Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Wyprawa poszukiwawcza
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 8:23, 16 Maj 2011    Temat postu:

Karol podał jaj i Delimorn po bukiecie wraz z komplementem. Czarodziejka była zaskoczona. Po raz pierwszy ktoś podarował jej kwiaty! No... właściwie po raz drugi. Kiedyś, gdy miała 4 lata dostała kilka zmiętoszonych kwiatków od swojego rówieśnika razem z mokrym buziakiem. Ale to się nie liczyło.
- Dziekuję - uśmiechnęła się do Karola. Nie mogła nie zauważyć wzroku, jakim ją obrzucił. Szczególnie długo spoglądał na je sztylet. Pewnie dziwił się, że to jej jedyna broń. Ale sztylet nie był taki zwyczajny a ona nie potrzebowała broni. Miała coś innego do dyspozycji. Karol jednak nie pytał, więc nic nie powiedziała. Nie przywykła chwalić się tym, że jest czarodziejką. Zresztą nigdy nie musiała tego robić. bo wszyscy w jej otoczeniu wiedzieli, kim jest. Jej nowi towarzysze podróży najwyraźniej nie. Karol jednakże miał prawo, skoro nie pochodził stąd..
Zapytał o Narnię. Delimorn powiedziała mu to, co najważniejsze, a Ellenai dodała:
- I, jak zapewne zauważyłeś, mieszkają tu mówiące zwierzęta. Zwierzęta, które mówią i myślą. Właściwie Narnia to ich kraina. Ich, i najad, driad, faunów, satyrów, karłów i centaurów. Ludzi w Narnii jest niewiele. Tylko królowie i jeszcze kilka rodzin. Zwykle przybyłych z Archenlandii. To nasz południowy sąsiad - dodała wyjaśniająco.
I w tej chwili dostali wiadomość ze strzałą. Brzmiała groźnie. Ellenai nie wiedziała, jak inni, ale ona sama nie przestraszyła się. Inni chyba też nie, bo na taką wyprawę nie wyruszają tchórze.
A zaraz potem rozległ się krzyk. z tej polany, którą właśnie opuścili. Krzyk przerażonej kobiety. Biegiem wrócili po swych śladach. Na środku polany wisiała w powietrzu kobieta, wzywając pomocy. Dla zwykłych osób było to niepojęte. lecz wyćwiczone oko czarodziejki zauwazyło migotanie powietrza ponad nia.
- Sznur elfów! - wykrzyknęła, zanim zdążyła pomyśleć."Kto wykorzystuje go do czegoś takiego?"- pomyślała,
Podbiegła do kobiety i próbowała jej dosięgnąć, lecz ponieważ była ona zawieszona na sznurze elfów, podniosła się tuż poza zasięg jej rąk. Ellenai była pewna, że tak byłoby z każdym...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poszukiwacz
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 14:12, 16 Maj 2011    Temat postu:

Karol słuchał, co mówiły jego towarzyszki w tej wyprawie, Delimorn i Ellenai, gdy nagle obok nich świsnęła strzała. Zdarzenie to zupełnie zaskoczyło poszukiwacza przygód. Nim zdążył zareagować, Delimorn pobiegła w stronę, skąd nadleciał skrzydlaty pocisk. Po chwili dostrzegł, że właściwie nie był to pocisk, lecz raczej posłaniec. Chłopak sięgnął po strzałę i przeczytał wiadomość, którą przyniosła. W zasadzie lepszym słowem byłoby ostrzeżenie. Chcą nas zastraszyć, ale niedoczekanie ich! – pomyślał, bo choć strzał przestraszył go, teraz czuł już tylko gniew. Podał ten niezwykły list królowej Łucji. Po chwili wiadomość przechodziła z rąk do rąk wszystkich uczestników wyprawy, w tym także Delimorn, która szybko wróciła po nieudanym pościgu. Nim uczestnicy wyprawy zdarzyli powiedzieć, co sądzą o otrzymanym ostrzeżeniu, rozległ się przeraźliwy krzyk. Na środku polany w powietrzu unosiła się kobieta, wzywając ratunku. Ellenai krzyknęła:
– Sznur elfów! – a z tonu jej głosu Karol domyślił się zdziwienia. Dziewczyna bezskutecznie próbowała ściągnąć unoszącą się coraz wyżej kobietę. Co mam robić?! Jak mogę pomoc?! - myśli galopowały mu przez głowę. Czuł, jak ogarnia go coraz większy gniew, bo najbardziej w życiu nienawidził poczucia bezradności. Nagle poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego, że… zmienia się. Nim zdołał pomyśleć, co się stało już …leciał. Błyskawicznie zbliżył się do lewitującej kobiety i chwycił ją swoimi … szponami. Po chwili oboje znaleźli się na ziemi. Kobieta wypadła ze szponów gryfa, który jeszcze niedawno był chłopakiem. Dla Karola to wszystko to było o wiele za dużo. Szok sprawił, że gryf w którego zmienił się bezwiednie, stracił przytomność i upadł na ziemię.


Ostatnio zmieniony przez Poszukiwacz dnia Pon 14:14, 16 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Pon 15:03, 16 Maj 2011    Temat postu:

Widząc lewitującą kobietę Dzikie serce przez chwilę nie wiedział, co robić.
"Magia! Nie cierpie zagadek magicznych" pomyślał
Po chwili usłyszał krzyk Ellenai o sznurze Elfów. Wytężył wzrok, ale nic nie widział. Mimo to napiął łuk i dalej wypatrywał sznuru aby go przeciąć strzałą. Nagle zobaczył zmieniającego się Karola w gryfa i to jak ściągnął kobietę na ziemię.
Król Edmund i Królowa Łucja i reszta drużyny zaczęła rozmawiać z kobietą, zaś Dzikie serce zaczął rozglądać się po polanie i czuwał. Odszedł na odległość około 5 m od drużyny i rozglądał się w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby tu być.


Ostatnio zmieniony przez Dzikie serce dnia Pon 15:26, 16 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 19:22, 20 Maj 2011    Temat postu:

Zauważywszy kobietę, w drużynie zapanował chaos. Delimorn nie wiedziała, co zrobić. Usłyszawszy spostrzeżenie Ellenai, podbiegła bliżej. Kobieta zaczęła się szarpać, jakby coś ją trzymało.
- Ona ma chyba rację. A jeśli to jest niewidzialne, ma na pewno związek z magią - spostrzegła, wpatrując się w twarz kobiety. Widać było, że próbuje coś powiedzieć.
- Odejdźcie stąd! - krzyknęła w końcu. - Niebezpieczeństwo!
Delimorn poczuła się nieswojo. W tym momencie poczuła się słaba, nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła. Zanim zemdlała, zdążyła jeszcze zobaczyć, że z pozostałymi dzieje się to samo, a zza drzew wychodzi brodaty mężczyzna....

Ocknęła się parę godzin później. Było już ciemno, a ją bolała głowa. Nie wiedziała, gdzie się znajduje. Gdy tylko odzyskała jasność umysłu, spostrzegła, że podłoże, na którym siedzi, porusza się. Jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności.
- Jestem w wozie! - mruknęła do siebie. - Co, u licha, się dzieje?!
Obok niej leżeli Ellenai, Karol i Dzikie serce. Oni także powoli odzyskiwali przytomność.
- Wiecie, co się stało? - szepnęła do nich zmartwiona.
Nim zdążyli odpowiedzieć, wóz stanął, a nieznajomy mężczyzna zaczął wyprowadzać ich na zewnątrz.
- Kim jesteś i czego od nas chcesz?! - krzyknęła dzielnie.
- Och, naprawdę nie wiesz? Odpowiedź jest prosto - za bardzo węszyliście, trzeba było was uciszyć. Ale On się wami zajmie - odparł człowiek, popychając ją.
- Jaki on?! I gdzie jesteśmy?!
- Witajcie w Kalormienie, waszym nowym domu. On to wasz nowy Pan. Radzę wam, nie sprzeciwiajcie się mu, bo skończycie jak ta kobieta, choć ona właściwie była tylko przynętą.
Nagle Delimorn spostrzegła ważny szczegół.
- Gdzie są król i królowa?! - krzyknęła przerażona.
- Bezpieczni. Na razie jednak nie wrócą do domu.
To były ostatnie słowa mężczyzny. Tuż po nich wepchnął ich do jakieś chatki.
Delimorn nie wiedziała, co robić. Czuła się kompletnie skołowana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 19:28, 22 Maj 2011    Temat postu:

Tak szybko się wszystko wydarzyło. Najpierw ta kobieta wisząca na sznurze elfów, który nie wiadomo, jakim cudem się tam wziął, a potem przemiana Karola w gryfa. Ellenai była zdumiona, ale już chciała podbiec do niego, spodziewając się, że może to działanie jakiejś czarnej magii (ona przecież umiała z nią walczyć), kiedy nieszczęsna kobieta zaczęła wykrzykiwać coś o niebezpieczeństwie. A zaraz potem czarodziejka poczuła dziwną słabość, ogarniajacą całe jej ciało. Poczuła, że upada i... straciła świadomość.
Kiedy się ocknęła, pierwsze, co poczuła, to było trzęsienie. Znaczy się, to, na czym leżała, trzęsło się i podskakiwało. A trzęsło się, bo jechało. Była w jakimś powozie. Obok niej była Delimorn, Dzikie Serce i Karol przemieniony w gryfa. Wszyscy mieli spętane ręce i nogi... no, w przypadku Karola to były raczej łapy. Miał też spętane skrzydła.
Delimorn spytała ich, czy wiedzą, co się dzieje, ale Ellenai wiedziała tyle samo, co i ona. Próbowała wysłać na zwiady swoje "trzecie oko", ale nie udało jej się. Nie przejęła się tym zbytnio, to nigdy nie była jej popisowa sztuczka, w dodatku była związana i oszołomiona, więc to pewnie dlatego, ale, na Aslana, teraz było to tak potrzebne!
Wreszcie przyjchali chyba na miejsce, bo wóz, który ich wiózł, zatrzymał się. Drzwi się otworzyły i ukazał się w nich jakiś brodacz. Wyprowadził ich pojedynczo na dwór i porozwiązywał im nogi. Prawdopodobnie tylko po to, żeby mogli iść.
Delimorn zaczęła rozmawiać z tym człowiekiem. Mówiła takim władczym tonem.. dzielna z niej dziewczyna, nie ma co! Ellenai nie zrozumiała wiele, bo też mężczyczna mówił tajemniczo, a ona wciąż czuła się zamroczona. Jednak, gdy wepchnął ich do jakiejś chatki i zamknął za nimi drzwi (usłyszeli w zamku chrobot klucza), Ellenai zmoblilizowała całą swoją siłę woli i z pomocą magii spróbowała rozwiązać sobie więzy na wykręconych do tyłu i związanych na plecach, rękach. Nie zadziałało. "O Aslanie, co się dzieje?!" pomyślała przerażona. Spróbowała jeszcze raz. Na nic. "Straciłam moc!"- pomyślała rozpaczliwie. - "Właśnie teraz, kiedy tak by się przydała!"
Któreś z jej towarzyszy zapytało, co to wszystko znaczy. Ellenai rozmyślała chwilę. Przypomniała sobie słowa mężczyzny:" ...trzeba było was uciszyć...","... Kalormen...", "...wasz nowy pan..." No i zabrano im broń, a w dodatku nie było z nimi króla i królowej! To mogło wskazywać tylko na jedno.
- Obawiam się, przyjaciele - odezwała się drżącym głosem - że zostaliśmy sprzedani do niewoli.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Nie 19:56, 22 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Nie 20:10, 22 Maj 2011    Temat postu:

Dzikie serce nagle odchylił kark. Miał ręce przywiązane do boków, postanowił więc użyć starej sztuczki. Zaczął bardzo głośno sapać i wyginać się. Reszta patrzyła na niego bardzo dziwnym wzrokiem. Nagle więzy puściły.
- Wreszcie. Niedoczekanie tej kalormeńskiej hołoty - rzekł.
Podszedł do drzwi, zdjął kaptur i zaczął krzyczeć:
- Otwierać natychmiast! Chce gadać z tym waszym szefem
Drzwi się otworzyły i wszedł nieco grubszy żołnierz:
- Czego chcesz, zakapturzony i jak się, na wielbłądzie łajno, rozwiązałeś?!
- Mam propozycję dla wodza nie do odrzucenia. Ci mi nawet nie zapłacili, może z twoim panem się dogadam, korzystnie dla mnie i dla niego. Prowadź do swojego wodza.
- Chodź, tylko bez żadnych numerów
Dzikie serce wyszedł nie spojrzawszy na drużynę i drzwi się za nim zamknęły.
- Chodź.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poszukiwacz
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 15:52, 23 Maj 2011    Temat postu:

Gryfica otworzyła oczy, niepewnie rozglądając się po chacie. Poczuła więzy krepujące łapy. Próby ich rozerwania nie powiodły się, ale dziób gryficy był bardzo ostry i już po chwili z więzów zostały strzępy. Magiczne zwierze błyskawicznie uniosło się w powietrze. Oczywiście nie uleciała zbyt wysoko. Na szczęście dach chaty był słomiany i ostre pazury gryficy bardzo szybko wydarły w niej potężną dziurę. Instynkt nakazywał jej ucieczkę, lecz to, co kiedyś było Karolem, opanowało go. Gryfica opadła na podłogę chaty. Zwierze podeszło do Ellenai i na wszelki wypadek powiedziało do niej:
- Nie bój się.
Było to jednak najwyraźniej zbędne, bo w oczach dziewczyny nie widać było strachu. Gryfica uwolniła ją, następnie delikatnie chwyciła w szpony i wystartowała. Nie było to łatwe, ale udało się, wyleciały z chaty. Z góry mogły dostrzec całą niewielką osadę. Nie chcąc ryzykować, gryfica poleciała do niedalekiego lasu. Postawiła na nogi Ellenai i wylądowała obok niej. Po tym natychmiast pofruneła po Delimorn. Trudno powiedzieć[color=green], [/color]jakim cudem, ale i ją uwolnić się udało. Gdy gryfica z Delimorn wróciły do lasu, zapytała Ellenai:
- Co powinniśmy teraz zrobić, czarodziejko?


Ostatnio zmieniony przez Poszukiwacz dnia Pon 16:03, 23 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Pon 16:16, 23 Maj 2011    Temat postu:

Tymczasem Dzikie serce stanął przed obliczem "swego pana":
- Ponoć masz jakąś propozycję?
- Ano mam. Widzisz, panie, umiem całkiem nieźle strzelać z łuku. Gdym zobaczył, co za gbur nas pilnuje, pomyślałem sobie: "Czy jego przełożony nie dba o swoje życie?" Proszę wybaczyć moją szczerość, lecz na twoim miejscu, panie, zatrudniłbym nieco bardziej wykwalifikowaną służbę. Ponieważ to ja jestem u ciebie w niewoli, od ciebie zależy, co i jak. Jeśli tylko dałbyś mi do ręki mój łuk, pokazałbym ci, co potrafię.
- He, he. Zabiłbyś mnie, jak mniemam. Myślisz, że jestem tak głupi?
- Nie. Dlatego się zastanawiałem, dlaczego zatrudniłeś takich marnych pachołków. Nawet jakbym cię zabił, to co mi to da? Twoje wojaki mnie zabiją, bo jest ich więcej. A ja chcę jeszcze odnaleźć siostrę, z którą mnie rozdzielono w latach dziecięcych.
Te słowa chyba podziałały, bo dostojnik rzekł:
- Dobrze, zobaczymy, co umiesz, ale dostaniesz tylko jedną strzałę, zaś ja będę to oglądał przez okno. Zobaczymy, co ci się w mózgownicy kotłuje. Marczmor! Przynieś łuk tego zakapturzonego. Jak nie trafisz do jabłka, leżącego na głowie niewolnika, utnę ci łeb.
Żołnierz po chwili przyniósł łuk i strzałę. Czarny Łuk wyszedł do ogrodu obok domu "swego pana". Wzięto jednego przypadkowego niewolnika i na głowie położono mu jabłko.
- Nie, nie jabłko. Połóż śliwkę - rzekł Dzikie serce do żołnierza. Ten ze zdziwieniem spojrzał na niego i spełnił życzenie.
Dzikie serce nałożył strzałę na cięciwę, chwilę popatrzył i strzelił. Śliwka rozdarta na wylot przez strzałę potoczyła się po ziemi. Kalormeńczycy patrzyli jak wryci. Czarny Łuk skorzystał z tego, chwycił kołczan ze strzałami i rzucił się do ucieczki.
Kalormeńczycy zaczęli go gonić. Zaczął uciekać przez pałac, ale strażnicy byli tuż za nim. Zdecydował się na walkę. Przebiegając przez wielki plac, nieco się oddalił od pogoni. Zaczął szyć we wrogów. Jednego trafił w serce, drugiego w szyję. Celnie i szybko wybijał kalormeńskich żołdaków. Uciekł w uliczki osady i kluczył w nich, aż zgubił swój ogon. Następnie ją opuścił i w pobliskim lesie postanowił wszystko przemyśleć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 10:28, 24 Maj 2011    Temat postu:

- Oszalałeś! - westchnęła Ellenai, gdy tylko gryf płci żeńskiej zapytał ją, co powinni teraz zrobić. Poprawiła włosy, które pęd powietrza jej potargał. - Po co nas stamtąd wyniosłeś? Będą nas szukać! I znajdą, bo tu jest ich ziemia! A czy wiesz, jak Kalormeńczycy traktują zbiegłych niewolników? Nie, no skąd miałbyś wiedzieć, skoro nie jesteś stąd... Tarkaanowie zbiegłym niewolnikom wypalają piętno. Na ramieniu, piersi, policzku albo czole noszą ci nieszczęśnicy potem czarne piętno w kształcie pierwszej litery imienia swego pana i jego herbu. Od razu wtedy wiadomo, do kogo należą... Może tobie wszystko jedno, ale ja jestem kobietą, ludzką - podkreśliła to słowo[/b] - kobietą i nie mam ochoty zostać oszpecona! W dodatku zabrano od nas nie wiadomo gdzie Dzikie serce. I gdzieś tam są ich królewskie wysokości. Musimy wrócić. Jeśli Aslan pozwolił, abyśmy trafili do niewoli, to widać taka była jego wola. Po coś to jest potrzebne, ale my nie musimy widzieć, po co. Nie powinniśmy się mu sprzeciwiać. On wie, co robi.
Przerwała na chwilę, wyobrażając sobie złotą głowę Aslana, jaką widziała w Ker - Paravelu, wymalowaną w sali tronowej. Jakiś wyjątkowo dobry artysta zdołał oddać w tym wizerunku dobroć i mądrość, bijące do oczu Aslana... Trzeba mu zaufać.
I nagle przypomniała sobie coś innego:
- Zaraz... A skąd ty właściwie wiesz, że jestem czarodziejką? Nic ci nie mówiłam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poszukiwacz
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 11:42, 24 Maj 2011    Temat postu:

Gryfica popatrzyła zdziwiona na Ellenai. Tamta mówiła o Aslanie i jego woli, a nie przeszło jej przez myśl, że może to właśnie On mógł chcieć wystawić ich na próbę i to zarówno uwięzieniem, jak i niebezpieczeństwami ucieczki. Przed zamianą czarodziejka wydawała Karolowi się taka dzielna, teraz gryfica, którą się stał, patrzyła tylko z politowaniem na przestraszoną Ellenai. Poza tym jako gryfica oburzyła się na wychwalanie wątpliwej dla niej urody ludzkiej kobiety, z czym oczywiście nie zgadzał się uwięziony w niej Karol.
– Czemu się dziwisz, czarodziejko? Przecież my, gryfy, jesteśmy narnijskimi stworzeniami i znamy tę krainę i stworzenia w niej mieszkające. Powiedz lepiej, czemu… - dalsza wypowiedz gryficy, która chciała złośliwie zapytać, czemu ta magiczka jakoś nie potrafi podczas wyprawy skorzystać z magii, przerwał hałas. Ktoś biegł przez krzaki. „Kalormeńczycy?! Tak szybko?” – pomyślało magiczne zwierzę i przyszykowało się do walki. Zarówno bowiem gryfica, jak i Karol, zgadzali się co do jednego: każdy kto ich zaatakuje, gorzko tego pożałuje. Niespodziewanie pojawiła się jednak znajoma postać. Bystry wzrok gryficy spostrzegł biegnącego Dzikie Serce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Wto 15:09, 24 Maj 2011    Temat postu:

Dzikie serce biegł i biegł. Nagle spostrzegł spostrzegł gryficę i Ellenai. Podszedł i spytał:
- Co wy tu robicie? Jak uciekliście? A zresztą to nieważne. Teraz trzeba odbić resztę, a także króla Edmunda i królową Łucję. Nie wiecie, gdzie są?
Jednak nie zdażyli mu odpowiedzieć. Zobaczyli kilku Kalormeńczyków. Czarny Łuk szepnął:
- Przedzierajcie się po cichu przez krzaki, bede was ubezpieczał. Co prawda to nie narnijski las, ale każdy las jest taki sam. Jakby coś, zacznę ich szyć strzałami i odwrócę ich uwagę.
Zaczął się bezszelestnie przekradać miedzy drzewami, z łukiem w gotowości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 14:17, 28 Maj 2011    Temat postu:

Ellenai zastanawiała się, co robić. Nie może korzystać z magii, nie ma nawet swojego sztyletu! Jak ma się bronić? Gołymi rękami? Dzikie serce nurknął w krzaki, oni poszli za jego przykładem. Jednak kalormeńskie gaje to nie narnijskie bory z gęstym poszyciem. Tu tylko gdzieniegdzie sterczał jakiś marny krzaczek. Dla trójki ludzi i… znacznych rozmiarów gryfa było to stanowczo za mało. Zaraz więc Kalormeńczycy (których zresztą pojawiało się coraz więcej - to chyba był cały oddział wojska i to dobrze wyszkolonego) – zobaczyli ich i – niestety - otoczyli. Dzikie serce rzeczywiście zaczął szyć we wrogów strzałami, a choć każda sięgała celu, wkrótce mu się skończyły, a Kalormeńczyków jakoś znacznie nie ubyło. Wnet i on został schwytany. Dałby może radę jednemu albo dwóm, ale jak ośmiu rzuciło się na niego jednocześnie… Wkrótce Dzikie serce znalazł się obok Delimorn, gryficy i Ellenai.
- Oj, nieładnie, nieładnie - odezwał się jeden z żołnierzy - to chyba był ich dowódca, bo inni rozstępowali się przed nim i zachowywali się z większym szacunkiem niż w stosunku do innych.
- Niewolnicy nie powinni uciekać - ciągnął dalej mężczyzna. Miał bogaty rynsztunek wojenny i ufarbowaną na purpurowo brodę. - Każdy wie, jak niemiło się taka zabawa kończy…- drwił. - Ale ponieważ jesteście nowicjuszami, wybaczę wam. Jestem wspaniałomyślnym panem.
A zatem to był ich właściciel! „Pan”, o którym mówili strażnicy, ten, który ich kupił.
- Zostaniecie tylko przykładnie wychłostani - powiedział. Ellenai zamknęła z rozpaczą oczy. Jego ton był tak okrutny! – Ale jeśli coś takiego się powtórzy- dodał „pan” – mężczyzna skończy na galerze, a zwierzę w kamieniołomie! A dziewczyny - tu spojrzał na Ellenai i Delimorn - oddam do najgorszego Domu Uciech w Kalormenie!
Ellenai zbladła. Nogi się pod nią ugięły. Żeby nie upaść, schwyciła rękę Delimorn.
Ich właściciel popatrzył na nich z obelżywym uśmiechem, choć się przekonać, jakie wrażenie wywarła na nich jego groźba. Wynik chyba go zadowolił:
- Mam nadzieję, że to była pierwsza i jedyna próba ucieczki. Zapamiętajcie sobie jedno: mam w swej mocy również waszych ukochanych władców. Za każde wasze nieposłuszeństwo, arogancję czy następną ucieczkę, prócz was, oni odpowiedzą. Zresztą - dodał kpiąco - już to odczuli. Za waszą dzisiejszą ucieczkę otrzymali - każde z nich - po 15 rózeg. A mogę jeszcze zwiększyć tę liczbę! Zastanówcie się więc, czy chcecie ich narazić na dalsze tego typu wrażenia.
Ellenai wciąż było słabo, ale poczuła też jednocześnie gniew. Och, gdyby miała swoją magię, z tego pyszałka i okrutnika zostałaby kupka popiołu! Kazał wybatożyć Łucję i Edmunda! Króla i królową Narnii! Och, gdy ich rodzeństwo się o tym dowie… Król Piotr nie ścierpi takiej zniewagi!
Tylko, że na razie nie mają wyjścia. Jeśli chcą uchronić swoją ukochaną królową i sprawiedliwego króla od mąk i pohańbienia, muszą być posłuszni.
- Zabierzcie ich - powiedział „pan„ do towarzyszących mu żołnierzy - i od razu na chłostę. Po 50 rózeg dla każdego. Żeby dobrze popamiętali! A temu zwierzęciu - pewnie jest gruboskórne - 200 uderzeń biczem kulowym. A jak nie poskutkuje - obetniecie mu skrzydła – skończył z okrutnym uśmiechem na ustach.
Kalormeńczycy otoczyli ich i zaprowadzili do lochów zamku ich „pana”. Tam mieli ponieść karę za swoje” nierozsądne” zachowanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Pon 15:50, 30 Maj 2011    Temat postu:

Drużyna siedziała w ciemnej celi. Wtem wszedł dowódca straży i rzekł:
- Zakapturzony! Wstawaj!
A następnie do strażników:
- Skujcie go podwójnym łańcuchem, mój pan chce cię widzieć, hahaha!
Dzikie serce odezwał się do drużyny:
- Żegnam was. Ocalcie Narnię. Czuję, że już się nie zobaczymy.
Drzwi się za nim z trzaskiem zamknęły. Stanął przed swym aktualnym panem i przewrócono go na kolana:
- Nieładnie, "kapturku", tak uciekać. Przez ciebie inni dostaną baty, ale ty dostaniesz dwa razy więcej.
- Jak sam powiedziałeś, przeze mnie. Proszę, zostaw ich. Mnie ukarz za każdego z nich a im nic nie rób. Zwłaszcza niewiastom.
- Patrzcie, chłopcy, "kapturek" się zakochał! - pan i jego służba szydziła z łucznika w łańcuchach.
- Nie, nie zakochałem się. Ale w wojnie sprawiedliwej jeńcom nie robi się krzywdy, zwłaszcza kobietom.
- Mam ja gdzieś wasze barbarzyńskie wywody. Wszyscy dostaną karę, jako się rzekło.
Wtedy w Czarnym Łuczniku odezwał się gniew. Jego pan odwrócił się. Nagle Czarny Łuk zerwał się z kolan, rzucił na Kalormeńczyka i swymi zakutymi rękami owinął mu łańcuch wokół szyi.
- Wszyscy cofnąć się, bo go zabiję!
Zbiry posłusznie to zrobiły.
- Pokażę ci, że moje słowo nie jest nic nie warte. Przysięgam ci, że cię puszczę z tego żelaznego uścisku, jeśli coś zrobisz.
- Czego chcesz? - szepnął dostojnik z łańcuchem wokół szyi.
- Ja ci daruję życie, a ty w zamian za to weźmiesz moje życie, za życie reszty drużyny. Nikomu nie stanie się najmniejsza krzywda. Ani jednego włosa z głowy nie mogą stracić. Mnie każ nawet poćwiartować i usmażyć, ale ich zostawisz przy życiu i w stosownej chwili odeślesz do Narnii
Nastapiła chwila ciszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poszukiwacz
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 9:05, 31 Maj 2011    Temat postu:

Gryfica, którą stał się Karol, była bardzo zdziwiona. Nie mogła się wprost nadziwić, że nie walczyła, gdy zaatakowali ich wrogowie. Mogłaby wszak bardzo pomoc Dzikiemu Sercu w walce, ale jakaś dziwna siła kazała jej stać nieruchomo. Mogła też próbować odlecieć i uciec z lasu, opuścić kraj niewoli, by ostrzec Narnię. Ale i tego jej zakazała nieznana potężna moc.
Widocznie jest w tym jakiś cel? Musi być to naprawdę ważny cel... - myślała gryfica, leżąc w kałuży krwi. Bicie było strasze. Nie do wyobrażenia. Ból nie do zniesienia. Niewiele, bardzo niewiele brakowało, by były to ostatnie chwile Gryficy i Karola. Wreszcie stworzenie straciło przytomność, ale oprawcy nie przestawali bić.
"Gryfica z wielkim trudem otworzyła oczy. Oprawcy byli tuż obok. Mocno trzymali za skrzydła. Jeden z katów trzymał miecz. Nie!Nie! tylko tyle mogła pomyśleć w tej chwili. Nie róbcie tego, błagam! Na krzyki jednak nikt nie zwracał uwagi. Cios miecza dosięgał prawe skrzydło, a po chwili także lewe. Dla gryfa to gorsze niż śmierć..."


Ostatnio zmieniony przez Poszukiwacz dnia Wto 14:03, 31 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 15:29, 31 Maj 2011    Temat postu:

- Niech tak będzie - wychrypiał "pan", którego Dzikie serce trzymał za gardło.
Czarny Łuk zawahał się przez chwilę, ale wreszcie puścił go i odstąpił krok w tył. Zanim jeszcze Tarkaan rozmasował gardło, już skinął na swoich strażników, a ci natychmiast pochwycili Dzikie serce. Ponieważ sam się ofiarował, nie bronił się.
Zaś Tarkaan odezwał się do niego:
- Po pierwsze, niewolniku, kiedy stajesz przed moim obliczem, powinienieś obnażyć głowę - i ściągnął mu z kaptur z głowy. Dość brutalnie. - I paść na kolana - tu podciął mu nogi, a młodzieniec znalazł się na klęczkach. - A po drugie - jak śmiałeś mnie zaatakować? Muisisz być bardzo odważny albo bardzo głupi. Albo jedno i drugie. Jednak ponieważ niewolnicy nie znają takiego uczucia, jak odwaga, znaczy, że jesteś po prostu głupi... Głupotę mógłbym wybaczyć... ale arogancji nie. A skoro tak bardzo pragniesz śmierci, to ją otrzymasz.. choć teraz przychodzi mi na myśl, że to chyba zbyt lekka kara dla ciebie... Mój ojciec za mniejsze przewinienia odrąbywał ręce.. Może i ja wydam taki rozkaz... - wyraźnie się namyślał. - A ta twoja "drużyna" i tak dostanie baty. Takem rzekł i tak ma być, bo ja nigdy zdania nie zmieniam! Nie układam się też z niewolnikami!
Jego ton był tak władczy i autorytarny, że po prostu zmuszał do posłuszeństwa. Tego człowieka od kołyski przyzwyczajano do rozkazywania i zawsze mu ulegano. W dodatku miał charyzmę, której trudno byo się oprzeć. Prawie zmuszała ona, by paść przed nim na kolana i usłuchać jego polecenia.
Tarkaan znów skinął na strażników, aby wyprowadzili Dzikie serce. Powiedli go do jakiejś celi, ale innej niż ta, w której siedział z towarzyszami. "Pewnie to cela śmierci" pomyślał Dzikie Serce. Był wściekły, kiedy okazało się, ze jego poświęcenie nie dało nic. Miał nadzieję, że swoim życiem zdoła okupić życie i bezpieczeństwo reszty, a tu nic z tego. Tarkaan go oszukał! Zgodził się, dopóki był w niebezpieczeństwie, ale gdy tylko Czarny Łuk znalazł się w jego mocy, zmienił zdanie. Zdrajca!
W tej celi Dzikie Serce miał czekać na wyrok pana w jego sprawie. "Śmierć albo obcięcie rąk... " dumał ponuro. Sam nie wiedział, co gorsze...

***

W innym miejscu, w małej komnatce leżała na łóżku młoda jasnowłosa dziewczyna. Leżała na brzuchu, bo jej plecy broczyły krwią. Krwią , która wypływała z ran zadanych uderzeniami bicza.
Twarz miała ukrytą w poduszce, ale jej drgające ramiona wskazywały wyraźnie na to, że płacze. Przy niej siedział nieco starszy od niej młodzieniec i delikatnie gładził ją po ramieniu, cichutko do niej przemawiając. I jego tunika była przesiąknięta krwią (choć trochę już zakrzepłą), i jego plecy był poranione, ale on zdawał się na to nie zwracać uwagi.
- No, no, Łusiu - mówił pocieszająco. - Nie płacz już! Pamiętaj, że jesteś królową Narnii, której nic nie złamie!
- Co my takiego zrobliśmy, że Aslan nas tak karze? - odezwała się nastolatka, głosem stumionym, na pół przez łzy, na pół przez poduszkę.
- Nie wiem. Może to nie kara, tylko wystawia nas próbę? A może ma jakieś inne plany względem nas. Na pewno po coś to wszystko jest mu potrzebne.
Z ust dziewczyny znów wyrwał się szloch.
- Łusiu! - tym razem z głosie młodzieńca zabrzmiał jakby lekki wyrzut. - Czy Narnijczycy błędnie nazywają cię Łucją Męzną?
Szloch umilkł. Po chwili jasnowłosa nastolatka uniosła twarz z poduszki i powiedziała:
- Och, Edziu, ja nie płaczę dlatego, że mnie zbili i tak boli. W każym razie nie tylko dlatego. Nawet nie z twojego powodu.. że ciebie też wychłostali. I nie dlatego, że jesteśmy w niewoli. Płaczę dlatego, że naszym się nie udało... I oni pewnie teraz też cierpią, może nawet bardziej niż my...
- To ich nierozwaga i brak rozsądku spowodowały nasze cierpienia! - zauważył gniewnie Edmund.
- Oni próbowali ucieczki, żeby nam pomóc - nie ustępowała Łucja. - Nie ich wina, że się nie udało... Teraz na pewno będą za to okrutnie ukarani. To dlatego płaczę...Taki mi ich żal... - broda znów jej zadrżała.
- Odwagi, Łusiu, odwagi! - Edmund znów zaczął ją głaskać po ramieniu i niechcący dotknął zranionego miejsca. Łucja pisnęła. Edmund cofnął rękę jak oparzony a potem zacisnął pieści.
- Gdybym był przytomny - powiedział - nie pozwoliłbym na to, byś tak cierpiała. Albo jakoś bym cię obronił, albo przyjąłbym na siebie karę przeznaczoną dla ciebie.. Ale nie zdołałem, bo jak już mnie wychłostano, straciłem przytomność. Coż ze mnie za król i starszy brat! Wybacz mi, siostrzyczko!
Łucja pogładziła go lekko po policzku:
- Nie mam ci nic do wybczenia - rzekła. - Nie dręcz się tym i nie miej sobie nic do zarzucenia! Wszyscy jesteśmy między łapami Aslana... i niech się dzieje jego wola!

***

Gdy wyprowadzono Dzikie serce, Ellenai i Delimorn zostały same, bo Karola już wcześniej od nich odłączono. Były o niego pełne niepokoju, nie wiedziały też, co się mogło stać z Czarnym Łukiem. Nie wrócił do nich. Czy żyje?
Może po jakiejś półgodzinie drzwi się otworzyły i stanął w nich strażnik. Pokiwał zgiętym palcen na Ellenai, wzywając ją do siebie. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Pobladła, strach ścisnął ją za gardło i sparaliżował. Przyszła kolej na nią. Chłosta.
Strażnik jednak nie zamierzał sie z nią ceregielić. Schwycił ją za ramię i wyciągnął z celi. Zamknął drzwi i popchnął ją przed sobą, nakazując iść. Niedaleko, kilka drzwi dalej. Gdy wepchnął ją do pomieszczenia, spostrzegła, że czekał tam jakiś osiłek, ubrany tylko w przepaskę biodrową , przepasaną skórzanym, nabijanym kolcami pasem, z biczem w ręku. Stał obok wysokiego słupa na środku pomieszczenia, u którego górnego końca wisiały jakieś żelaza. "Pręgierz!"- przyszło jej na myśl. "Przykują mnie do tego i..." Więcej nie zdążyła pomyśleć, bo strażnik rzeczywiście przyciągnął ją do do słupa, i przymocował jej ręce tymi kajdanami na górze. Potem jednym ruchem rozciął jej nozem sukienkę na plecach. Musiał być mistrzem w posługiwanu się nożem, bo nie zranił jej, choć Ellenai poczuła chłód stali na obnażonej skórze.
- Zaczynaj! - rzekł do osiłka. - 50 batów!
- Szkoda takie ladnej skóry... i jej młodości - odparł osiłek.
- Tak - zgodził się strażnik. - Mam córkę w tym samym wieku...
- Ja na miejscu naszego pana wziąłbym ją na nałożnicę - mówił dalej osiłek.W jego głosie pojawiły się lubieżne nuty.
Strażnik wzruszył ramionami.
- Może ci ją kiedyś da - odparł. - Ale nie nam kwestionować rozkazy pana... Trudno. Według niego załsużyła! - i wyszedł.
Ellenai zamknęła oczy i pomodliła się do Aslana, żeby wytrwała. Po chwili rozległ się w powietrzu świst i na plecy dziewczyny spadło pierwsze uderzenie...
Dla czarodziejki był to szok. Nikt nigdy jej nie uderzył, nawet klapsa nigdy nie dostała od rodziców! Nie wiedziała zatem, że to może tak boleć. Krzyknęła z bólu. A to był dopiero początek. Następne uderzenie. Następne. I następne...
Wkrótce świat stał się dla Ellenai jednym wielkim oceanam bólu. Tylko to czuła. Słyszała swój krzyk, a potem jęk, gdy już zbrakło sił na krzyczenie, ale było tak, jakby krzyczał to kto inny. Nie czuła nawet, że ciurkiem płyną z jej oczu łzy... Wydawało się, ze trwa to wieki.
I wreszcie, ostatkiem świadomości zarejestrowała, że ktoś (zapewne ten osiłek), odwiązuje ją od pręgierza. Upadła na ziemię tuż przy słupie. Gdyby była bardziej przytomna, zapewne czułaby się, jakby plecy płonęły jej żywym ogniem. Ale czarodziejka już nic nie czuła. W ostatniej chwili zdązyła pomyśleć: "O, dzięki, Aslanie..."- chciała dodać "...że to już koniec" ,ale nie zdążyła, bo pochłonęła ją miłosierna ciemność...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island