Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Po Aurorę!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 9:50, 25 Mar 2010    Temat postu:

- Na pewno chcecie odpocząć - rzekł król w bramie. - Do usług! - dodał i zaklaskał w w ręce.
Jak na dany znak na dziedziniec wybiegła cała służba Ker - Paravelu i zaczęła witać nowo przybyłych.
- Później się nacieszycie z ich przybycia! - huknął na nich król .- Przygotujcie im komnaty, kąpiele i łóżka!
Służba pobiegła spełnić rozkazy, głośno wiwatując na ich cześć i radując się z powrotu księżniczki.
Jaką rozkosz stanowiła kąpiel, pachnąca narnijskimi ziołami i sen we własnym łożku po tak długiej nieobecności!
Następnego ranka wszyscy spotkali się w Sali Królewskiej.
- No i jak? - spytał król. - Wypoczęliście?
Wszyscy potwierdzili.
- Moja żona opowiedziała mi o wszystkim, co przeżyliście - ciagnął dalej Nirian. - Zaiste, cieżkie były wasze przejścia... Zwlaszcza dziewcząt... Kalormeński Dom Uciech, potworność... I wszystko to z powodu Aurory...
- Niczego nie żałujemy, wasza wysokość - odezwała się Ellenai. Jej dzieci spały w kołyskach w jej komnacie pod opieką służących - driad. - Nie należy gardzić żadnym doświadczeniem, jakie zsyła nam Aslan...To prawda, przeżyłyśmy przykre chwile, lecz Aslan w swej mądrości obrócił je na dobro...
- Niemniej - rzekł król - na dziś wieczór zaplanowałem wspaniałą ucztę, bo zasługujecie na nagrodę...
- Popieram - rozległ się z tyłu za nimi potężny, bogaty głos, który wszyscy rozpznali już po sekundzie, bo takiego głosu nigdy się nie zapomina.
Na tle morza, widocznego za wschodnią ścianą zamku, oblany blaskiem słońca, stał Aslan. Przez chwilę panowała cisza, a potem wszyscy z okrzykiem radości rzucili się ku niemu. Jaka dawno go nie widzieli! Przyklękli wokół niego, najpierw z czcią pochylając głowy, potem tuląc się do niego i wdychając cudowny zapach jego grzywy, jak gdyby byli dziećmi. Bo zaiste, w obecności Aslana każdy był jak dziecko...
Gdy już się nawitali, Aslan liznął każdego w czoło na powitanie, a potem odezwał się:
- Jako rzekł król Narnii, zasłużyliście na nagrodę za to, że uratowaliście następczynię tronu. I tym razem daliście sobie radę bez mojej pomocy, co wam się chwali.
- Aslanie - szepnęła Maria. - Ireth i Evanlyn są z tobą, prawda?Aslan spojrzał na nią:
- Nikomu nie opowiadam...
- ... cudzych historii - wpadła mu w słowo Ellenai.
Aslan pokiwał głową i zwrócil się do niej:
- Jaka się czujesz, córeczko? Odzyskujesz siły?
- Tak, Aslanie - odparła Ellenai rumieniąc się.
- Więc czemu mi nie pokazujesz swoich dzieci?
Ellenai zawahała się:
- Pomyślałam, że może nie będziesz chciał ich widzieć, panie - odparła po chwili.
- Czemuż miałbym nie chcieć ich widzieć?
- Bo to nie są dzieci z prawego łoża... Zostały poczęte w łożu hańby...- wyjaśniała Ellenai drżącym głosem.
- Dzieci nie odpowiadają za winy swych rodziców - oznajmił Lew. - Przynieś je.
Ellenai nie odważyła się odmówić, choć nie miała pojęcia, co Aslan chce z nimi zrobić.
Pobiegła na wieżę i wyjęła dzieci z kołysek. Maleństwa nawet się nie obudziły.
- Oto są, Aslanie - powiedziała czarodziejka wchodząc z nimi do komnaty.
- Jakie nadałaś im imiona? - spytał Lew.
- Piotr i Miranda- odparła.
- A gdzie ich rodzice chrzestni? - zapytał Aslan.
Ellenai rozejrzała sie bezradnie. Nie pomyślała o nich.
- Nirianie, Mario, Dorianie, Soneo - odezwała się po chwili. - Zechcecie?
Cała czwórka skinęła głowami. Nirian stanął obok Sonei, która wzięła na ręce Mirandę, zaś Dorian wziął na ręce Piotra i stanął obok Marii. Stanęli w rzędzie przed Aslanem. Aslan dmuchnął na dzieci, które obudziły się i pisnęły z radości, gdu owiał je ciepły podmuch.
- Błogosławię was, Dzieci Magii - rzekł Aslan. - Błogosławię wam na życie, u którego progu stoicie. Bądźcie pociechą dla świata, dla kraju i dla swych najbliższych. Niech radość nie opuszcza serc waszych, a życzliwość świata dusz.
Twarz Ellenai rozpromieniła się. Błogosławieństwo Aslana! Tak o nim marzyła! A więc dla Aslana nie ma znaczenia, gdzie jej dzieci zostały poczęte! Kocha je tak samo jak innych ludzi! Jak zresztą mogła o tym wątpić choć przez chwilę?
- Powiedz, mi. Córko Magii - rzekł Aslan - czego chcesz w nagrodę za cierpienia, których doznałaś?
- Niczego nie chcę, panie. Już mi dałeś nagrodę - pobłogosławiłeś moje dzieci. Niczego więcej nie pragnę.
Aslan pokiwał głową:
- Zasłużyłaś jednak na nagrodę, zatem ją otrzymasz - rzekł. - Ponieważ jednak niczego nie żądasz, pozwól, że sam ci ją wybiorę. Mam nadzieję, że ci się spodoba...
Rodzice chrzestni oddali dzieci Ellenai, a ona stanęła obok tronów, tuląc je do siebie, z twarzą promieniejącą szczęściem, jakim zawsze napełniał ją widok Aslana. A teraz to szczęście było jeszcze pomnożone przez radość z dzieci i z błogosławieństwa, jakie otrzymały. Szczęście przepełniało całe jej jestestwo...
A Aslan zwrócił się do innych....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatera
Obywatel Narnii
Obywatel Narnii


Dołączył: 09 Wrz 2008
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/4
Skąd: z narnii

PostWysłany: Czw 14:30, 25 Mar 2010    Temat postu:

Minęły trzy miesiące. Ashley płakała w pokoju. Czuła, że zaraz będzie rodzić, ponieważ wody płodowe jej odeszły. Przechodząc obok jej pokoju Ellenai usłyszała łkanie. Weszła do środka, podeszła do łóżku, uklękła i delikatnie masowała jej brzuch.
- Spokojnie, Ashley - powiedziała uradowana czarodziejka. Po chwili przyszła też jedna z driad, która również usłyszała płacz wilczycy.
- Pomóc ci? - spytała i zaczęła szeptać do ucha wilczycy.
- Przyj, przyjaciółko - dodała. I po kilku godzinach driada i Ellenai odebrały siedem pięknych szczeniąt. Ashley wylizała je i zauważyła, że trzy są skrzydlate a cztery nie. Ucieszyła się, że została matką, bo bardzo tego pragnęła. Pozwoliła zaraz po nakarmieniu brać wilczątka na ręce. Szczeniaki spodobały się wszystkim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 20:49, 25 Mar 2010    Temat postu:

Teraz Aslan odwrócił się do reszty.
- Córko – zwrócił się swoim aksamitnym głosem do Marii. – Jak się czuje Aurora?
- Dziękuję, Aslanie, bardzo dobrze – odpowiedziała królowa i popchnęła leciutko córeczkę, żeby podeszła bliżej Lwa.
Aslan dotknął czoła dziewczynki językiem i owionął swoim oddechem jej włosy, a księżniczka roześmiała się radośnie. Wielki Lew spojrzał z powrotem na władców i rzekł:
- Dobrze i sprawiedliwie rządzicie Narnią. Potraficie też opiekować się swoimi dziećmi.
- Dziękuję, Aslanie – rzekła.
Maria zawahała się jeszcze przez chwilę. Chciała o coś zapytać, ale w końcu zrezygnowała.
- Pytaj, córko – rzekł Aslan, jakby zgadując jej myśli.
- Zdaje mi się, że znam odpowiedź – powiedziała spokojnie, uśmiechając się lekko.
Królowa chciała się dowiedzieć, czy Aslan zostanie na dłużej w Ker – Paravelu, czy odejdzie prędko. W końcu jednak uświadomiła sobie, że Wielki Lew przychodzi, kiedy chce i odchodzi. A to może się zdarzyć w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

Tego wieczoru odbyła się obfita uczta dla tych, którzy powrócili z wyprawy i dla wszystkich mieszkańców Narnii. Stoły, suto zastawione jadłem i napitkiem tonęły w morzu rozmów i gratulacji dla władców, którzy odzyskali swoją ukochaną córeczkę.
Maria czuła się, jak w dniu swojego ślubu, kiedy to gromadziły się przed nią i Nirianem tłumy, aby wznieść toast za młodą parę i zasypać ich miliardem zbędnych pochwał i gratulacji. Jednak w głębi duszy stwierdziła, że dobrze jej to zrobiło. Przez prawie rok wędrując w towarzystwie kilku przyjaciół, nocując pod gołym niebem, albo w nieprzyjemnych noclegowniach Taszbaanu, odosobniła się i przez jakiś czas zapomniała o królowej Marii, która winna była siedzieć wtedy w Ker – Paravelu i zajmować się nużącymi sprawami Samotnych Wysp, czy poszczególnych części Narnii. Teraz jednak pomyślała sobie, że nawet najbardziej nużące i dłużące się gratulacje, potrafią sprawić niemałą przyjemność.

Po kilku dniach od powrotu do Ojczyzny, Maria siedziała w swojej komnacie, przy dużym stole, który służył jej za biurko i przeglądała ostatnie raporty i listy. Z wielkiego ogrodu dobiegał ją śmiech Aurory.
Uśmiechnęła się, po czym odetchnęła ciężko i opadła na oparcie wygodnego krzesła. Nie, nigdy nie miała głowy do takiej papierkowej roboty, odkąd Nirian zaczął wtajemniczać ją w zasady zarządzania państwem. Zamyślona, spoglądała za okno, nieobecnym wzrokiem. Nagle dostrzegła jakiś mały punkcik w oddali. Punkcik stopniowo stawał się coraz większy i większy, zdecydowanie coś przybliżało się do zamku. Po kilku minutach królowa dostrzegła powóz, który bynajmniej nie pochodził z Narnii. Gdy powóz był już dostatecznie blisko bramy zamkowej, zatrzymał się przy strażniku, który zadawał przybyłemu standardowe pytania. Wtedy to Maria mogła przyjrzeć się dobrze owemu przybyszowi. Ten jednak szybko wjechał do zamku, otrzymując pozwolenie od strażnika.
Królowa poczuła, jak z każdą chwilą ogarnia ją ciekawość, wyszła więc do Sali Tronowej, gdzie był już Nirian, a przy nim stał sługa zamkowy i coś mu tłumaczył. Maria przeniosła pytające spojrzenie ze sługi na męża.
- Poselstwo pokojowe z Kalormenu – wyjaśnił król, a do sługi rzekł jeszcze: – Wprowadź go.
Sługa wyszedł z ogromnej Sali, by po chwili powrócić, tym razem z idącym za nim młodzieńcem.
Maria doznała szoku, ponieważ sądziła, iż poselstwo z Kalormenu dostarczy jakiś ceniony Tarkaan, tu zaś stał przed nią wysoki, jasnowłosy młodzieniec, który wyglądał jej na Archenlandczyka.
Młodzieniec skłonił się nisko przed nią i Nirianem, po czym uniósł głowę i podał królowi zwój pergaminu.
W tym momencie do sali weszła Justyna, zapewne zaciekawiona tym, kto przybył. Królowa oglądnęła się na nią przez ramię i już miała się odwrócić, kiedy zaczęła baczniej przyglądać się przyjaciółce, Justyna bowiem zbladła i zachwiała się.
Maria popatrzyła na jasnowłosego posłańca i zauważyła, że on również patrzy w stronę Czarodziejki, jak oniemiały, z otwartymi ustami, jakby został nagle rażony piorunem. Stali tak przez chwilę, patrząc się na siebie, dopóki wszechobecnej ciszy nie zakłócił cichy szept młodzieńca:
- Ellenai…


Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Czw 20:53, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Czw 21:12, 25 Mar 2010    Temat postu:

Po uroczystym posiłku, gdy większość biesiadników opuściła salę, mag podszedł do Aslana.
- Panie... - zaczął, ale urwał.
- Wiem, co cię trapi magu. Możesz być pewien, że wypełniłeś swoją misję dobrze.
- Ale, czy oni...
- Nikomu nie opowiadam cudzych historii. To, co ci powiedziałem, musi ci wystarczyć. Zapewne wolałbyś wrócić do swojego dawnego wyglądu?
Oczy maga zaświeciły się.
- Nie, żebym miał coś przeciwko elfiemu wcieleniu, ale wolałbym odzyskać dawne ciało. Czy to możliwe?
Lew przytaknął głową.
- Co mam więc zrobić, panie?
- Wróć do swojego domu i tam odczaruj diadem ciemności, z powrotem w amulety. Wtedy znów będziesz wyglądać jak dawniej...
- Dzięki ci, Aslanie! - Dorian odszedł uradowany.
Poszedł w kierunku swojej komnaty, ale wcześniej zahaczył o pokój Actii.
- Nie śpisz jeszcze? - zapytał, widząc, że dziewczyna stoi przed oknem.
- Nie, jeszcze nie.
- Co byś powiedziała, na powrót do Archenlandii?
- Teraz? W nocy?
- Tak, przecież to najlepsza pora do podróży....
- Dobra, zgadzam się - oznajmiła dziewczyna.
Podeszła do jednej z szaf i wyjęła z niej swoją torbę.
Spakowana? Widzę, że nie chciało ci się czekać na mnie, co? - zapytał z zadziornym uśmiechem.
- Za dziesięć minut w stajni?
- Tak.
Dorian zebrał w pośpiechu swoje rzeczy i po pięciu minutach znalazł się w stajni. Tam uleczył nogę jednego z koni, dzięki którym dostali się do zamku. Potem osiodłał je i wraz z Actią, opuścił zamek...
Powrót do góry
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 20:49, 26 Mar 2010    Temat postu:

Wrócili do Narnii. Kinga spoglądała na krajobraz rozprzestrzeniający się przed nią.
- Narnia! - pomyślała. - Ach, tyle się ostatnio wydarzyło!
Zaczęła wspomniać jak Ellenai urodziła dzieci - Mirandę i Piotra i wszyscy razem wrócili tutaj.Dorian, któremu wróciła magia, sprowadził wóz, w którym przewieziono czarodziejkę wraz z dziećmi. Ale teraz dziewczyna głównie skupiła się na Narnii.
- Mój dom! - myśląc o tym czuła ciepło. Och, jak długo marzyła o powrocie do ojczyzny! Jak bardzo chciała biegać po najpiękniejszych łąkach Narnii, chodzić po lesie wspominając siostrę! A teraz była tu, właśnie tutaj, wśród towarzyszy podróży, którą przebyła w poszukiwaniu księżniczki. W zamyślenia wyrwał ją potężny, bogaty głos, jaki usłyszała z tyłu.
- Aslan...! - szepnęła jak zaczarowana. Nigdy wcześniej go nie spotkała, ale wiedziała o nim mnóstwo. Wielki Lew Aslan, któżby o nim nie słyszał?!
Kinga nie śmiała choć podejść, wolała przyglądać się z boku. Widziała jak Aslan błogosławi dzieci Ellenai.
Następnie lew rozmawiał z Marią, jednak i do niej podszedł.
- Kingo, widzisz mnie pierwszy raz. Nie znałaś też królowej, a jednak zdecydowałaś się wyruszyć w tą podróż. Dlaczego?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Zdawała sobie sprawę, że Aslan wie jakie były powody, chce to jednak usłyszeć od niej.
- Moja siostra wyruszyła do Narnii, gdy byłam dzieckiem. Nie wróciła, więc wyruszyłam na poszukiwania. Były bezowocne, nie znalazłam jej. Wiele lat cierpiałam, więc zdawałam sobie sprawę co musi czuć królowa. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, wyruszyłam. - odparła.
Lew spojrzał na nią.
- Widzę iż jesteś bardzo szlachetna i dzielna. Przetrwałaś poszukiwania, mimo iż była to twoja pierwsza wyprawa.
- Dziękuję. Ale nie byłam tak dzielna jak powinnam... Była cieniem pozostałych, którym udało się o wiele więcej. - odparła dziewczyna. Chciała jeszcze o coś zapytać, ale wiedziała, że pozostali chcą porozmawiać z Aslanem, usunęła się więc w cień.
Zauważyła Aurorę. Dziewczynka była bardzo szczęśliwa z rodzicami, na powrót w swoim domu. Widząc ją, czuła, że decyzja o wyprawie podjęta tyle czasu temu, opłaciła się.


Ostatnio zmieniony przez Delimorn dnia Pon 19:08, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Actia
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 19:17, 27 Mar 2010    Temat postu:

Actia i Dorian jechali w milczeniu przez część drogi. Dopiero dziewczyna po jakimś czasie przerwała ciszę.
- Co teraz będziesz robił? To znaczy... Wracasz do Archenlandii i zostajesz tam trochę, czy jedziesz gdzie indziej? Albo wpadasz tylko na chwilę? - zapytała.
Spojrzała na maga, czekając na jego odpowiedzieć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Sob 20:15, 27 Mar 2010    Temat postu:

- Muszę wpaść do swojego domu i załatwić tam parę spraw.... A potem hulaj dusza, piekła nie ma! Czyli zapewne wybiorę się do Kalormenu trochę podręczyć Tisroka i jego ludzi różnymi dziwnymi metodami - odpowiedział Dorian.
Dziewczyna pokiwała głową, pokazując w ten sposób, że rozumie.
- Jeszcze jedna sprawa.... Wiesz, że pozbędę się tego ciała? Wróci mi dawne, ludzkie. Muszę tylko rozprawić się z tym - poklepał torbę przewieszoną przez łęk siodła.
W oddali, w blasku wschodzącego słońca ujrzeli Archenlandzkie góry. Skierowali się ku przełęczy, skąd wąską ścieżką dotarli do małej kotlinki, w centrum której stała mała, kamienna chata.
- No, to tutaj - powiedział mag, zeskakując z konia.
Podszedł do jednej z trzech sosen rosnących w kotlince. Między jej korzeniami rysowała się równa tafla wody. Mag wyjął ze swojej torby zawiniątko. Okazało się, że to Diadem Ciemności - amulety magów, połączone diabelskimi zaklęciami córek Jadis. Dorian wystawił rękę z Amuletem nad wodę.
W imię Aslana i Wielkiego Władcy-Zza-Morza! - wrzucił Diadem do wody.
Ta zasyczała, zaczęła bulgotać i parować. Po chwili uspokoiła się. Mag zerknął niepewnie w głąb źródełka. W ostatnim momencie zdążył odsunąć głowę, gdyż z wody wystrzelił biało-złoty promień. Utworzył na niebie krąg, który jaśniał ogromnym blaskiem. Z kręgu oddzieliły się dwa promienie: jeden bladoniebieski a drugi biały. Pierwszy z ogromną prędkością poleciał na północ, w kierunku wybrzeża Narnii, a drugi prostopadle w dół, uderzając w maga. Wokół niego pojawiła się biała poświata, a na głowie utworzył się srebrny diadem z diamentem. Po chwili Dorian zorientował się, że nie ma już bladego, elfickiego ciała, ale swoje dawne, lekko opalone archenlandzkie wcielenie. Pstryknął palcami - poświata zniknęła. Spojrzał jeszcze w górę - krąg złotego światła przesunął się nad Burzysty Wierch i momentalnie zniknął w jego wnętrzu. Mag odwrócił się do dziewczyny i zaczął iść w jej kierunku. Actia popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- To ty? - zapytała.
Powrót do góry
Actia
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 19:11, 28 Mar 2010    Temat postu:

Actia zaczęła cofać się podczas przemiany Doriana. Właściwie, to nawet nie zauważyła, że to robi. Po kilku krokach przystanęła jednak i tylko patrzyła, co się dzieje. Kiedy to się skończyło, mag zaczął iść w jej kierunku.
- To ty? - pytanie samo się wyrwało Actii.
Dziewczyna przechyliła głowę, patrząc na Doriana. Przez chwilę przyglądała się magowi w milczeniu, a potem się odezwała:
- No cóż, człowiek się szybko przyzwyczaja. Tak więc ja już zdążyłam przywyknąć do twojego... poprzedniego wcielenia, że tak się wyrażę. Nie żywię do elfów żadnych negatywnych uczuć ani nic, a jednak... Ludzie i ich zachowania są mi bliżsi. W końcu sama jestem człowiekiem.
Actia uśmiechnęła się krzywo, nadal spoglądając na maga. Przez chwilę walczyła z ochotą ziewnięcia. Niestety, przegrała tę walkę. Pochyliła więc głowę i zasłoniła usta dłonią.
- No cóż - mruknęła po chwili. - Ja już będę się zbierała. Miło było cię znowu spotkać. Do... - Actia zawahała się. - Do zobaczenia kiedyśtam - dokończyła z uśmiechem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 10:32, 30 Mar 2010    Temat postu:

Gdy jedna z driad doniosła Ellenai, że przybyło poslestwo z Kalormenu, ta właśnie usypiała dzieci. Zaciekawiona, jakie są wieści, przekazała opiekę nad nimi jednej z driad, a sama wyszła do Sali Tronowej. Tam na tronie siedziła Nirain, przed nim i swoim tronem na podium stała Maria, a przed schodami widoącymi na podwyższenie stał jakiś człowiek w kalormeńskich szatach. Gdy weszła do Sali, Maria i Kalormeńczyk odwrócili głowy. Ellenai spojrzała na twarz Tarkaana i... doznała wrażenia, jakby trafił ją piorun. To był Pelwen! Nie mogło być żadnych wątpliwości! On też ją poznał... Gdy ją zobaczył, bezwiednie ściągnął turban z głowy i na jego ramiona posypały się złote włosy... Złote... Takie, jakie mają jej dzieci...
Usłyszała swoje imię, wypowiedziane przez niego:
- Ellenai...
Czarodziejka zachwiała się. Wszystko wróciło... Upokarzająca niewola w Kalormenie... pełne poniżenia i wstrętu to, co musiała tam robić... ci wszyscy mężczyźni... i on, jedyny, który dał jej trochę radości w tym ponurym życiu i natchnął odwagą i nadzieją... Och! Ellenai nie wiedziała, że to wszystko odbiło się na jej twarzy. Nie wiedziała, jak ma się zachować... To znaczy, wiedziała, że powinna się zachować jak nadworny mag, ale... nie potrafiła! Po prostu nie potrafiła! Odwróciła się na pięcie i wbiegła z sali. Pobiegła do siebie i nie zważając na zdumione pytania driad, podbiegła do kołysek dzieci. Piotr spał głęboko, ale nie Miranda. Ona była bardziej wrażliwa, najwyraźniej wyczuła, że coś się zdarzyło... Ellenai wzięła ją na ręce, a dziewuszka, która dotąd był spokojna, na widok pełnej wzburzenia twarzy matki zaczęła niepewnie popiskiwać. Czarodziejka przytuliła dziewczynkę do siebie i szeptała do niej:
- On wrócił.. Twój tatuś wrócił... Och, co teraz będzie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Wto 13:47, 30 Mar 2010    Temat postu:

Sonea już pierwszej nocy opuściła Ker-Paravel. Nie lubiła pożegnań. Poza tym było takie powiedzenie 'Nigdy nie mów żegnaj, ponieważ to odbiera szansę na ponowne spotkanie.' A poza tym wiedziała, że przyjaciele nie będą się o nią martwić. Nie dlatego, że ich nie obchodziła lecz dlatego, że wiedzieli, że nic jej się nie stało.
Zmierzała teraz do tego sekretnego miejsca gdzie mieszkał Tajiri. Musiała go odwiedzić. Kiedy ostatnim razem z nim rozmawiała, mówił coś o tym, że na każdego przychodzi czas, że w końcu każdy prawy człowiek trafia do Krainy Aslana. Nie pytała się go o co mu chodzi, czemu mówi to akurat teraz, ale miała co do tych słów złe przeczucia. Nie wiedziała ile zabierze jej jeszcze ta podróż, ponieważ w tym miejscu czas był inny, nagięty. Nigdy nie wiadomo ile dni, godzin czy sekund minęło. Ale ona miała przeczucie, że podróż mija szybko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 13:50, 31 Mar 2010    Temat postu:

Ellenai do końca dnia nie opuściła już swojej komnaty. Nieoczekiwane spotkanie z Pelwenem tak ją wzburzyło, że prawie wpadła w stan histerii. Musiała z kimś porozmawiać. Z jakimś przyjacielem. Z Marią i Nirianem nie mogła - byli z nim. Sonea opuściła zamek, podobnie Dorian. Ale Dorian przecież jest magiem, może mogłaby się z nim skontaktować?
Wieczorem wyszła na czubek wieży i popatrzyła w morze. "Aslanie, pomóż!" poprosiła w myślach. Następnie skupiła się, napięła wolę i zmysły, i skumulowała całą swoją energię w swoim niebieskim klejnocie, który trzymałą w wyciągniętych dłoniach, skierowanych ku morzu. Zamknęła oczy i zaczęła przyzywać przyjaciela:
"Dorianie, Dorianie, Dorianie! Słyszysz mnie?"
Po jakmiś czasie z jakiegoś zakątka dali doleciał ją znajomy impuls. Poczuła się tak, jakby jakieś miłe zwierzątko musnęło jej policzek i usłyszała głos przyjaciela:
"Słyszę cię Ellenai! Jak leci?"
Głos był beztroski, chyba dobrze mu się wiodło.
"Jak mnie słyszysz?"
"Doskonale. Coś się stało?"
"Chciałam z tobą porozmawiać. Jestem tak skołowana...."
"O co chodzi?"
"Do Narnii przybył Pelwen. Wiesz, kto to taki?"
Dorian chwilę się zastanawiał:
" Jeden z twoich klientów w Domu Uciech?Zaraz... Ojciec twoich dzieci?"
"Tak. Jest tutaj. Widzieliśmy się i ja... On mnie rozpoznał i ja go też ,a potem... Och, zachowałam się jak nieopierzona dzierlatka! Przestraszyłam się go i uciekłam."
Usłyszała, że Dorian się śmieje:
"Oj, El,El! Czego się przestraszyłaś, głuptasku?"
"No właśnie sama nie wiem. Och, wiem, ze zachowałam sie głupio,ale jego widok... wrócił czas niewoli i to wszystko... Powiedz, co mam teraz robić?"
Dorian śmiał się jeszcze głośniej:
"Mam co doradzać w sprawach serca? Oj, słoneczko, trafiłaś pod żły adres!"
"A kto ma mi poradzić jak nie przyjaciel?"
"Zwróć się z tym do Sonei. Ona jest kobietą i z pewnością lepiej ci poradzi niż ja... "
"Ona też odeszła. Nie wiem, czy ją znajdę..."
"Spróbuj."
"Dobrze, a co u ciebie?"
"Wszystko w najlepszym porządku."
Ellenai uśmiechnęła się. Typowa odpowiedź przyjaciela. Zakończyła kontakt z Dorianem i zaczęła przyzywać Soneę. W pierwszej chwili wydało jej się, że nic z tego nie będzie, ale po kilku minutach odebrała jej odpowiedź.
"Witaj, El! Co u ciebie?"
"Witaj, Soneo! Cieszę się, że cię słyszę! Mam kłopot. Poradziłabyś mi?"
"O co chodzi?"
Ellenai powtórzyła to, co powiedziała Dorianowi i zakończyła:
"Poradź mi, co mam teraz robić? Jak się zachować? Jak zatuszować moje głupie postępowanie?"


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Śro 13:50, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Śro 17:42, 31 Mar 2010    Temat postu:

'Ugh, sprawy sercowe. Nie moja broszka, ale i tak spróbuję ci coś doradzić.'
'Och, dziękuję Soneo.'[i]
'Nie wiem jak ty, ale ja poszłabym do niego, powiedziała całą prawdę. Że przeżyłaś szok, że nie spodziewałaś się, że on cię znajdzie. Jeśli cię kocha, zrozumie.'
[i]'No ta, ale... co z Piotrem i Mirandą?'

'Jak to co? Przecież mówię, jeśli cię kocha to zrozumie. A jeśli nie to... cóż. Ja bym postąpiła lekko brutalnie, ale jeśli nie będzie chciał widzieć swoich dzieci, w co wątpię, każ mu się wynosić.'
'A.. Ale...'
Połączenie zerwało się.

_______________________
Ekhem, nie jestem dobra w te klocki, także ten...[/b]


Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Czw 16:48, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Czw 12:11, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Dorian odprowadził Actię do głównej przełęczy Narnia - Archenlandia. Pożegnali się, dziewczyna pojechała na południe, a mag wrócił do siebie. Wszedł do wnętrza chatki. Wszystko było pokryte warstwą pięcioletniego kurzu.
- Hmm.. można by tu trochę posprzątać - zaczął wynosić cały swój dobytek na zewnątrz.
Gdy wynosił dwie, stare księgi opowiadające jakieś zapomniane historie, zauważył, że sadzawka lekko lśni. Podszedł do niej zaciekawiony - nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. W wodzie zauważył dobrze znany sobie szafir. Jego amulet zaczął lekko lśnić. Dobiegł go głos czarodziejki.
"Dorianie, Dorianie, Dorianie! Słyszysz mnie?"
Mag dotknął palcem powierzchni sadzawki, żeby wzmocnić magiczną więź.
Zaczęli rozmawiać.
Okazało się, że do Ker-Paravelu przyjechał ojciec dzieci Ellenai. Jednak mając małe doświadczenie w sprawach sercowych, mag nie umiał pomóc Ellenai. Po namyśle skierował ją do Sonei.
Może ona ma więcej doświadczenia w takich sprawach."
Połączenie zakończyło się. Mag wrócił do pracy. Pod wieczór udało mu się przywrócić chatkę do stanu używalności...
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 12:12, 03 Kwi 2010    Temat postu:

"Idź do niego i wszystko wytłumacz". No tak, łatwo powiedzieć. Ellenai czuła, że nie potrafi tego zrobić. Po prostu nie potrafi. Tak wstydziła się swego nieprzemyślanego postępku, że nie mogłaby tego zrobić. Wreszcie postanowiłą pozostawić swój los w rękach - czy też może łapach - Aslana. Niech on pokieruje jej życiem. Jakkolwiek będzie - będzie dobrze, bo zgodnie z jego wolą.
Następnego dnia od rana świeciło słońce, ale też wiał lekki wiatr, nie było więc za gorąco. Taka pogoda jest idealna, toteż Ellenai wzięła dzieci i poszła z nimi do ogrodu. Niedługo przybiegła do niej Aurora. Porozmawiały chwilę, a potem księżniczka zapytała, czy może pobawić się z Piotrem i Mirandą. Ellenai przyzwoliła, posadziła dzieci na trawie a sama usiadła na ławce nieopodal i przymknęła oczy, pławiąc się w promieniach słońca, którego nie było już od ładnych kilku dni. Ławka była wygodna, promienie słoneczne tak przyjemne, że Ellenai prawie zasnęła. Obudziła ją Aurora, przynosząc jej kwilacą Mirandę.
- Chyba jest głodna - powiedziała, uśmiechając się, dziewczynka.
Ellenai przytuliła coreczkę do piersi i po chwili rozległo się smakowite sapanie. Czarodziejka z czułością popatrzyła na dzieciątko przy jej piersi: na gładziutką jasną cerę, długie rzęsy rzucające cień na policzki, złote włoski... złote, takie same, jak...
Nie zdążyła dokończyć myśli, gdyż nagle padł na nią jakiś cień, i odezwał się znajomy głos:
- Wiedziałem. Po prostu wiedziałem!
Ellenai gwałtownie poderwała głowę. Gdyby nie trzymała na kolanach dziecka, pewnie zerwałaby się na równe nogi. Nie była jednak zdziwiona. W końcu jest czarodziejką, pewnie nieświadomie przywołała go myślami.
Stał przed nią, jasnowłosy i przystojny. Wyglądał niezwykle w kalormeńskich szatach, lecz bez turbanu. Jak przebrany Narnijczyk.
- Jeśli nie chcesz mnie widzieć, powiedz, a odejdę natychmiast! - zapewnił.
- Nie! - zaprzeczyła gwałtownie Elleani. - Nie! Zostań...
Uśmiechnął się do niej i usiadł obok. Jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie!
Spojrzał na maleństwo ssące pierś Ellenai i uśmechnął się z czułością do swoich myśli.
- Dlaczego nie przesłałaś mi pierścienia, gdy zorientowałaś się, że będziesz miała dziecko? A może go nie masz? - zapytał.
Ellenai poczerwieniała. Jego obecność wzbudzała w niej fale uczuć, a on jeszcze pyta o coś takiego!
- Mam twój pierścień - odrzekła i na dowód wyciągnęła wolną ręką spod sukni zawieszony na złotym łańcuszku jego dar. - A nie przysłałam go dlatego, że nie mogłam mieć pewności, iż noszę pod sercem twoje dzieci. Zapomniałeś już, gdzieśmy się spotkali? Zapomniałeś, że nie byłeś moim jedynym mężczyzną?
Tym razem to Pelwen poczerwieniał. Był skonfudowany.
- Nie zapomniałem - przyznał. - Tak samo, jak nigdy, nawet na chwilę nie zapomniałem o tobie... I zatęskniłem. Pamiętałem, że byłaś w Domu pani Sefony. Pojechałem tam tydzień temu, ale ciebie już nie było. Kiedy zapytałem o ciebie Sefonę, ta tylko wzruszyła ramionami i powiedziała, że zostałaś sprzedana. Nie chciała mi powiedzieć, kto cię kupił i nie wiedziałem, jak cię odnaleźć. A tak tego chciałem... A potem Ti... to znaczy władca Taszbaanu przysłał mnie tutaj z poselstwem i spotkałem ciebie! A to ostatnie miejsce, gdzie spodziewałbym się ciebie spotkać!
- Mówiłam ci, że jestem nadwornym magiem króla Narnii.
- Mówiłaś - przyznał Pelwen. - Ale skąd mogłem wiedzieć, że udało ci się wydostać z niewoli i wróciłaś? I nie sama... - spojrzał na bawiących się nieopodal Aurorę i Piotra. W tym momencie Miranda doszła do wniosku, że już się najadła, odwróciła główkę i z zainteresowaniem popatrzyła na niego. On zauważył to spojrzenie, pochylił się nad nią i z uśmiechem połaskotał ja w policzek. Miranda zagruchała radośnie i wyciągnęła ku niemu rączki. Na ten widok i Ellenai się roześmiała:
- Albo cię polubiła, albo rozpoznała - rzekła. - Chcesz ją potrzymać?
I nie czekając na odpowiedź, podała mu dziewuszkę. Pelwen wziął ją delikatnie. Jego wyraz twarzy był nie do opisania. Malowały się na niej jednocześnie zachwyt i lęk, czułość i niepewność. Miranda z sapnięciem pełnym zadowolenia, umościła sie wygodnie w jego ramionach i przytuliła się do jego ciepłej piersi. Pelwen wolną ręką pogłaskał jej złote kędziorki.
- Jak moje... - szepnął.
- Takie same ma jej brat - rzekła Ellenai i przyniosła Piotra. Podobnie jak przedtem siostrzyczka, również Piotr przyjrzał mu się uważnie, ale wolał pozostać na rękach mamy.
- Od razu widać, że są moje - stwierdził Pelwen. - Nie tylko po włosach... Dlaczego mnie nie zawiadomiłaś? - powtórzył z lekką przyganą. - Dlaczego nie przysłałaś mi wiadomości o ich narodzinach?
Czarodziejka zawahała się:
- Nie miałam pewności, czy chciałbyś o nich wiedzieć - odrzekła. - Niektórzy mężczyźni woleliby nie wiedzieć o tym, że mają dzieci z nieprawego łoża.
- Prawe, czy nieprawe, ważne, że te dzieci są! - odparł Pelwen. - Dlaczego myślałaś, że chciałbym się ich wyprzeć? Swoich własnych dzieci? Nie należę do tego rodzaju mężczyzn, którzy nie zasługują na to, aby zwać się mężczyznami! Gdybym wiedział, przybyłbym wcześniej, nie czekajac, aż Tisrok(oby...) - a tam, nie jestem w Kalormenie! - wyślę mnie z poselstwem!
Umilkł na chwilę, a potem mocniej przytulił Mirandę.
- Moja maleńka córeczka... - szepnął z czułością. - I mój synek - spojrzał na chłopca na kolanach Ellenai.
A potem spojrzał na niąz oczami rozjaśnionymi szczęściem:
- Nadal nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie tak wielkie szczęście: jestem ojcem!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Wto 12:26, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Był ranek. Dorian wyszedł właśnie przed swoją chatę, z zamiarem osiodłania konia i wyruszenia do pobliskich lasów, na poszukiwanie ziół. Nagle usłyszał tętent kopyt. Odwrócił się w stronę wjazdu do kotlinki.
Niewysoki, ubrany w narnijskie szaty, z orlim piórem we włosach? To na pewno narnijski goniec.
Na oko dwudziestoletni chłopak zeskoczył z konia i bez słowa podał pergamin magowi. Następnie wskoczył na konia i galopem opuścił dolinę. Dorian zerknął na kartę.
U góry, po środku widniała pieczęć Ker-Paraveu, odciśnięta na czerwonym wosku. Poniżej, po literce pojawiły się pisane ozdobnym pismem następujące słowa:

Drogi Dorianie,
Z wielką radością mamy zaszczyt zaprosić cię na nasz ślub, który odbędzie się pojutrze, o zachodzie słońca na wschodnich balkonach Ker - Paravelu.
Justyna i Pelwen

PS. Czy mógłbyś zabrać ze sobą przyrządy do fajerwerków? Nabrałeś w tym wprawy...


- No, no... Ale się porobiło - uśmiechnął się Dorian. - Teraz mam problem! Co ja dam im jako ślubny prezent? - mag wrócił do chaty...



__________________________________________________
Nie pisałem nigdy zaproszenia na ślub, więc to takie mdłe xD


Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Wto 12:27, 06 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
Strona 13 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island