęła powietrze nosem. Stałą tak jeszcze chwilę po czym nieziemsko błękitne tęczówki wyłoniły się spod powiek.
- Nie mogą być znów tak daleko. Zapach jeszcze się nie ulotnił. A poza tym, taka karawana daleko nie zajedzie, biorąc pod uwagę niewolników, którzy ciągną się na samym końcu. A i bez postoju długo nie zajadą. - Spojrzała w górę, w stronę oślepiającego słońca i westchnęła ciężko. Zdecydowanie wolałaby być teraz na pełnym morzu i przyglądać się falom oraz zmagać się z naturą. A tak musiała uganiać się za jakimś Kalormeńskim burakiem bo mu się niewolnic zachciało. Tfu! Gdyby ludzie nie zapuszczali się samotnie w nieznane sobie tereny (a już w szczególności w Kalormenie!), wiedząc, że nijak się nie obronią to mniej byłoby niewolników i może wreszcie skończyłby się 'handel żywym towarem'. Ale co było, to się nie odstanie i trzeba ruszać w drogę. Tylko którędy ? Półelfka postanowiła zdać się na swój nos. Zamknęła oczy i zatkała uszy, by całą swoją uwagę skupić na zapachach. Zaczęła chodzić tam i z powrotem co chwila wciągając powietrze i oddalając się od Atima. W końcu przystanęła i powiedziała cicho do siebie :
- Mam - po czym wróciła do chłopaka i oznajmiła, że jest pewna, że w tamtą stronę udała się karawana, i że z odrobiną szczęścia zdołają ją dogonić. Nim jednak wsiadła na wierzchowca odwiązała ze swoich bioder turkusową chustę i zawiązała ją sobie na głowie. Co jak co, ale nie miała zamiaru dostać udaru. Obydwoje towarzyszy dosiadło koni i ruszyli lekko na lewo od miejsca gdzie wcześniej znajdował się obóz Pustynnych Tarkaanów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 9:02, 15 Lip 2010    Temat postu:

- Ty, niewolnico! - zwrócił się do Nienny Tarkaan. - Odziejesz swą przyjaciółkę w to! - rzucił w jej stronę kłąb czerwono - złotego materiału, który Nienna zręcznie złapała. - Jak już będzie gotowa, zawołaj. Ja i moi wojownicy będziemy czekali przed wejściem - wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu. Między wierszami można było wyraźnie wyczytać: "Zapomnijcie o ucieczce!"
Gdy tylko wyszli, Ellenai rzuciła się na szyję Niennie, łkając z radości i smutku jednocześnie.
- Och, Nienno! - wyjąkała. - Co ja mam robić? Ten syn Tasza chce mnie poślubić! Mówiłam mu, że się nie zgadzam, ale to do niego nie dociera. Po prostu nie przyjmuje do wiadomości odmowy! A ja go nie chę! Już nie chodzi o to, że jest Kalormeńczykiem, Tarkannem; po prostu on jest dla mnie za stary, mógłby być moim ojcem! Co ja mam robić? - powtórzyła.
Nienna uściskała "księżniczkę", ale nic nie powiedziała, rozwijając materiał, który rzucił jej Tarkaan: była to szata z makowoczerwonego aksamitu, wyhaftowana w złote gwiazdy. Do niej była tak sama narzutka na włosy i plecy. A do tego wszystkiego złote sandałki.
Nienna dała znak dziewczynie, by się do niej zbliżyła, a potem pomogła jej ubrać się wten ślubny strój. Dopiero, gdy upięła jej na włosach "welon" (tę narzutkę) odezwała się...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 16:15, 16 Lip 2010    Temat postu:

- Co tu dużo mówić, pomysłu nie mam - powiedziała łagodnie Nienna. - Cały czas myślę o ucieczce, albo chociaż pozostawieniu jakiegoś znaku, by grupa poszukiwawcza (zanim mnie porwali, wszyscy szukaliśmy ciebie) łatwo do nas dotarła. Ten Tarkaan jest koczownikiem, będzie zmieniał co jakiś czas miejsce pobytu i nie jest to dla nas korzystne, niestety.
Jasnowłosa dziewczyna dostrzegła rozpacz w oczach Ellenai. Umilkła i poczęła się zastanawiać, w jaki sposób może pomóc dziewczynie i odwieźć szalonego Tarkaana od zamiaru zawarcia ślubu. Każdy pomysł, który przychodził jej do głowy okazywał się planem pełnym luk i ryzyka...
"Och, nie mogę jej tak zostawić!" - pomyślała, spanikowana.
- Myślę, że mogłybyśmy zyskać czas i nadzieję na uwolnienie, gdyby Tarkaan zdecydował się odroczyć trochę cały ten ślub... - odezwała się, zniżając głos do szeptu. - Na przykład, można by mu zwrócić uwagę na okoliczności ślubne - Kalormeńczycy szczycą się wielkimi przyjęciami z byle okazji. Może zmieni zdanie i zdecyduje się wyprawić huczne wesele dopiero w jakimś pałacyku, czy coś... A my zyskamy czas, by pozostawić jakiekolwiek ślady, aby reszta nas odnalazła!
Nienna cały czas mówiła szeptem, tak, że tylko Ellenai mogła ją usłyszeć. Ten plan był pełen ryzyka, ale jednak mogło się udać. I to było najważniejsze!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 17:02, 17 Lip 2010    Temat postu:

Ellenai otarła nos. Słowa Nienny wrócił jej nadzieję. ale... czy coś z tego się uda?
- O uciecze nie ma co marzyć - odezwała się. - Dokładnie się wszystkiemu przypatrywałam. Strzegą nas jak wilczyca swe młode. A co do znaków... Zwykle szłam gdzieś na przodzie, a z tyłu wojownicy.. Jakbym coś zostawiła, to by zaraz znaleźli, a gdyby się dowiedzieli, że to moje... Kto wie, co mogłoby się stać.
Nienna przyjrzała się Ellenai. Właściwie nie było już co poprawiać.
- Nienno - rzekła niepewnie Ellenai. - Lepiej zawołaj... i powiedz, że jestem gotowa. Jeśli nie zawołasz, a oni się zorientują, że specjalnie przedłużasz, mogą ci robić jakąś krzywdę.
- Ale...- zaczęła Nienna.
- Poddam się woli Aslana - przerwała jej Ellenai. - Jeśli jego wolą jest, abym poślubiła tego Tarkaana... to niech tak będzie. Aslan wie lepiej. Jeśli tak się stanie... to módl się za mnie!
Nienna spuściła głowę i zagryzła wargi. Po chwili podeszła do wejścia i powiedziała cicho klilka słów.
Tarkaan wszedł do namiotu i lubieżnym wzrokiem omiótł Ellenai. "Księżniczka" zadrżała. Nie mówiąc ani słowa, Tarkaan chwycił rękę Ellenai i wyciągnął ją z namiotu.
Na środku obozu było zostwiawione puste miejsce. Tarkaan zaciagnął tam Ellenai, która opierała się z całej siły.
- Bądź posłuszna, bo własnoręcznie cię wychłoszczę! - zasyczał jej do ucha.
Ellenai zamarła. Wychłoszcze? Ma takie prawo? Na chwilę zapomniała, że jest niewolnicą, ale w następnej sobie o tym przypomniała i zrozumiała, że ma prawo....
- Panie - rzekła cicho, postanawiając pójść za radą Nienny - czy nie wolałbyś urządzić ślubu i wesela w jakimś swoim pałacyku... Byłoby bardziej romantycznie i ...
Tarkaan roześmiał się głośno i uczynił taki ruch ręką, jak gdyby wskazywał jej pustynię.
- Czy jest gdziekolwiek piękniejszy pałac niż ta pustynia - przedsionek domu Tasza? Jakiż dom ma tak złote posadzki, jak tutaj? Jakiż pałac ma zmieniający kolor sufit, wyhaftowany słońcem, księżycem i gwiazdami, a czasem także złotymi błyskawicami? Ja nie mam żadnego innego pałacu. Moim pałacem jest cała ta pustynia!
Ellenai straciła nadzieję. Tarkaan zmusił ją, żeby przed nim uklękła i przemówił:
- Wzywając na świadków Tasza i wszystkich tu zebranych tym pierścieniem ci zaślubiam i zapewniam sobie twe posłuszeństwo małzeńskie! - zdjął z palca pierścień i wsunął go na palec Ellenai.
Następnie zdjął jej z głowy narzutkę założoną przez Niennę i zarzucił inną, białą, haftowaną złotą i srebrną nicią.
- Ten welon - oświadczył - czyni cię mą małżonką i jest symbolem twego małzeńskiego stanu i świadectwem twej wierności!
Tarkaan podniósł ją i ucałował w oba policzki. Ellenai wzdrygnęła się z obrzydzenia.
I już. Było po wszystkim. Ślub się odbył.
Wybuchły wiwaty i okrzyki. Tarkaan powiódł Ellenai z powrotem do namiotu. Za sobą usłyszała muzykę. Wesele dla plemienia?
Przy wejściu zobaczyła kątem oka zbielałą twarz Nienny, trzymaną mocno za ramię przez jednego z wojowników... Wszystko widziała...
Gdy weszli do namiotu, Tarkaan skinął na owego wojownika:
- Zabierz ją stąd - rzekł. - Możesz z nią robić, co ci się podoba... Darowuję ci ją z okazji mego ślubu... Tej nocy chcę zostać w namiocie sam z moją żoną. Niech nikt nie śmie nam pzzeszkadzać! Jeśli wartownicy wpuszą kogokolwiek, polecą głowy wszystkich!
Uszczęśliwiony wojownik skłonił się w podzięce i posłuszeństwie i wyciągnął Niennę na zewnątrz...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 17:53, 17 Lip 2010    Temat postu:

Gdy Tarkaan zaciągnął Ellenai na środek pustyni, Nienna chciała iść tam za nimi i zrobić coś, cokolwiek, co uniemożliwiłoby zawarcie małżeństwa. Niestety, wszystko uniemożliwił wartownik, który stał tuż przy namiocie. Gdy jasnowłosa dziewczyna ruszyła z miejsca, Kalormeńczyk złapał ją za ramię tak mocno, że jęknęła z bólu.
- Jeśli uczynisz choć krok, spotka cię surowa kara - ostrzegł ją swoim syczącym głosem.
Nienna skrzywiła się tylko, ale pozostała na miejscu. Już nic nie mogła zrobić. Wszystko przepadło. Widziała, jak Ellenai coś mówi do Tarkaana, jak tamten się tylko śmieje i potem każe jej uklęknąć, i jak zakłada na jej palec pierścień, i jak zdejmuje czerwony welon z jej głowy, zastępując go innym, i jak potem podnosi i całuje w oba policzki. Jasnowłosa dziewczyna zgrzytnęła zębami i zacisnęła pięści.
"I co teraz?" - pomyślała bezradnie. - "Niech to licho porwie!"
Jednak to tylko był przedsmak prawdziwej grozy. Gdy Tarkaan powiedział wartownikowi, który dotychczas trzymał ją za ramię w kleszczowym ucisku swoich ohydnych łap, że OFIAROWUJE mu ją i że tamten może z nią zrobić, co zechce, dziewczyna poczuła, jak kolana się pod nią uginają i robi jej się bardzo, ale to BARDZO niedobrze. Gdy Ellenai znikała za płóciennymi drzwiami namiotu, ich spojrzenia zdążyły się ze sobą spotkać. Tak samo przerażone i pełne grozy...
A teraz, gdy "księżniczka" już odeszła, a wszyscy pozostali poszli świętować na swój sposób, Nienna przeniosła spojrzenie na wartownika, który teraz patrzył na nią, uśmiechając się szyderczo. Jasnowłosa dziewczyna była spłoszona, przepełniona takim lękiem, że niezdolna była wymówić ani słowa. Sama nie wiedziała, co ma zrobić. Miała ochotę jakimś cudem powalić tego cuchnącego Kalormeńczyka, a potem uciekać i biec, biec, biec... Jednak ten pomysł wydał jej się zły. Nagle, w jej głowie zaświtał zupełnie nowy, lepszy. Zamiast rzucić tamtemu w twarz pęczek przekleństw, uśmiechnęła się pogodnie, jakby cały strach właśnie przeminął. Strażnik oniemiał. Jeszcze przed chwilą widział, jak drży z lęku, złości i niepokoju o przyjaciółkę, a teraz... Czyżby ona do reszty oszalała?!
- Chodź, Kalormeńczyku - Nienna odezwała się, próbując, by jej głos brzmiał naturalnie i spokojnie. - Poświętujemy ożenek twego pana, opowiem ci o Narnii...
I odeszła ku najbliższej beczce wina, którą obsiadło mnóstwo - pijanych już - porywaczy.
- Nalejcie trochę wina i dla waszego przyjaciela - zaśmiała się dziewczyna. - Wasz... To znaczy, NASZ pan chce, byśmy się weselili!
I to mówiąc, podała głęboką czarę wartownikowi, a on wypił ją jednym haustem. Oczywiście, jak każdy Kalormeńczyk, lubił wypić. Nienna znów napełniła kielich i znów patrzyła, jak jego zawartość znika w gardle porywacza, a potem kolejny i kolejny, i kolejny, i kolejny... W końcu strażnik był tak spity, że nie mógł się ruszać. Padł na ziemię i zaczął pochrapywać. Jasnowłosa dziewczyna odetchnęła z ulgą. Reszta wybuchnęła gromkim śmiechem i znów się napiła. Wkrótce, Nienna podawała kielichy całej zgrai, a oni pili i pili, i pili... W rezultacie, po niespełna dwóch godzinach miała wokół siebie grupkę spitych w trupa, chrapiących jak niedźwiedzie Kalormeńczyków.
Wtedy uśmiech znikł z jej twarzy. Teraz była sobą - normalną, codzienną, bystrą dziewczyną, która bynajmniej nie miała zamiaru pilnować całej zgrai opryszków, o nie! Zamierzała zrobić coś innego... Ukradkiem sprawdziła, czy nikt nie został przy zdrowych zmysłach. Niestety - srogo się zawiodła... Za namiotem stał jeszcze jeden strażnik, który tej nocy nie miał w ustach ani kropli wina. Nienna zaklęła cicho, ale nie zamierzała się poddać. Wykorzystując to, że są na pustyni, a piasek tłumi kroki, przemknęła się bezszelestnie kilkanaście metrów za obozowisko, tak, że zasłaniał ją wielki, zeschły krzak, przy którym spali Kalormeńczycy, a strażnik namiotu nie mógł jej zobaczyć. Uklękła na piasku, po czym zdjęła z włosów pleciony rzemyk, czując, jak czas ją nagli, tak okropnie dzwoni jej w uszach każda sekunda... Upuściła rzemyk na ziemię i już miała odejść, gdy zastanowiła się chwilę. Nie, to nie był dobry pomysł. Przyklęknęła znów i przysypała go piaskiem tak, że trudno go było dostrzec. I wtedy pognała z powrotem do obozowiska. Teraz mogła już tylko mieć nadzieję, że grupa poszukiwawcza zachowa bystrość i spostrzeże znak.
Okazało się, że powróciła w odpowiednim momencie, bo wartownik robił właśnie obchód dookoła namiotu, sprawdzając, dlaczego zrobiło się tak cicho. Jasnowłosa dziewczyna zdążyła przycupnąć z drugiej strony wyschniętego krzaka, udając, że śpi. Trudno było utrzymać równy oddech po biegu, jednak strażnik najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi, bo poszedł dalej, mrucząc tylko pod nosem coś nie specjalnie miłego dla jego pobratymców. Nienna odetchnęła z ulgą. Chciała zrobić coś, by pomóc Ellenai, jednak uniemożliwiał jej to trzeźwy strażnik. W głębi serca współczuła "księżniczce" i to bardzo. Chciała, tak bardzo chciała, żeby już wzeszło słońce...! Nowy dzień zawsze niesie ze sobą nowe nadzieje. Teraz najbardziej pragnęła nadziei na uwolnienie. OSTATECZNIE miała ze sobą jeszcze mały nożyk, schowany w wysokiej cholewce buta, a to bardzo podnosiło ją na duchu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Nie 16:26, 18 Lip 2010    Temat postu:

Pustynia.
Ściana lasu za ich plecami malała. Przed nimi rozciągała się złocista płaszczyzna pofałdowana niekiedy wydmami, a jeszcze rzadziej poplamiona zeschłymi krzewami.
Dwie postacie poruszały się konno w bliżej nieznanym kierunku.
I co teraz? - zapytał Atim.
Risate zmrużyła oczy. Chłopak czekał na odpowiedź.
Powrót do góry
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Śro 9:40, 21 Lip 2010    Temat postu:

- To co dotychczas, tylko szybciej - odparła i popędziła swojego rumaka. Jechali galopem, a końskie kopyta wzbijały tumany kurzu i drobin piasku. Nie rozmawiali ze sobą. Oczywiste było, że chcieli jak najszybciej dotrzeć do celu, a potem... Potem się zobaczy. Póki co Risate ufała swojemu na wpół elfiemu nosowi i miała nadzieję, że w okolicy nie było żadnych innych pustynnych Tarkaanów. Słońce było coraz niżej aż w końcu ostatnie promienie schowały się za horyzontem. Wraz z odejściem słońca i nastaniem nocy ulotniła się wysoka temperatura. Teraz robiło się coraz zimniej. Drogę oświecały im blask księżyca i gwiazd. Riso była zmęczona, ale nie zamierzała zatrzymywać się by przeczekać noc. Atim najwyraźniej też nie miał takiego zamiaru. Riso zdawało sie, że zapach się nasila. Coraz wyraźniej było czuć zapach kadzideł i w ogóle czuć było okropny smród.
- Jesteśmy niedaleko - stwierdziła sennym głosem już nie tak dobrze trzymając się w siodle. Jednak półelfka miała rację. Niedługo potem przed nimi pojawiły się namioty Tarkaanów pustynnych.
- Teraz trzeba sprawdzić, czy jest tam Ellenai. - Riso mimo wszystko ziewnęła. Potarła dłonią czoło i przeczesała włosy. - Po pierwszę proponuję zejść z koni. Z nimi na bank wpadniemy. - To mówiąc zeszła z rumaka i podążyłą w stronę obozu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 12:21, 21 Lip 2010    Temat postu:

Gdy Tarkaan wepchnął Ellenai do namioty, "księżniczka" była przerażona. Doskonale wiedziała, na co nadszedł czas. "Nie mogę do tego dopuścić! Nie mogę! Nie mogę!" powtarzała sobie w myślach.
Rozpaczliwie rozejrzała się dookoła. "Aslanie, pomocy!"pomodliła się. "Natchnij mnie jakąś dobrą myślą..." I nagle jej wzrok padł na stosik z jej dawnym ubraniem. Nikt go nie sprzątnął, Aslanowi dzięki. Przypadła do niego i przetrząsnęła. Znalazła mały mieszek z ziołami. Jeden ruch ręki do środka i już trzymała w dłoni potrzebny woreczek.
Ta chwila zwłoki, tak jej potrzebna, wynikła z tego, że Tarkaan wydawał na zewnątrz kilka poleceń. Gdy wszedł do namiotu, "ksieżniczka" stała bez ruchu. Co więcej, uśmiechała się do niego!
Oczy mu zabłysły. Wiedziała, że tak będzie! Jako niewolnica mogła mu być niechętna, ale jako żona... To co innego! Podszedł do niej, chcąc ją objąć, ale ona wywinęła się z jego objęć.
Podeszła do małego stolika, nalała wina ze stojącej na nim karafki do dwóch pucharów. Nieznacznie wsypała do jedego z nich zioła. Wzięła oba puchary i podeszła do niego, podając mi ten z ziołami
- Wypijmy, panie - odezwała się do niego. - Wypijmy za naszą wspólną przyszłość i szczęśliwe życie!
Tarkaan się nie opierał. Nie podejrzewając niczego (uśmiech jego żony i jej pojednawczy gest podania wina uśpił widać wszelkie jego podejrzenia), przyjął puchar i wychylił go jednym haustem. By jeszcze bardziej go uspokoić, dziewczyna również wychyliła puchar.
- A teraz... - rzekł Tarkaan odstawiając puchar - nie każ mi dłużej czekać! Zrzuc swą weselną szatę i przyjdź do mnie, bym mógł cię kochać!
Z tymi słowy ułożył się na poduszkach, na boku, twarzą do niej.
Ellenai zadrżała. Musiała chwilę poczekać, aż zioła zadziałają. Oby tylko zadziałały jak najszbciej, zanim... Trzeba jakoś grać na zwłokę.
- Może... wolałbyś, panie, abym najpierw jakoś cię inaczej zabawiła? - zapytała. - Opowiedziała coś o sobie, albo jakąś historię, zaśpiewała, poczytała...
- Nie! - potrząsnął głową stanowczo Tarkaan. - Mamy wiele wieczorów na tego rodzaju rozrywkę. Dziś jest nasza noc poślubna, więc przestań marudzić, zrzucaj szatę i chodź do mnie!
Ton jego głosu był tak autorytarny, że Ellenai nie odważyła się odmówić. Zaczęła więc powoli, starając się przeciągać to jak najdłużej, zdejmować swą suknię ślubną. Okazało się, że te powolne ruchy jeszcze bardziej podnieciły Tarkaana. Oczy mu się rozszerzyły, oddech stał się szybszy i płytszy. Twarz mu poczerwieniała.
Wreszcie "żona " stanęła przed nim naga. Tarkaan wyciagnął rękę.
- Chodż tu! - polecił chrapliwie.
"Zioła powinny zaraz zacząć działać " myślała Ellenai, podchodząc ku niemu. " Oby szybko..."
- Połóż się obok mnie - wydusił z siebie jej "mąż", gdy znalazła się tuż obok.
Drżąc dziewczyna spełniła jego polecenie. "A jeśli... a jeśli dałam mu za mało?" przyszła jej do głowy przerażająca myśl. Więcej pomyśleć nie zdążyła, gdyż Tarkaan gwałtownie wpił się w jej wargi, miażdżąc je swoimi ustami, tak, że Ellenai prawie nie mogła oddychać. Jednocześnie jego ręka wędrowała po jej ciele. Odnalazł jej intymne miejsce. Tarkaan wpełznął na nią i... wtedy wreszcie zioła zadziały. Tarkaan tylko sapnął i zwalił się z powrotem obok niej. Głośno zachrapał. Ellenai odetchnęła z ulgą. Pośpi do rana i będzie miał piękne sny...
Ubrała się z powrotem i zastanowiła się, czy może nie spróbować ucieczki. Wiedziała jadnak, że namiot jest strzeżony a ponadto nie mogła przecież zostawić Nienny! I nagle przypomniała sobie słowa Tarkaana dotyczące przyjaciólki. Podarował ją jakiemuś wojownikowi. Biedna dziewczyna! Co mogło się z nią dziać?
Przezwyciężając obrzydzenie, ułożyła się do snu na poduszkach przy Tarkaanie, tak, by gdy się rano obudzi, pomyślał, że stała się jego prawdziwą żoną... Po tych ziołach... Sprowadzały one nie tylko sen i ale i majaki, trudne do rozróżniena od prawdy...
Rano rzeczywiście Tarkaan obudził się w wyśmienitym humorze i był z niej zadowolony. Oświadczył, że jest znakomitą kochanką i cieszy się, że wkrótce urodzi jego dzieci.
"A żebyś pękł, bufonie!" pomyślała Ellelnai pod adresem "męża", głośno jednak odpowiedziała:
- Będe posłuszna, panie.
Tego samego ranka, gdy Tarkaan zobaczył, w jakim stanie są jego ludzie po wczorajszym pijaństwe, zaczął głośno kląć, w końcu jednak kazał zostać na miejcu i później go dogonić tym w najgorszym stanie, a sam wziął za sobą Ellelnai, Niennę i jej pana oraz 2/3 oodziału jako tako trzeźwego i odejchał szukając nowego obozu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 14:10, 26 Lip 2010    Temat postu:

Nienna zachichotała cichutko, widząc, jak Tarkaan jest wściekły.
"I pomyśleć, że to wszystko dzięki mnie!" - przeszło jej przez myśl.
Wartownik, któremu "pan" podarował dziewczynę, miał dużego kaca i chyba nic nie pamiętał, bo Nienna na koniec akcji "spijanie wroga" uderzyła go pięścią prosto w twarz.
"No co, może pomyśleć, że spadł pyskiem na ziemię!" - powiedziała sobie w duchu.
Niewielka grupka szła przez gorącą pustynię, a Tarkaan rozglądał się za dogodnym miejscem na następne obozowisko. Jechali (dziewczęta oczywiście szły) przez kilka godzin, aż w końcu Kalormeńczyk zatrzymał się i rzekł:
- Myślę, że możemy zrobić mały postój. Nie widzę tutaj żadnego dobrego miejsca na obóz. Żadnej małej oazy, a kończy nam się woda...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Pon 12:15, 02 Sie 2010    Temat postu:

Atim zeskoczył z konia. Jego buty o miękkich, skórzanych podeszwach stłumiły odgłos stawianych przezeń kroków.
- Ja pójdę między namioty, ty stań przy tych krzakach i spróbuj złapać kogoś nieuważnego - powiedział półgłosem.
Riso przytaknęła.
Okazało się, że obozowisko jest za małe, jak na siedzibę pustynnego Tarkaana.
Były to pozostałości jego orszaku, które pijane pozostały po weselu na miejscu. Tak przynajmniej twierdził jeden ze strażników, którego 'upolował' Atim.
Po chwili kalormeńczyk leżał na ziemi, ogłuszony.
Chłopak wiedział tyle, ile chciał - znał kierunek w którym uda się Tarkaan i długość drogi do najbliższej oazy.
Po drodze zwinął jeszcze dwa bukłaki wody i trochę suszonego mięsa z sucharami.
Gdy dotarł do Risate, ona również wiedziała tyle, co on.
Ruszyli więc w kierunku, w którym udał się Tarkaan.
Po paru godzinach jazdy Atim zapytał:
- Myślisz, że uda nam się ich znaleźć? W końcu sami rady wszystkim strażnikom nie damy... Trzeba będzie wymyślić jakiś podstęp... - a po dłuższej przerwie dodał: - Chyba nawet mam pomysł - uśmiechnął się lekko.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island