Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Zdanie-opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Galma
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 15:27, 10 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 15:07, 17 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 19:19, 21 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 19:45, 21 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pią 19:46, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 15:42, 22 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 20:54, 22 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak sie tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Nie 13:08, 23 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak sie tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 6:55, 24 Sie 2009    Temat postu:

Wysłany: Nie 13:08, 23 Sie 2009 Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak sie tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Śro 10:34, 03 Mar 2010    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Nie udało mi się go długo utrzymać... Po paru minutach
Powrót do góry
pandapanda126
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 17:30, 08 Mar 2010    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Nie udało mi się go długo utrzymać... Po paru minutach coś mnie wciągnęło w ziemię i nagle znalazłam się w miejscu nie do opisania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 18:12, 28 Maj 2011    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Nie udało mi się go długo utrzymać... Po paru minutach coś mnie wciągnęło w ziemię i nagle znalazłam się w miejscu nie do opisania.
No właśnie, jak je opisac? To miejsce


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 18:13, 28 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Wto 17:08, 31 Maj 2011    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Nie udało mi się go długo utrzymać... Po paru minutach coś mnie wciągnęło w ziemię i nagle znalazłam się w miejscu nie do opisania.
No właśnie, jak je opisac? To miejsce...
Tu wszystko było inne. Po brązowo-złotym niebie przesuwały się karminowe obłoki i nie było żadnego słońca, tylko wszędzie rozlewało się to złote światło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 19:11, 31 Maj 2011    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Nie udało mi się go długo utrzymać... Po paru minutach coś mnie wciągnęło w ziemię i nagle znalazłam się w miejscu nie do opisania.
No właśnie, jak je opisac? To miejsce...
Tu wszystko było inne. Po brązowo-złotym niebie przesuwały się karminowe obłoki i nie było żadnego słońca, tylko wszędzie rozlewało się to złote światło. W powietrzu czuło się zapach, ci przypominający połączenie mięty z cytryną, a wokół słychać było niby śpiew ptaków, ale taki, jakby to grała orkiestra symfoniczna. I było to bardzo głośne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandapanda126
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 12:49, 31 Lip 2011    Temat postu:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, od razu wiedziałam, że zdarzy się coś niezwykłego, bo przed moim oknem wylądował pojazd kosmiczny i wysiadły z niego trzy osoby, które z pewnością nie wyglądały jak ludzie, bo mały skórę koloru zielonego i ogromne oczy zmieniające kolor, a także ogromne kły, z których kapała krew; z ich ust, a może raczej powinnam powiedzieć otworów gębowych parowała czarna i lekko szarawa, gęsta substancja przypominajaca szlam, a do tego niesamowicie cuchnęła, tak bardzo, że zbierało mi się na mdłości i prawie zemdlałam z tego odoru ale jakoś mi się udało zachować przytomność, bo szybko zdołam się na szczęście opanować i postanowiłam dowiedzieć się, o co tu chodzi. Jednak nagle jakby z nieba spadł rycerz w lśniącej zbroi i uderzył mieczem w jednego z nich, a ten uderzył go na odlew i tamtem zdołał tylko wykrztusić:
- Zostanę pomszczony!- i spadł martwy z konia, który stanął dęba i zrzucił go z siodła, które o dziwo nie było przypięte do konia i spadło na niego, wgniatając go w ziemię i przydawając jescze więcej ran, tak, że w końcu biedak wyzionął ducha i opadł bezwładnie na ziemię. Patrzyłam na to wszystko i z coraz większym oszołomieniem niw wierzyłam własnym oczom. Jednak trzeźwe myślenie wróciło szybko dzięki niemu , to znaczy temu rycerzowi i od razu zaczęłam się zastanawiać...dlaczego to zdarzyło się właśnie TUTAJ?!?! Dlaczego pod moim domem? Kim był ten rycerz? I dlaczego ja to wszystko zobaczyłam? Może jestem wybranką?A le jeśli tak, to co mam dalej robić? Może mam do niego podejśc?Nie miałam zbytniej ochoty na "bliskie spotkania trzeciego stopnia" Jednak zostane tutaj. Jednak obcy zauwazyli mnie i zwrócili się w moją stronę z całą ich obrzydliwością i zaczęli do mnie mówić jakimś dziwnym językiem, jeden zaczął świecić, drugi zmieniał kolory a trzeci wyjąłmałe latające urządzenie które poleciało w moją stronę. Urządzonko "zeskanowało" mnie i wróciło do właściciela ten natomiast skierował ku mnie jakiś dziwny przedmiot i prawie by mnie zabił, gdybym w porę nie odskoczyła na bok. Nagle ogarneła mnie złość zamiast strachu i zawołałam w jego stronę: Atakujesz mnie?! TY, TY ochydny, zaszlamiony stworze??!!! Jak śmiesz?
Nie wiem, jak to się stało, ale wezbrała we mnie taka adrenalina, że podeszłam do stwora i walnęłam go prosto w nos. Przez chwilę myślałam, że uderzyłam za słabo ale o dziwo stwór padł martwy. Inne istoty zaczęły ganiać w kółko jak oszalałe. Może się mnie przestrawszyły? Wbiegły na statek i skierowały go na południe, jednak gdy miały odlecieć, coś kazało mi podbiec do nich i zawołałam:
- O nie! Myślicie, że pozwolę wam tak łatwo uciec?! Po tym, co zrobiliście?! Po tym jak zdemolowaliście mi dom?!
Po tych słowach wskoczyłam na statek i wcisnęłam przycisk STOP, okazało się że to przycisk autodestrukcji. W ostatniej chwili opuściłam statek który zaraz wybuchł jednak nie było po nim żadnych szczątków- wszystkie spłonęły. Zostało tylko jedno co mi przeszkadzało a mianowicie ciało rycerza i konia oraz ogólny obraz nędzy i rozpaczy jaki stanowił teren przed moim domem. Dziwne że żadna żywa dusza nie pojawiła się tutaj- przemknęło mi przez myśl. Wielka dziura po lądowaniu statku była widoczna na kilometr! W końcu postanowiłam wziąć się do roboty i trochę posprzątać ten bałagan. "Będzie z tym roboty"-przemknęło mi przez myśl. Nagle słyszę muzykę, to moja komórka. "O nie moi rodzice zaraz wrócą! Co robić? Przez głowę przemknął mi chyba tysiąc możliwych tłumaczeń, ale tego już NIC nie mogło wytłumaczyć! Musiałam powiedzieć im prawdę, ale jak u licha miałam to zrobić? Kiedy tak siedziałam i dumałam, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że niespodzianki dzisiejszego dnia wcale się jeszcze nie skończyły! Otóż z daleka nadciągała wielka ciemna chmura. Była coraz większa i słychać było jakby daleki odgłos grzmotu."Burza?"- pomyślałam - "Nie, to niemożliwe, to coś podobnego do... co do licha, następny statek kosmiczny?!"
I niestety moje przypuszczenia się spełniły - to był kolejny kosmiczny pojazd!
Jeju ile jeszcze dziwactw mnie spotka?
Przygotowałam się na walkę z nim, ale nim zdołałam zrobić choć jeden krok, z pojazdu wytrysnęła w moim kierunku smuga zielonego światła i wszystko zgasło.
Jeszcze w ciemności usłyszałam cichy brzęk i szum jakby maszyn. próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Otwarłam więc oczy i okazało się, że jestem całkiem naga i leżę jakby na stole operacyjnym, a moje ciało oplata masa przewodów, elektrod i nie wiadomo czego jeszcze. Nagle rozsunęły się drzwi na ścianie naprzeciwko i weszło kilka...istot (nie można ich inaczej określić) i zaczeł sie na mnie gapić. W tej chwili najbardziej przeszkadzała mi moja nagość, a nie można było z tym nic zrobić. NA szczęście nagle do sali wpadł ktoś, kogo chyba można by nazwać dowódcą. albo ordynatorem, w każdym razie ktoś ważny i krzyknął do pozostałych stworów, żeby mnie nie straszyli i nie bawili się w operację. Pojęcia nie mam, jakim sposobem zrozumiałam jego słowa, bo na pewno nie mówił w żadnym ziemskim języku. Kazał mi się ubrać i iść za nim. Wychodząc z sali oślepiło mnie zielone światło. Gdy mrugnęłam oczami stałam przed swoim domem." Co się stało?" - pomyślałam. - "Czyzby to wszystko mi się śniło?"
Jednak po chwili zrozumiałam, że nie - przed domem nadal leżał martwy rycerz! "I co ja mam teraz zrobić?" - zapytałam sama siebie. Podeszłam ostrożnie do rycerza i dotknęłam jego zbroi.
- Słyszysz mnie? - chciałam się upewnić czy żyje, ale niestety, jak już wsześniej mówiłam, biedak nie żył! Powinnam go pochować, i to z honorami., ale nie miałam pojęcia, jak. Nie udźwignełabym go, w dodatku w zbroi i i nie miałam pojęcia, jakie honory mu oddać. W tej chwili usłyszałam na ulicy warkot samochodu i od razu poznałam: tu byli moi rodzice! O rany, wracali! Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. W panice pomyślałam o ucieczce, ale i na to było za późno.. Samochód zaparkował, a ja skryłam się za jakimś krzakiem licząc na to, że mnie nie zauważą... Trzasnęły drzwi od samochodu. Rodzice weszli na podwórze i stanęli jak wryci. "Co tu się stało?!"- wrzasnęli obydwoje. Jednak nie usłyszeli odpowiedzi, no bo jak tu odpowiedzieć? Jak to wszystko wyjaśnić? Nikt nie uwierzy!
- Odpowiadaj natychmiast! - Zaryczał ojciec - Bo inaczej dostaniesz paskiem w goły tyłek!!
Ale co mogłam odpowiedzieć? Prawda była zbyt niewiarygodna...
- No.. Eee.. Ten tego... - zaczęłam kręcić, ale to tylko podsycało gniew rodziców:
- To ma być odpowiedź? !
- No.. Nie.. - zaczęłam zwlekać, ale i to nie było dobrym rozwiązaniem.
- Dowiemy się wreszcie, co tu się działo?!
Stwierdziłam, że muszę coś wymyślić. Przyjęłam stanowczą pozę.
- Mamo, przykro mi, ale nie wiem co tu się stało - powiedziałam przekonywująco - spałam mocno, obudził mnie jakiś trzask i...no...i - wskazałam na martwego rycerza.
- Aha, najpierw byłaś w sklepie, a teraz znowu spałaś? To poszłaś do sklepu przez sen? - szydził ojciec.
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. I nagle - oczom nie wierzyłam! Byłąm w jakimś lesie! A po rodzicach ani śladu. I może tak lepiej. Przynajmniej nie musiałam się dalej głupio tłumaczyć. Tylko... gdzie ja jestem i jak się tu znalazłam? I przede wszystkim - dlaczego?
Ale nie było czasu na rozmyślanie, bo poczułam, że się zapadam. Rozejrzałam się, ale w pobliżu nie było nisko zwisających gałęzi, na które mogłabym się podciągnąć. Co robić??!! W ostatniej chwili udało mi się złapać jakiś korzeń wystający ze skarpy. Lecz byłam zmęczona, ramiona mi omdlewały, korzeń wbijał się w dłonie... Wkrótce będę musiała go puścić i co wtedy?
Nie udało mi się go długo utrzymać... Po paru minutach coś mnie wciągnęło w ziemię i nagle znalazłam się w miejscu nie do opisania.
No właśnie, jak je opisac? To miejsce...
Tu wszystko było inne. Po brązowo-złotym niebie przesuwały się karminowe obłoki i nie było żadnego słońca, tylko wszędzie rozlewało się to złote światło. W powietrzu czuło się zapach, ci przypominający połączenie mięty z cytryną, a wokół słychać było niby śpiew ptaków, ale taki, jakby to grała orkiestra symfoniczna. I było to bardzo głośne. można było również zauważyć dziwny dom w oddali.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Galma Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 8 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island