Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Wyprawa poszukiwawcza
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Śro 13:33, 31 Sie 2011    Temat postu:

Dzikie serce widząć że to Delimorn, ucieszył się bo wreszcie widział że żyję przynajmniej ona. Gdy usłyszał jej pytanie, bardzosię zdziwił
- Różne rzeczy umiem, ale sufletu to nigdy nie robiłem ani nie jadłem
Usłyszał hałas za drzwiami i kłótnię między Delimorn i straznikami.
- Pamiętasz drogę stąd do waszej celi? Wymyślę coś żeby w nocy zniszczyć te kraty i wydostanę was w nocy.
Usłyszał że ktoś się zbliża do drzwi więc na chwilę odszedłod okna. Jednak się okazało przeszedł dalej. Szybko więc jeszcze raz spytał Delimorn
- Podaj mi tą drogę jesli znasz. A przy okazji to gdzie reszta?
Miał nadzieję że wszescy żyją i są też gdzieś w pobliżu.


Ostatnio zmieniony przez Dzikie serce dnia Czw 20:06, 01 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 21:26, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Słysząc pytanie, Delimorn zamyśliła się.
- Dobre pytanie. - powiedziała w końcu - Wszyscy gdzieś się rozproszyli. Ale wiem, że króla i królową przeniesiono do celi, w której wcześniej byłam. Trzeba ich uwolnić!
Jakby na te słowa, nagle usłyszała krzyki.
- To głos Ellenai! - pomyślała, biegnąc do drzwi.
To, co zobaczyła, przyprawiło ją o dreszcze. Nie myśląc wiele, rzuciła wszystko i wybiegła, mimo, że mogła przez to zostać wychłostana.
Ujrzała Ellenai, strażników i jakąś dziewczynkę prowadzoną na chłostę. Delimorn bezbłędnie rozpoznała w niej królową Łucję!
Biegnąc, słyszała słowa przyjaciółki.
- Wychłoszcz raczej mnie zamiast niej! Wyznacz mi dwakroć tyle, ale ją ocal! - krzyczała.
- Skoro jest dla ciebie tak cenna, wychłoszczę was obie! - odparł Taarkan.
- Nie! - krzyknęła naraz Delimorn. Wtedy została zauważona. Strażnicy, razem ze swoim panem podeszli do niej.
- Ciebie tutaj nikt nie prosił! - warknął jeden ze strażników - Wracaj do kuchni!
Taarkan uciszył go gestem.
- Więc ty jesteś ta słynna, nieposłuszna Delimorn? - powiedział złośliwie. - Wiele o tobie słyszałem od moich ludzi. Nie podoba mi się, że tak się stawiasz. Niewolnicy mają mi być posłuszni!
Podszedł do niej, ale odsunęła się.
- Nie wychłostam dziewczynki, ale jeśli zrobisz coś, co mi się nie spodoba, ona zginie. Twoje nieposłuszeństwo przypłaci życiem. - powiedział wolno. - Ale nie myśl, że poprzednie wybryki ujdą ci na sucho. Trzydzieści batów, wymierzonych przeze mnie. Tym razem nikt się nad tobą nie zlituje!
Delimorn miała ochotę chwycić nóż i przebić nim jego serce, ale w takiej sytuacji była bezradna. Taarkan złapał ją w pułapkę.
- Na razie do kuchni! - krzyknął jeszcze - Po kolacji straż zabierze cię na chłostę. Jeśli nie będzie mi smakowało, podwoję liczbę uderzeń.
Dziewczyna wróciła do kuchni i usiadła pod ścianą.
- Jak mogłam być taka głupia?! - krzyknęła - Jestem w pułapce!
Nie wiedziała, co ma zrobić w takiej sytuacji. Do tego jeszcze ta chłosta. Wciąż miała w pamięci poprzednią, a przynajmniej niewyobrażalny ból jaki ze sobą niosła. Chciała tylko uwolnić przyjaciół i zapomnieć o wszystkim raz na zawsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Sob 0:55, 03 Wrz 2011    Temat postu:

Dzikie serce,chociaż był przy oknie usłyszał co się działo.
- Nieciekawie wygląda twoja sytuacja. Wracam do lasu, wezmę swoje rzeczy i wracam tu. Jakoś wejdę do tego parszywego zamku i spróbuję was uwolnić. Przez czas który miałem poznałem miasto i tereny okoliczne. Trzymaj się, i proś Aslana żebym zdążył
Opuścił miasto i ruszył do swojej siedziby. Przebrał się w swój strój i widząc że zmierzcha, ruszył w kierunku miasta.
- Żeby ten zakichany Taarkan się spił i zapomniał o tej karze. Z przyjemnością odeślę go do jego Tasza. Za to co zrobił, poćwiartowałbym dziada - pomyślał.
Podkradł się do muru i tak, jak już kiedyś zrobił, przeszedł przez niego używając zdobytej kotwiczki.

D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 8:59, 07 Wrz 2011    Temat postu:

Jak można się było spodziewać, Delimorn rzeczywiście usłyszała całą awanturę i oczywiście się włączyła. I zarobiła za to kolejną chłostę. A choć Tarkaan w końcu odstąpił od wymierzenia chłosty Łucji (co bardzo ucieszyło Ellenai), dziewczyna zastanawiała się, czy przyjął jej poświęcenie. Chyba jednak nie, bo nie wydał żadnego rozkazu. Gdy jednak Delimorn zniknęła w kuchni, zwrócił się do niej.
- Ciebie też to dotyczy. Widać bardzo wam zależy na tej małej. Jeśli zrobicie cokolwiek, co mi się nie spodoba, okażecie nieposłuszeństwo, albo spróbujcie uciec, ona za to odpowie. Będę ją chłostał tak długo, aż wyzionie ducha. Zrozumiałaś?
Ellenai zbladła. Takaan był bardzo inteligentny i zauważył, że ona gotowa była przyjąć na siebie podwójną chłostę, przeznaczoną dla Łucji; to był jasne, że jest ona dla niej ważna! Jak mogła być taka głupia i dać to poznać? Teraz Tarkaan zyskał środek nacisku na nią i jej przyjaciół. Przecież nie mogą pozwolić, aby ta ukochana królowa cierpiała.
- Zrozumiałam, panie - odparła cicho, wciąż klęcząc przed nim i kornie opuściła głowę. Jeśli jej bezwarunkowe posłuszeństwo jest gwarantem bezpieczeństwa Łucji, gotowa jest nawet czołgać się u stóp tego Tarkaana.
Tarkaan odszedł, Łucję też gdzieś wywleczono, zapewne do celi. Ellenai pocieszała się jednak, że mimo wszystko dziewczynka uniknęła chłosty. Służba i niewolnicy zgromadzeni w korytarzu szeptali do siebie. Ale mieli przedstawienie! Jednak, gdy czarodziejka szła w kierunku kuchni, z szacunkiem rozstępowali przed nią. Chyba wzbudziła ich podziw.
Weszła do kuchni i zastała w niej Delimorn skuloną pod ścianą i obejmującą rękami głowę. Biedna dziewczyna zapewne myślała o zapowiedzianej chłoście. Ellenai dziwiła się, że i jej nie kazano wychłostać. Bardziej się narażała niż Delimorn, to biedactwo przecież tylko krzyknęło "Nie!"... a jednak, choć Tarkaan groził jej chłostą, w końcu z niej zrezygnował. Ciekawe, dlaczego?
Podeszła do przyjaciółki i kucnęła obok niej:
- Och, Deli, tak mi przykro - powiedziała z czułością, odruchowo zdrabniając imię dziewczyny. - Znowu chłosta... I to przeze mnie, to ja ściągnęłam cię na ten korytarz... Wybacz mi!

***

W celi, w której wcześniej były uwięzione Ellenai i Delimorn, rzucono na podłogę trochę słomy. A na tej słomie siedział król Edmund. Jego jedna noga, w kostce, była ujęta żelazną okową, przytwierdzoną do łańcucha wtopionego w ścianę. A łańcuch był tak gruby, że gdyby próbowano go przepiłować czy jakoś przeciąć, pewnie zabrałoby to więcej niż dobę, o ile w ogóle by się udało go zniszczyć. Nie trzeba było nawet zamykać drzwi (choć oczywiście były zamknięte, na kilka zamków), mowy nie mogło być o ucieczce. Król Edmund, pobladły, wymizerowany, siedział, zaciskając pięści i próbując stłumić w sobie gniew. Nie chodziło mu o siebie. Był już mężczyzną, zniesie wszystko, ale Łucja? Wywleczono ją na chłostę, pewnie teraz gdzieś krzyczy, jej plecy spływają krwią, a on nie może zrobić nic, żeby jej pomóc. Błagał (tak, on, król, błagał!), aby zamiast niej wychłostano jego, ale strażnicy tylko zachichotali:
- Na ciebie też przyjdzie kolej! - odparli.
Nie wiedział, ile czasu minęło. Nie miał przecież jak obliczać, ale w pewnej chwili zamki szczęknęły, drzwi się otworzyły i strażnicy wepchnęli Łucję do środka. Edmund ze zdziwieniem, ale i z radością zauważył, że nie była na nowo wychłostana. Jeden ze strażników stanął w drzwiach, drugi wszedł do środka i tak jak Edmunda, uwięził stopę Łucji w okowie.
- Masz szczęście, dziewczyno - odezwał się do niej. - I ty też - dodał, zwracając się do Edmunda. - Pan ma chyba słabość do tej niewolnicy, co to prosiła za tobą. Jeśli będzie dla niego miła, może wam się polepszy - zaśmiał się niemiło i wyszedł z towarzyszem, zamykając wszystkie zamki.
Edmund przysunął się do siostry::
- Wszystko w porządku, Łusiu?- zapytał, tuląc ją w ramionach.
- Tak, Edziu - odparła Łucja. - Nie wychłostali mnie.
- O czym on mówił? - dopytywał się król.
- Och, Edmundzie, to, że mnie nie wychłostali, to zasługa naszych towarzyszek, Ellenai i Delimorn. To one się za mną wstawiły i... chyba same zostaną za to wychłostane.
- A o co chodziło temu strażnikowi z tą słabością Tarkaana?
Łucja spojrzała uważnie na brata:
- Oby Aslan sprawił, żebym się myliła - odparła - ale obawiam się, że wiem. Powiedział, że jeśli ona będzie dla niego miła... nie wiem tylko, czy chodzi o Ellenai, czy Delimorn... Wiesz, w jaki sposób kobieta może być "miła" dla mężczyzny, prawda?
Edmund zrozumiał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 20:55, 07 Wrz 2011    Temat postu:

Głos Ellenai wyrwał Delimorn z rozmyślań. W milczeniu słuchała jej słów, aż w końcu odpowiedziała:
- Och, przecież to nie twoja wina! To ja, taka głupia, znów nie pomyślałam... - po jej policzku potoczyła się łza - Gdybym tego nie zrobiła, może udałoby nam się uwolnić króla i królową jeszcze tej nocy, a tak, to wszystko stracone!
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo do pomieszczenia wszedł strażnik.
- Kolacja ma być za chwilę gotowa! - krzyknął - Taarkan się niecierpliwi! Wcześniej macie umyć się w łaźni i przebrać w te suknie. Będziecie podawać do stołu.
Na krześle położył dwie szaty, po czym wyszedł. Wtedy dziewczyny podniosły się z podłogi i zaczęły coś przyrządzać. Nie szło im to za dobrze, ale musiały coś zrobić. Delimorn milczała, pogrążona w ponurych myślach. Już widziała jak Taarkan z obrzydzeniem pluje ich potrawą i podwaja liczbę batów.
- Ten wieczór zapowiada się na najgorszy w moim życiu. - westchnęła w końcu. - Wiesz, Eli, kiedy myślę o tym, co ma się stać, boję się. Wiem, powinnam być odważna, ale teraz jakoś nie potrafię. Zawiodłam.
Widziała jak przyjaciółka próbuje ją pocieszyć, ale jej słowa docierały do niej jak przez ścianę, nie potrafiła się na nich skupić. Gdy nadszedł czas, strażnik wypchnął je na korytarz i poprowadził do łaźni.
- Obmyjcie się, ale szybko, bo zaraz tu wrócę. - ostrzegł złośliwie, wychodząc na zewnątrz.
Gorąca woda drażniła wciąż jeszcze świeże rany na plecach Delimorn. Dziewczyna marzyła tylko o tym, by stamtąd wyjść, uwolnić się od tej duchoty, a najlepiej od samego Taarkana. Wiedziała, że jest on na rozkazach czarnoksiężnika, ale on sam nigdy się nie pokazał, więc chyba po prostu dał Taarkanowi wolną rękę. Wciąż nurtowało ją jedno pytanie.
- Dlaczego nas tu trzymają? Gdyby chcieli się nas pozbyć, już dawno by to zrobili, więc o co chodzi? - zastanawiała się na głos.
* * *
Kolacja była najgorszą chwilą w ciągu dnia. Delimorn, ubrana w długą, czerwoną suknię cała się trzęsła, z obawy, że zaraz upuści półmisek i wiedziała, że jej towarzyszka ma te same odczucia.
- To nie wygląda jak pudding ze śliwek. - powiedział złośliwie Taarkan.
- Nowy przepis. - odparła rozpaczliwie Delimorn. - Podobno lepszy i smaczniejszy.
- Dobrze, możecie odejść. Po kolacji ktoś po was przyjdzie.
* * *
Mijały minuty, a Delimorn stawała się coraz bardziej nerwowa. Na korytarzu już było słychać kroki. Wiedziała, że nadchodzi to, czego tak bardzo się bała.
- Muszę wytrzymać. - pomyślała - Zrobię to dla nich
Strażnik otworzył drzwi i wyciągnął ją na zewnątrz, prowadząc na chłostę. Dziewczyna zamknęła oczy. Wiedziała, że czeka ją najgorsze.[/quote]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Nie 14:36, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Dzikie serce wpadł do swojej kryjówki w lesie. Przebrał się w swój naturalny strój i ruszył z powrotem w kierunku osady. Będą jeszcze w lesie krzyknął:
- Aslanie pomóż nam, bo będzie bardzo, ale to bardzo źle!
Zapadał już zmierzch. Zdjął kaptur, żeby nie rzucać się w oczy i podkradł się do miejsca w którym poprzednio znalazł okienko do kuchni. Widzą,c że nikogo tam nie ma, zaczął próbować jakoś usunąć kraty w oknie. Nie były one jednak byle czym i sama siła ramion nie wystarczyła. Nagle zobaczył zerdzewiały kilof, który leżał nieopodal. Chwycił go i z soczystym zamachem łomotnął w kratę. Nie wyrwał całej, ale przynajmniej się zachwiała. Następne uderzenie już ją usunęło, ale kilof poszedł już w kawałki. Czarny Łuk wskoczył do środka i nałożył strzałę na cięciwę.
- Co teraz? - zaczął się zastanawiać
Wiedział że musi jakoś odnaleźć przyjaciół, to jednak nie wydawało się takie łatwe...

Literówki! Interpunkcja!
Kiedy piszesz myśli, nie musisz już dawać cudzysłowu, wystarczy kursywa.

D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 21:55, 16 Wrz 2011    Temat postu:

Długi, ciemny korytarz, nieprzyjemni strażnicy i perspektywa kolejnych trzydziestu uderzeń przeszywających jej ciało na wskroś sprawiały, że Delimorn miała ochotę uciec stamtąd i nigdy nie wracać, albo po prostu zemdleć lub błagać o przebaczenie. Była jednak na to zbyt honorowa, a kajdanki umożliwiały ucieczkę. Przechodzili między celami pełnymi leżących na podłogach, zakrwawionych niewolników, skulonych pod ścianami. Dziewczynie zdawało się, że czuje w powietrzu nieprzyjemny zapach śmierci, cierpienia i zniewolenia. Mdliło ją, ale zdusiła to w sobie. Na samym końcu korytarza znajdowały się duże, żelazne drzwi, które właśnie się otworzyły, a ze środka wyszło dwóch strażników, wyprowadzających półprzytomną kobietę. Delimorn, mimo krwi i potu, poznała jej twarz. To właśnie jej miały pomagać w kuchni! Widząc w jakim jest stanie, dziewczyna bała się o samą siebie. Nie mogła już jednak nic na to poradzić.
Pomieszczenie do którego ją wprowadzono było ciemne, ciasne i duszne. Podłogę pokrywały zaschnięte plamy krwi, te na ścianie były jeszcze świeże. Tam właśnie ją popchnięto. Jeden ze strażników rozerwał jej koszulę na plecach, ukazując poprzednie rany i blizny. Taarkan podszedł bliżej, podniósł z podłogi bicz i zamachnąwszy się, uderzył ją w plecy z taką siłą, że z trudem nie upadła. Plecy paliły ją żywym ogniem, czuła mdłości, łzy naszły jej do oczu.
Przy drugim uderzeniu skuliła się pod ścianą, czując jak z pleców spływają jej pierwsze strużki krwi.
Przy dwunastym nie była już w stanie o niczym myśleć, ból ogarnął ją w całości.
Każde kolejne uderzenie jeszcze mocniej ją rozdzierało, miała ochotę krzyczeć, ale się powstrzymała. Co chwila wydawała z siebie ciche jęki, tego już nie była w stanie stłumić.
- Trzynaście! Czternaście! Piętnaście! - krzyczał odliczający strażnik.
Do uszu Delimorn dochodził śmiech drugiego, który coraz bardziej się oddalał, a przy dwudziestym uderzeniu nie słyszała już nic. Oczy zaszły jej mgłą, w gardle piekło, ale najgorzej było z plecami. Dziewczyna czuła jak ostre narzędzie przebija jej skórę aż do kości, pozostawiając krwiste, bolące smugi. Każde uderzenie wyrażało nienawiść, Taarkan czerpał z tego rozrywkę. W pewnym momencie jeden ze strażników podszedł i chwycił ją za podbródek, odsłaniając twarz.
- Może teraz spokorniejesz! - syknął.
Widząc jej twarz, Taarkan odsunął się jak oparzony.
- To niemożliwe! - krzyknął - Wyjdźcie stąd, wszyscy, zostawcie mnie z nią samego!
Delimorn osunęła się na ziemię, ale Taarkan podciągnął ją do góry tak, że ich twarze były na tej samej wysokości.
- Te same oczy, rysy twarzy, nosy... Wszystko! - mruczał pod nosem. - Zupełnie jak Athana!
Dziewczyna zebrała się w sobie i odsunęła się.
- Czego chcesz od mojej siostry?! - krzyknęła.
Taarkan zbladł.
- Siostry? Ale jak to? - wydukał.
- Athana! Zamordowana przez takich jak wy! - odparła.
- Ale ją przecież zabili Narnijczycy! Kochałem ją, nie mógłbym jej zabić!
- Mylisz się. - rzekła na to już spokojniej. - W drodze do domu napadli ją kalormeńscy rycerze. Nie przeżyła, znaleźliśmy jej ciało w rzece.
Poobijanej i półprzytomnej zadziwiająco łatwo było Delimorn mówić o tym, co stało się w przeszłości.
- Nie! - krzyknął Taarkan - Ach, wybacz mi proszę, nie wiedziałem! Prawie bym zabił siostrę najdroższej Athany!
- Jeśli mam ci wybaczyć, uwolnij nas stąd.
Taarkan przez chwilę milczał, ale w końcu powiedział:
- Dobrze. Czarownik powinien wrócić dopiero za kilka dni, w tym czasie zdążycie uciec. Dziś w nocy uwolnię ciebie i twoich przyjaciół. Przyjdę do kuchni, by was pokierować. Teraz możesz iść. Obiecuję, nigdy więcej was nie skrzywdzę!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 11:16, 17 Wrz 2011    Temat postu:

Zanim odbył się ich debiut jako kucharek, dziewczyny musiały się umyć i przyodziać w suknie wyższych rangą niewolnic. Wszyscy niewolnicy nosili takie same stroje - długie, sięgąjce kostek tuniki, z długimi szerokimi rękawami - różniły się one tylko kolorem. Niewolnicy najniżsi rangą nosili szare. Najwyżsi rangą jasnozielone. Dziwczętom przypadły czerwone, tak pośrodku.
Tarkaan nie był zbyt zadowolony z posiłku. Delimorn zdołała się jednak jakoś wyłgać i nie dostała podwójnej ilości batów.
- Dobrze, możecie odejść. Po kolacji ktoś po was przyjdzie - oznajmił w końcu Tarkaan.
Po was?- myślała struchała Ellenai. - To znaczy, że po mnie też? To mnie jednak też zechce wychłostać?
Do kuchni weszło dwóch strażników. Jeden z nich wyprowadził Delimorn, drugi został i patrzył na Ellenai chłodnym spojrzeniem. Dziewczyna zlękła się. Czemu tak na nią patrzy? Jeśli chce ją wychłostać, to niech już to zrobi i niech się wynosi!
On jednak tylko rzucił w nią kłębem jakiegoś białego materiału.
- Pan każe ci się w to ubrać - rzucił oschle. - Jak będziesz gotowa, wyjdź. Będę czekał przed drzwiami.
I nie dodając już ani słowa wyjaśnienia, wyszedł. Zdziwiona Ellenai rozwinęła biały materiał. I zamarła. Była to śliczna biała tunika, oczywiście sięgająca ziemi, ale uszyta z jekiegoś półprzejrzystego, cieniutkiego materiału, a zamiast rękawów miała coś, co przypomiało "półrękawy": tak, jakby ktoś przeciął rękawy wzdłuż i zostawił tylko ich tylną część. Te "półrękawy" powiewały, gdy się poruszała.
Ellenai nie odważyła się odmówić, ale gdy nałożyła tunikę i przyjrzała się sobie (nie miała naturalnie lustra, ale coś niecoś mogła dostrzec), zobaczyła, że ten materiał był tak cieniutki, że widać przez niego było zarysy jej ciała. Zarumieniła się. Czemu, na Aslana, Tarkaan kazał jej coś takiego założyć? Nie miała pojęcia, ale pewnie wkrótce się to wyjaśni. W każdym razie na pewno nie czeka ją chłosta. Ellenai odetchnęła. Nie będzie musiała przechodzić prze to, co jej przyjaciółka. Przygładziła ręką włosy i wyszła.
Przed drzwiami rzeczywiście czekał strażnik. Ujął ją mocno za ramię i poprowadził. Szedł tak długimi krokami, że Ellenai musiała prawie biec, aby dotrzymać mu kroku.
- Dokąd idziemy? - odważyła się w końcu go zapytać.
Zaśmiał się.
- Tam, gdzie będziesz mogła być miła dla naszego pana - odparł. Ellenai nie miała pojęcia, co to mogło znaczyć, ale nie zadawała już pytań. I tak w końcu się dowie.
Wreszcie doszli do jakichś rzeźbionych drzwi. Strażnik otworzył je i ręką wykonał gest, nakazujący jej, aby weszła.
- Czekaj tu! - powiedział jeszcze.
Przekroczyła próg, a strażnik zamknął drzwi za jej plecami, nie wchodząc do środka. Ellenai była pewna, że stanął przed nimi na straży.
Rozejrzała się dookoła. Komnata (bo to nie był zwyczajny pokój, lecz komnata), była duża i przewiewna, ale mimo to przytulna, a to przede wszystkim dzięki dywanom, którymi wyłożone były posadzki i rozrzuconymi na nich mnóstwem poduszek.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 13:45, 17 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 20:40, 17 Wrz 2011    Temat postu:

Gdyby nie ogarniające ją poczucie bezwładności i bólu, Delimorn zaczęłaby chyba skakać ze szczęścia. Ze względu na okoliczności, uśmiechnęła się tylko blado.
- Możesz się narazić. - powiedziała - Zrobisz to dla nas?
- Jestem to winien twojej siostrze i całemu ludowi Narnii. Myślałem, że to oni ją zgładzili. Wybacz mi - odparł, spuszczając nisko głowę.
- Myliłeś się. Athana była Narnijką, a my nie zabijamy swoich pobratymców. Narnia to kraj wolności i wzajemnego szacunku. - mówiła, spojrzawszy mu w oczy. - Pamiętaj o tym. Jeśli jesteś po naszej stronie, uwolnij też proszę tych, za których poszłam na chłostę.
- Dobrze, ale zdradź mi, kim oni są? Dlaczego tak bardzo ci na nich zależy?
- Kimś bardzo ważnym. - odpowiedziała zdawkowo - Naszymi towarzyszami.
Wyszli z pomieszczenia. Taarkan prowadził ją, szepcąc tylko, by nikt się nie zorientował, co planuje.
- Twoja przyjaciółka powinna być w tamtym pomieszczeniu. - mówił - Zabierz ją stamtąd jak najszybciej. Spotkamy się przy wyjściu, koło północy. Ja zadbam o całą resztę.
* * *
Od wejścia przywitał ją mocny zapach olejków różanych. Ellenai siedziała na jednej z poduszek. Widząc Delimorn, podniosła się. Chciała o coś zapytać, ale Delimorn nie dała jej dojść do słowa. Musiały się pośpieszyć.
- Chodź, jesteśmy uratowane! - powiedziała szeptem. - Wszystko ci wytłumaczę, jak już stąd wyjdziemy.
Wychodząc, dziewczyna pomyślała, że nareszcie wszystko zaczyna się układać. Cel coraz bliżej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dzikie serce
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Polski

PostWysłany: Sob 23:44, 17 Wrz 2011    Temat postu:

Dzikie serce wyszedł na korytarz i szedł przez jakiś czas nim aż natknął się na Ellenai i Delimorn. Zdziwiło go to bardzo.
- Co wy sobie tak po zamku chodzicie? Uciekacie, próbujecie uciec czy może jeszcze coś innego? - zapytał.
Delimorn pokrótce wyjaśniła mu co się stało i poprosiła, by również uciekł. Tak więc opuścił zamek tak jak do niego wszedł i zaczął się zastanawiać nad wszystkimi faktami.
- Skoro już niedługo drużyna będzie na wolności, to co dalej? - myślał, wyciągnąwszy fajkę.

D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 12:11, 19 Wrz 2011    Temat postu:

Ellenai usiadła na jednej z poduszek i zaczęła czekać. Serce w w niej tłukło, cała drżała. O co chodzi? Czego ten Tarkan od niej chce? Gdy usłyszała kroki za drzwiami, podniosła się pewna, że nadchodzi jej pan. Za chwilę jej los się rozstrzygnie...
Lecz ku jej zdumieniu w drzwiach ukazała się Delimorn!
- Chodź, jesteśmy uratowane! - powiedziała szeptem. - Wszystko ci wytłumaczę, jak już stąd wyjdziemy.
Ellenai nie posiadała się ze zdumienia, ale nie zdążyła o nic zapytać, bo przyjaciółka już wyciągnęła ją na korytarz. W ciszy szła za nią, a już po chwili natknęły się na Dzikie serce.
- Co wy sobie tak po zamku chodzicie? Uciekacie, próbujecie uciec czy może jeszcze coś innego? - zapytał.
Elelnai też by chciała wiedzieć, a z wyjaśnień Deli nic nie zrozumiała.
Gdy się rozstały z nim, odezwała się wreszcie do dziewczyny:
- Deli, wyjaśnij mi wreszcie, o co chodzi? - zażądała stanowczo. - Przecież nie możemy uciec!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 17:15, 03 Paź 2011    Temat postu:

Zdziwienie Ellenai i Dzikiego Serca wywołało spore zamieszanie. Delimorn musiała to wyjaśnić, ale zdawała sobie sprawę iż nie mają czasu.
- Gdy już stąd wyjdziemy, wszystko ci wyjaśnię, ale na razie musimy się śpieszyć. - powiedziała, gdy ona i przyjaciółka zostały same. - Pakuj rzeczy, bierzemy stąd wszystko, co może się przydać - jedzenie, noże, ubrania. Przed nami długa droga.
Widząc, że przyjaciółka czuje się naprawdę zdezorientowana, dodała jeszcze wymijająco:
- Powiedzmy, że ktoś tutaj przypomniał sobie pewne wydarzenie z przeszłości i dzięki temu udało mi się nas wyzwolić. Musimy jednak uciekać, to miejsce nie jest bezpieczne.
Gdy były już spakowane, dochodziła północ. Dziewczyny wybiegły na dziedziniec, gdzie ujrzały trzy sylwetki. Dwie z nich wręcz słaniały się na nogach. Delimorn z przerażeniem rozpoznała w nich królową Łucję i króla Edmunda. Byli bladzi i wycieńczeni, ich twarze pokrywał brud, łzy i krew, włosy były rozczochrane. Taarkan nie zwrócił jednak na to specjalnej uwagi.
- Oddaje wam moje trzy konie. - powiedział tylko - Kierujcie się na zachód, do Zielonej Twierdzy. Tam spotkacie czarnoksiężnika, on zaklął wasz kraj, musicie go zabić, by uwolnić się spod klątwy. Podróżujcie nocą, omijajcie główne drogi i pamiętajcie, że za uwolnienie was mogą mnie zabić, więc postarajcie się pozbyć czarnoksiężnika.
Po tych słowach dał im znak by wsiedli na konie. Tak też uczynili - Delimorn pomogła wsiąść Łucji i sama też to uczyniła, drugiego konia zajęła Ellenai, zaś trzeci przypadł Edmundowi. Ekwipunek rozłożyli po równo i ruszyli. Byli wolni!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 12:28, 08 Lut 2012    Temat postu:

Byli wolni. Po tylu dniach ciepienia, łez, bólu... Ale nie byli bezpieczni. Przed nim na drodze ich życia czeka wróg, którego będą musieli pokonać, aby ocalić ich ukochany kraj i jego mieszkańców. A walka z pewnością nie będzie łatwa, nawet wtedy, gdyby byli w pełni sił. A przecież nie byli. Wielokrotnie wychłostani, głodzeni, poniewierani, zmuszani do pracy ponad siły... Jakże sobie jeszcze poradzą z walką?
- Jest nas za mało - stwierdziła Ellenai, gdy zatrzymali się na odpoczynek. - Za mało, aby dąć radę wrogom. Wiecie o tym. Jak łatwo wzięli nas do niewoli, prawda? Jak kilka osób stawi czoło potężnej magicznej sile i zdoła ją pokonać? To niewykonalne!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Śro 12:30, 08 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 14:01, 26 Lut 2012    Temat postu:

Ta noc ciągnęła się bardziej niż jakakolwiek inna. Delimorn, jadąc na koniu i podtrzymując mdlejącą Łucję, rozmyślała o ostatnich kilku godzinach. Miała taką ogromną ochotę zamknąć oczy i choć na chwilę zasnąć, ale wiedziała, że nie może. Musieli ujechać dość daleko, by z samego rana zatrzymać się w jakimś oddalonym od Kalormenu miejscu. Obejrzała się - Edmund, Ellenai i Dzikie Serce tak samo jak ona byli skrajnie wycieńczeni.
- Niedługo zaświta, wtedy się zatrzymamy. - powiedziała, by dodać im otuchy. To nie ona przewodziła wyprawie, ale gdy Łucja i Edmund byli półprzytomni, ktoś musiał za nich zająć się wyprawą. Ona ich wyzwoliła, na niej spoczywał ten obowiązek. W głowie miała ogromny zamęt - nie potrafiłą przyznać tego przed sobą, ale bała się reakcji przyjaciół na opowieść o Athanie. Cała ta sprawa nigdy nie była dla niej łatwa, co dopiero teraz. Mimo wszystko, tak bardzo pragnęła świtu!
* * *
Słońce wstało, upragniony świt w końcu nastał. Delimorn zjechała z drogi, a widząc niedaleko rzekę, w tamtą stronę się udała. Na polanie zeskoczyła z konia, wzięła na ręce drobną, bezwładną Łucję i ułożyła ją na kocach, po czym sama oparłszy się o pień drzewa, na chwilę przymknęła oczy. Obudził ją głos Ellenai. Dziewczyna była przerażona, w jej głosie nie słychać było cienia nadziei.
- Musimy wierzyć, że nam się uda. - odparła na te słowa - Poprzednim razem nas zaskoczyli, teraz wiemy gdzie celować. Nabierzemy sił i uda się nam! Pamiętajcie, że robimy to dla naszego kraju, Narnii! Chcecie już nigdy więcej nie ujrzeć jej zielonych łąk, pełnych miłości mieszkańców, szumiących wód? Jeśli nie pokonamy czarnoksiężnika, możliwe, że już nigdy tam nie wrócimy. Nie możecie się poddawać!
Po tych słowach rozejrzała się po twarzach pozostałych, nie dopuszczając do siebie wątpliwości.
- Musi się udać! - powtarzała sobie w duchu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 13:45, 14 Mar 2012    Temat postu:

Ellenai spojrzała na króla i królową. Leżeli cicho, jak gdyby byli nieprzytomni, choć Edmud próbował chyba coś powiedzieć. Ręka lekko mu drgnęła, jak gdyby próbował ją unieść, jego usta otwarły się, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Był zbyt słaby. Łucja chyba spała.
Tak, słowa Delimorn miały sporo sensu. Narnia jest najważniejsza a tylko oni mogą ją ocalić! Lecz Ell była taka zmęczona, tak zmęczona! Nie tylko przebytą drogą i ostatnimi przeżyciami! Po prostu zmęczona życiem. Czemu ono bywa tak trudne?
Nie miała nawet siły głośno mówić, czarować w ogóle jej się nie chciało. Zresztą nie miała pewności, czy działanie tego perfidnego specyfiku już ustało. Nie miała jednak sił ani chęci próbować. Właściwie nic jej się nie chciało.
W dodatku było jej zimno. Drżała od chłodu w swej pajęczo cienkiej sukience. Powinna mieć jakąś grubszą, solidną, odpowiednią na wyprawę. Ale nic innego nie mieli.
- Niech ci będzie - odparła na słowa Delimorn. - Ale, jak sama mówisz, musimy najpierw nabrać sił! Gdybyśmy w takim stanie rzucili wyzwanie czarnokiężnikowi, chyba nie musielibyśmyh trudzić się zabijaniem go. Umarłby ze śmiechu! Na ten czas, gdy będziemy odzyskiwać siły, powinniśmy się gdzieś schronić, gdzieś, gdzie mag nas nie znajdzie. Bo na pewno nas szuka. Znasz takie miesjce? Tylko czasem nie mów o Krainie Aslana! Ja jeszcze nie mam ochoty tam się udawać![/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island